Advertisement

Main Ad

Helsinki w jeden dzień

Chociaż w fińskiej stolicy nie brakuje ciekawych i pięknych miejsc, bardzo łatwo zobaczyć większość najważniejszych miejsc w ciągu jednego dnia. O ile nie myśli się o wejściu do każdego napotkanego po drodze muzeum, oczywiście. Zaplanowaliśmy sobie poznawanie atrakcji miasta ostatniego dnia majówki, choć nie mieliśmy na takie zwiedzanie całego dnia, bo wieczorem trzeba było wsiąść w samolot powrotny. I bez pośpiechu udało nam się zobaczyć wszystko, co sobie zaplanowaliśmy :).
Po wymeldowaniu się z hotelu, skierowaliśmy się prosto do Parku Sibeliusa. Jego główną atrakcją jest pomnik zadedykowany Jeanowi Sibeliusowi, który miał za zadanie "uchwycić esencję muzyki" tego fińskiego kompozytora. Dla mnie przypomina on nieco rzeźbę przedstawiającą Zorzę Polarną z Umea, jakkolwiek pomnik w Helsinkach jest większy i cięższy. Został on stworzony przez Eilę Hiltunen pod koniec lat sześćdziesiątych XX wieku.
Miałam ogólny plan odnośnie miejsc, które chcę odwiedzić, ale nie szukaliśmy przecież najkrótszej drogi pomiędzy nimi. Jako że pogoda była naprawdę ładna (słonecznie i 10 stopni... wiosna!), zdecydowaliśmy się na spacer wzdłuż wybrzeża i dopiero przy parku Toivo Kuulan skręciliśmy w lewo, kierując się do centrum miasta.
Kolejnym etapem naszej trasy był Temppeliaukion kirkko, znany również jako Skalny Kościół. Otwarty w 1969 roku, ten luterański kościół został zbudowany w litej skale i szybko stał się jedną z największych atrakcji Helsinek. Ze względu na świetną akustykę, często odbywają się w nim koncerty.
Zakochałam się w tym kościele i to zdecydowanie moje ulubione miejsce w Helsinkach. I wciąż nie mogę uwierzyć, że nie ma żadnej opłaty za wejście. Skalne ściany sprawiają, że wnętrze wygląda niesamowicie, zwłaszcza, że wszystko jest oświetlone naturalnym światłem dziennym, dostającym się do środka przez okna wokół miedzianej kopuły.
Istnieje również możliwość wejścia na górę i przyjrzenia się stamtąd wnętrzu kościoła. Zrobiliśmy sobie tam krótką przerwę, by odpocząć po marszu. Po wyjściu z Temppeliaukion kirkko, wspięliśmy się też na skały otaczające kopułę na zewnątrz.
Wyobrażacie sobie wybudowanie muzeum i nadanie mu kształtu średniowiecznego kościoła? Bo właśnie tak wygląda Narodowe Muzeum Finlandii. Budynek został zaprojektowany przez Hermana Geselliusa, Armasa Lindgrena i Eliela Saarinena, a wybudowano go na początku XX wieku. Naprawdę zaskoczyło mnie to, gdy się o tym dowiedziałam, bo gdy po raz pierwszy zobaczyłam ten budynek, byłam święcie przekonana, że to stary kościół...
Bilet wstępu do muzeum kosztuje 9 euro. Od listopada 2014 do czerwca 2015 w środku znajduje się specjalna wystawa, zatytułowana "Świat religii". Sufit w hali głównej jest pokryty freskami z 1928r. i można je oglądać bez płacenia za bilet do muzeum.
A poniżej cały budynek muzeum. Czy nie robi wrażenia?
Idąc wzdłuż ulicy Mannerheimintie, mijaliśmy różne pomniki oraz budynek parlamentu, który jednak był poddawany renowacji, więc ze wszystkimi "ozdobnikami" wokół nie wyglądałby zbyt ładnie na zdjęciach ;). Naszym następnym celem była Kaplica Ciszy Kamppi. Znajduje się ona w centrum miasta, ma bardzo specyficzny kształt i intensywny kolor, więc po prostu nie da się jej nie zauważyć... więc, oczywiście, minęliśmy ją i musieliśmy się wracać :P.
To miejsce wyciszenia i modlitwy, dlatego też nie odbywają się w środku żadne uroczystości religijne. Można wypożyczyć biblię, dostępną w różnych językach, i zapomnieć o hałasie i pośpiechu na zewnątrz. Idea tego miejsca jest prosta, ale naprawdę świetna. Ponadto kaplica ma wyjątkowo dobrą akustykę, więc każdy dźwięk jest baaardzo dobrze słyszalny. Dlatego też szybko stamtąd wyszłam, by nie przeszkadzać ludziom "klikaniem" aparatu ;).
