Advertisement

Main Ad

Spacer wśród koni i drzew

Siedzenie przy herbacie, kawie czy nawet piwie jest po prostu nudne. Dlatego też przy okazji kolejnego spotkania z autorką bloga Yoga in Stockholm, zdecydowałyśmy się odwiedzić jeden z wielu rezerwatów przyrody w okolicy Sztokholmu. Wybrałyśmy Huvudden na Ekerö - przede wszystkim ze względu na wygodne połączenia autobusowe ;). Podążając za znalezionym w internecie poradnikiem, wsiadłyśmy w autobus na Brommaplan (311 lub 312) i wysiadłyśmy nieco wcześniej, bo na przystanku Bergviksvägen.
To była naprawdę dobra decyzja, przejść się nieco dłuższą trasą. Cała ta okolica jest naprawdę piękna, a po drodze zobaczyłyśmy jakiegoś kolorowego ptaszka (gdzieś w pobliżu jest punkt do obserwacji ptaków) i jelonka / sarenkę (ciężko zgadnąć, szybko uciekło :P). Po kilku minutach spaceru dotarłyśmy do pierwszych zagród z końmi.
Doszłyśmy do Menhammar - miejscowej farmy posiadającej około 300 koni. Kiedy tylko się tam pojawiłyśmy, zwierzęta stały się bardzo ożywione. Choć jakaś część mnie nieco boi się koni, inna część musiała przyznać, że wyglądały one naprawdę pięknie.
Kiedy tylko zbliżyłyśmy się do ogrodzenia, konie natychmiast do nas podchodziły. Chyba były bardzo przyzwyczajone do obecności ludzi... i może nawet ich lubią? ;) Kiedy podeszłyśmy do płotu, by zrobić zdjęcie grupie koni, które akurat jadły, w jednej chwili większość z nich zaczęła się do nas zbliżać. 
Koniki potrzebujące uwagi ;). I te ich smutne oczy, kiedy stamtąd odchodziłyśmy, by kontynuować naszą wycieczkę... ;)
Dzięki GPSowi nie zgubiłyśmy się, choć wątpię, byśmy podążały zalecaną trasą. Według informacji z internetu, 2,5 km od przystanku znajduje się wieża do obserwacji ptaków... Nie znalazłyśmy żadnej wieży, ale podczas spaceru zrobiłyśmy dobre 8 kilometrów, zanim dotarłyśmy do rezerwatu przyrody :P. Ale nie stanowiło to problemu, bo ścieżka biegła przez naprawdę piękną okolicę.
GPS twierdził, że zbliżamy się już do Huvududden. Ale wtedy dotarłyśmy do kolejnych budynków przynależących do farmy koni i najzwyczajniej w świecie nie mogłyśmy znaleźć wyjścia. Wybrana przez nas ścieżka zdawała się skręcać w prawo, gdy my musiałyśmy iść w lewo i po jakimś czasie poddałyśmy się z szukaniem właściwej ścieżki i skierowałyśmy się do głównej ulicy, wzdłuż której następnie szłyśmy.
I w końcu dotarłyśmy do wejścia do rezerwatu. Pozwolę sobie tu wkleić trochę podstawowych informacji o nim ze strony www.lansstyrelsen.se - "Rezerwat Przyrody Huvududden został stworzony w 1970 r. w celu ochrony dobrze zachowanego oza (wał powstały z osadów naniesionych przez ustępujące lodowce), który rozciąga się aż do jeziora Mälaren, na północ od Zatoki Menhammarsviken w Regionie Ekerö. Wał porastają pojedyncze sosny, zaś jego stoki gęściej porasta świerk. Kilometrowa ścieżka biegnie przez las do najdalszego punktu na wale, gdzie znajdują się prehistoryczne groby oraz wspaniały widok na jezioro i wyspę Färingsö. Na brzegu poniżej znajdują się kąpieliska i popularne miejsca na grilla".
Pierwsze, co zauważyłyśmy zaraz po wejściu, to drzewa. Ale nie mam tu na myśli po prostu lasu wokół. Huvududden nie wygląda na zbyt popularne miejsce, więc nikt nie pousuwał nawet drzew blokujących ścieżkę i czasem trzeba było szukać przejścia dookoła albo po prostu je przeskakiwać.
Podczas spaceru, jezioro Mälaren miałyśmy po naszej prawej - piękne widoki poprzez liście drzew. Zauważyłyśmy też grupę osób na łódce, skaczących do wody. Niemal im zazdrościłam - było ciepło a woda wyglądała na naprawdę czystą... tylko nie wierzę, że też była ciepła ;).
Na końcu przylądka znalazło się też fajne miejsce, by usiąść i odpocząć. Idealny widok na jezioro, specjalne miejsce na ognisko - nic dziwnego, że zdecydowałyśmy się na odpoczynek właśnie tam :)
Z drogą powrotną nie poszło już tak łatwo, bo po prostu... zgubiłyśmy ścieżkę. Albo raczej było tam tyle ścieżek biegnących mniej więcej w tym samym kierunku, że nie byłyśmy pewne, którą z nich wybrać... I kontynuowałyśmy marsz wzdłuż wybrzeża. Potem się okazało, że ścieżka kierująca do wyjścia biegnie bardziej przez środek przylądka...
Cóż, przynajmniej przez to zbłądzenie z trasy odkryłyśmy kąpielisko (czyli niewielki kawałek brzegu nieporośnięty drzewami :P). Niestety, zawieszone na drzewie koło ratunkowe nie miało napisu z nazwą rezerwatu :(.
Ale powrót na właściwą ścieżkę to było wyzwanie. Przechodzenie po stromych i śliskich ścieżkach, aż w końcu przedzieranie się przez pole bez ścieżki (drugie zdjęcie poniżej)... Powiedzmy, że było to... ciekawe :P
I kiedy już w końcu miałyśmy wrócić na główną drogę i opuścić rezerwat, odkryłyśmy, że cały ten obszar jest ogrodzony, a my stoimy przed wielką bramą oddzielającą nas od ulicy. Zamkniętą bramą. Powinniście zobaczyć minę mojej towarzyszki, kiedy zdesperowana chciała potrząsnąć bramą i niechcący otworzyła drzwiczki :P. Właściwie, tak jak teraz patrzę na poniższe zdjęcie, nie wiem, jak to w ogóle było możliwe, że nie zauważyłyśmy tych drzwi... :P
Po krótkim oczekiwaniu wsiadłyśmy w autobus z powrotem na Brommaplan (najbliższy Huvududden przystanek to Kärsödrag) i wygląda na to, że miałyśmy niezłe wyczucie czasu, bo zaledwie kilka minut później zaczęło padać... Ale nam udało się zakończyć naszą wyprawę przy takiej pogodzie jak na poniższym zdjęciu :).

Prześlij komentarz

2 Komentarze

  1. Haha! :D Aż teraz czytając zaśmiałam się na głos z historii z drzwiami od bramy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna okolica :) i dobrze, że udało Wam się uniknąć deszcz :). Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń