Zwykłam uważać, że Szwecja poza sezonem nie jest wymarzonym miejscem do odwiedzenia, bo przez te szare, chłodne i krótkie dni wiele miast traci połowę swojego uroku. Jakkolwiek kiedy mieszkający tam znajomi zaprosili mnie na pewien wrześniowy weekend do Karlskrony, nie spodziewałam się, że czas ten będzie już poza sezonem. Ale miasto okazało się puste i wyglądało na to, że wiele turystycznych atrakcji jest dostępnych tylko w sezonie. Narzekając trochę na szarość zdjęć, wzięliśmy parasolki (które na szczęście okazały się nieprzydatne) i zebraliśmy się na spacer po mieście.
Karlskrona to bardzo ciekawe miasto i choć nie latają tam tanie linie lotnicze, to ze względu na liczne połączenia promowe miasto jest naprawdę popularne wśród turystów, także z Polski. Karlskrona jest położona na 33 niewielkich wyspach, a powstała pod koniec XVII wieku jako nowa siedziba szwedzkiej marynarki. Świetnie zachowana baza morska znajduje się obecnie Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO i naprawdę przyszło mi żałować, że nie mogłam zobaczyć wszystkich atrakcji. Zdecydowanie muszę tam wrócić w sezonie ;).
Rozpoczęliśmy zwiedzanie od Stortorget, głównego rynku. Zdecydowanie ciekawszy od żółtego ratusza okazał się pomnik Karola XI - założyciela Karlskrony - pierwszy oficjalnie postawiony pomnik w mieście (1897 r.). Zresztą nazwa Karlskrony wywodzi się od imienia tego właśnie króla i oznacza dosłownie "Korona Karola". Król ten był synem Karola X Gustawa, Polakom znanego przede wszystkim z Potopu w 1655 r.
W wielu punktach miasta można napotkać obiekty i pomniki związane z jego rolą jako siedziby szwedzkiej marynarki. W pobliżu najważniejszych obiektów znajdują się tablice informacyjne po angielsku i szwedzku z archiwalnymi zdjęciami, przybliżające turystom historię Karlskrony.
Po dłuższym spacerze po mieście i zobaczeniu najstarszego kościoła Amiralitetskyrkan (z którego niestety nie mam żadnych ładnych zdjęć) zobaczyliśmy taką oto zjeżdżalnię, przebiegającą przez ogromną głowę. Że też szwedzkie dzieci lubią taką zabawę :P.
Dotarliśmy do innej części wybrzeża i pierwsze, co zauważyliśmy, to pomnik Hansa Wachtmeistera - admirała generalnego Szwedzkiej Marynarki oraz gubernatora tego regionu po założeniu Karlskrony. W mieście można się natknąć na wiele pomników osób związanych z historią Karlskrony - zdjęcie poniżej przedstawia kawałek Bastionu Aurora oraz pomnik Erika Dahlbergha - inżyniera i marszałka polnego, który stworzył pierwsze plany miejskie. Wiem, że takie fakty mogą wydawać się nudne, ale jako że naprawdę uwielbiam historię (a już zwłaszcza historię siedemnastowiecznych wojen! <3), Karlskrona bardzo mnie zafascynowała i zachwyciła.
Na wybrzeżu zwróciłam uwagę na strzałki wskazujące odległość z Karlskrony do jej miast partnerskich. Z Polski jest tam Gdynia, oddalona o 263 km :). Przeczytałam też gdzieś, że ta konstrukcja na zdjęciu po prawej to żuraw wskazujący drogę statkom zanim zbudowano właściwą latarnię - ogień płonął w metalowym koszu, który żuraw unosił do góry...
Kontynuując nasz spacer po mieście, dotarliśmy do Parku Admiralicji (Amiralitetsparken) wraz ze słynną dzwonnicą (Amiralitetsklockstapeln) z 1699 r., której wygląd wzorowano na Latarni Morskiej z Aleksandrii.
I w końcu jedna z najpopularniejszych części Karlskrony - Björkholmen. Okolica pełna małych kolorowych domków zawsze przyciąga tłumy turystów, ale wygląda na to, że tego jesiennego dnia byliśmy tam sami. Chociaż domki były bardzo ładne, to coś innego przykuło moją uwagę. Wiatrowskazy. Na większości dachów znajdowały się te małe metalowe urządzenia o bardzo ciekawych kształtach.
Z Björkholmen niemalże koniecznym jest przejście przez mostek na malutką wyspę Stakholmen. Słyszałam, że to idealne miejsce na piknik ze wspaniałym widokiem na tę część Karlskrony.
Zakończyliśmy naszą trasą na Fisktorget - Placu Rybnym. Można tam zobaczyć jeden z najpopularniejszych pomników Karlskrony - Fiskargumman, Żona rybaka. Przypomina on o czasach, gdy mężczyźni zajmowali się rybołówstwem, a ich kobiety sprzedawały ryby w miasteczku.
Po całym dniu spacerowania po mieście, trzeba było się rozgrzać i spędzić wieczór w polskim stylu... rozmawiając całą noc ;). I planując następny dzień na wyspie Aspö... na szczęście już przy lepszej pogodzie :).
0 Komentarze