Początkowo chciałam się wybrać do Skansenu, jako że obchody Valborgsmässoafton lub po prostu Valborg - jak Noc Walpurgi jest nazywana w Szwecji - wydawały mi się tam być wyjątkowe. Ale że akurat w ten wieczór wejście kosztowało 150 koron, a ogniska można było zobaczyć też w innych częściach miasta, sprawdziłam listę miejsc i skierowałam się na Långholmen.
Dotarliśmy na miejsce na 20 minut przed rozpoczęciem i było już tam sporo ludzi. Znaleźliśmy sobie dobre miejsca i już po kilku minutach ludzie zaczęli tworzyć krąg wokół stosu. W pierwszym rzędzie stanęły dzieci z pochodniami.
O 20 kilku mężczyzn polało stos substancjami łatwopalnymi i pozwolono dzieciom podłożyć ogień - z wieloma okrzykami radości ;).
Dookoła znajdowały się też osoby dbające o to, by nikt nie znalazł się zbyt blisko ognia. Ale - przynajmniej na Långholmen - nie było żadnych tańców towarzyszących obchodom...
W Szwecji Noc Walpurgi ma nieco inne znaczenie niż w innych krajach. To nie wydarzenie religijne, ale raczej publiczne widowisko związane z nadejściem wiosny (tak, ostatniego dnia kwietnia, a nie 21 marca :P).
Znacznie większe obchody organizują miasta uniwersyteckie, takie jak Lund czy Uppsala. Mój Kolumbijczyk mówi, że na uniwersytecie w Umeå również organizuje się ogniska połączone z wielkimi imprezami, ale kiedy przyjechałam tam w tym okresie w ubiegłym roku, wydarzenie akurat odwołano. No nie mam szczęścia...
Jakkolwiek tu nie organizowano dodatkowych imprez wokół ogniska, zebranie się tak wielu osób chcących powitać wiosnę było bardzo fajne. Niestety, kiedy ogień już przygasał, zaczęło też kropić...
Cóż, nie zostaliśmy do końca. Nie najlepsza pogoda plus myśl o porannym wstawaniu na samolot sprawiły, że wróciliśmy do domu wcześniej. Ale w kolejnym roku muszę zobaczyć Noc Walpurgi na jakimś kampusie uniwersyteckim!
0 Komentarze