Po drugiej stronie ulicy Mannerheimintie, niemal naprzeciwko Kaplicy Kamppi, znajduje się dworzec centralny Helsinek. Weszliśmy na chwilę do środka, bo okazało się, że to jedyne miejsce w całym centrum miasta, gdzie można kupić jakiekolwiek pamiątki, choć i tak bardzo drogie. Właściwie to byłam bardzo zaskoczona faktem, że nigdzie w całej turystycznej okolicy nie widziałam żadnego sklepu z pamiątkami...
Z dworca centralnego odjeżdżają busy na lotnisko, ale wciąż mieliśmy sporo czasu na zwiedzanie, więc zaczęliśmy spacerować po mniejszych i większych uliczkach centrum, kierując się powoli do katedry.
I wreszcie, po kilku minutach, zza Narodowej Biblioteki Finlandii wyłoniła się katedra. Wielki, biały kościół, wybudowany w pierwszej połowie XIX wieku, naprawdę wywiera spore wrażenie. Aż do 1917 r. (kiedy Finlandia uzyskała niepodległość) znany był jako Kościół św. Mikołaja, na cześć cara Rosji, Mikołaja I.
Katedra jest jednym z symboli miasta i - jeśli wierzyć Wikipedii - rocznie odwiedza ją ok. 350.000 osób. I, podobnie jak Skalny Kościół, Katedra w Helsinkach nie pobiera opłat za wstęp.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, trafiliśmy akurat na chrzest i przed głównym wejściem stała tabliczka informująca, o której godzinie będzie możliwe zwiedzanie. Jako że zostało już tylko 15 minut do końca, usiedliśmy na schodach przed katedrą, opalając się i obserwując Plac Senacki.
Po 15 minutach mogliśmy wreszcie wejść do katedry. Jakkolwiek na zewnątrz wygląda ona naprawdę okazale, jej wnętrze jest dość proste.
Z Katedry zeszliśmy schodami w dół na Plac Senacki. Jego głównym punktem jest statua Aleksandra II, stworzona w 1894 r. przez Waltera Runeberga. Rosyjski car stoi otoczony przedstawicielami prawa, kultury oraz chłopstwa. Chociaż po uzyskaniu przez Finlandię niepodległości pojawiły się głosy na temat usunięcia albo zastąpienia czymś tego pomnika, wciąż stoi on na środku Placu Senackiego.
Z luterańskiej katedry poszliśmy prosto do drugiej, tym razem prawosławnej. Katedra Uspenski (a dokładnie: Sobór Zaśnięcia Matki Bożej w Helsinkach) została wybudowana w latach sześćdziesiątych XIX wieku i zaprojektowana przez Aleksieja Gornostajew. Wstęp jest również za darmo, ale jako że przed luterańską katedrą się trochę naczekaliśmy, tak prawosławną zdążyli zamknąć na kilka minut przed naszym przyjściem...
Obeszliśmy kościół dookoła, ale nie zostaliśmy przy nim zbyt długo. Choć nad nami wciąż świeciło słońce, patrząc ze wzgórza dookoła nie dało się jednak nie zauważyć, że deszcz może spaść w każdej chwili.
Nie zdążyliśmy nawet wrócić do centrum miasta, a pierwsze krople deszczu już spadły z nieba. Jako że wciąż mieliśmy dobrą godzinę do autobusu na lotnisko, zatrzymaliśmy się w barze Amarillo, o bardzo fajnym wnętrzu i bardzo fińskich cenach ;).
Cała nasza trasa jest przedstawiona na poniższej mapce. Obejmuje ona wszystkie znalezione zawczasu w internecie miejsca, które były moimi "must-see" w Helsinkach. Oddzielna kwestia to, oczywiście, forteca Suomenlinna, którą zwiedzaliśmy innego dnia. Ale jestem pewna, że jeśli się jest w Helsinkach tylko jeden dzień, da się to wszystko tak ogarnąć, by zobaczyć i centrum miasta i tę twierdzę z listy UNESCO :).
Tym postem chciałabym już zamknąć relacje z naszej fińskiej majówki. I wkrótce znów powinno być więcej postów ze Szwecji, obiecuję ;). A poniżej krótkie podsumowanie całej wycieczki do Helsinek:
- Majówka w Helsinkach - trochę podstawowych informacji, jak dotrzeć do Helsinek z lotniska, gdzie jeść i spać i co się dzieje w mieście 1 maja
- Suomenlinna - zwiedzanie fortecy
- Porvoo - jednodniowa wycieczka z Helsinek do drugiego najstarszego miasta w Finlandii

Prześlij komentarz

0 Komentarze