Jedną z pierwszych rzeczy, na które zwraca się uwagę po przyjeździe do Sztokholmu, to fakt, że jest to zdecydowanie zielone miasto. Pełne większych i mniejszych parków, gdzie można pospacerować, pobiegać, albo po prostu odpocząć na łonie natury, co Szwedzi zdają się bardzo lubić. Spośród wielu innych, nieco bardziej wpadł mi w oko Park Haga (Hagaparken), nie tylko ze względu na dogodne położenie, ale też dzięki wielu miejscom, na które można w nim natrafić.
Hagaparken został założony pod koniec XVIII wieku przez króla Gustawa III. Współcześnie jest on częścią Narodowego Parku Miejskiego, na wyciągnięcie ręki on centrum Sztokholmu. Jeśli jedzie się metrem, trzeba wsiąść w zieloną linię do Odenplan, a stamtąd krótka przejażdżka autobusem (lub niewiele dłuższy spacer, który osobiście wolę ;) ), inną opcją jest pendeltåg do stacji Solna.
Park jest pełen ptaków i wiele z nich już nawet nie boi się ludzi. Z jednej strony to dobrze, bo łatwo da się zrobić zdjęcia, ale z drugiej... nie da się nigdzie znaleźć czystej ławki albo innego miejsca, by usiąść w pobliżu jeziora...
Hagaparken jest znany ze względu na bogatą faunę i florę. Na tablicy przed wejściem do parku można przeczytać: "Królewski Narodowy Park Miejski zawiera ponad 800 gatunków roślin, ponad 1200 gatunków chrząszczy i ok. 100 gatunków ptaków, które mają tu swoje gniazda. Jednym z powodów dla tak bogatej bioróżnorodności jest obecność wielu starych dębów, które zapewniają środowisko do życia zarówno dla insektów, jak i dla ptaków."
Wchodząc do parku od strony stacji Solna, miniemy duże niebieskie namioty. Tak zwany Miedziany Namiot został postawiony tu w 1787 r. dla straży. Współcześnie w środku znajduje się muzeum parkowe oraz restauracja, chociaż sama do środka nie zaglądałam, wystarczyło mi popatrzeć z zewnątrz ;).
Nie tak daleko od Miedzianego Namiotu znajduje się słynny Dom Motyli (Fjärilshuset). Duży budynek obejmuje nie tylko bogatą motylarnię, ale również niewielkie oceanarium. Pisałam już o tym miejscu, więc jeśli jesteście ciekawi dalszych szczegółów, zapraszam do tego posta. Fjärilshuset jest zdecydowanie jedną z głównych atrakcji parku, choć dla mnie nie jest wart swojej ceny...
Spacerując po Hagaparken, na pewno natraficie na swojej drodze na Pawilon Gustawa III - niewielki żółty budynek położony nad wodą. Zbudowano go pod koniec XVIII wieku, jak większość obiektów w parku, a jego architektem był Olof Tempelman. Według królewskiej strony internetowej, jest to "jeden z najlepszych przykładów budynków pałacowych z końca XVIII wieku".
Po zwiedzeniu Zamku Królewskiego oraz Pałacu Drottningholm w ciągu niecałego tygodnia, nie kusiło mnie już do zahaczenia o kolejne podobne miejsce. I zapłacenia za takie krótkie zwiedzanie 100 koron... Ale moi rodzice mieli Karty Sztokholmskie, więc chcieli na chwilę zajrzeć do środka. Niemniej jednak zajrzenie na chwilę nie było możliwe. Zwiedzanie pawilonu jest dostępne tylko z przewodnikiem, o konkretnych godzinach, i to tylko w sezonie letnim.
Moi rodzice zdecydowali się poczekać do podanej godziny na zwiedzanie pawilonu, ale szybko się okazało, że są tu jedynymi zwiedzającymi. Okazało się też, że zwiedzanie odbywa się tylko po angielsku i szwedzku, a oni nie mówią w żadnym z tych języków... Ot, chcieli po prostu na chwilę zajrzeć do środka, nic więcej. Przewodniczka miała wyraźnie nadzieję, że dołączę do nich jako tłumacz (zwłaszcza po "Och, my nie mamy przewodnika po polsku..."), ale naprawdę nie byłam tym zainteresowana. Na szczęście udało się znaleźć kompromis ;). Pani opowiedziała nam krótką historię pawilonu jeszcze przed wejściem, ja zaś szybko tłumaczyłam, a potem moi rodzice poszli za nią na spokojny spacer po komnatach w swoim własnym tempie ;). Sukces!
Moi rodzice nie spędzili w środku zbyt dużo czasu, nie zdążyłam się nawet wynudzić, spacerując po parku i czekając na nich ;). W pobliżu pawilonu odkryłam też przyjemny budyneczek, który okazał się Świątynią Echo.
Obecnie jest to nawet bardziej świątynia niż na początku, bo pierwotnym założeniem było wykorzystanie z tego miejsca przez rodzinę królewską na posiłki w porze letniej. Słyszałam, że teraz jest to popularne miejsce na śluby, co jestem w stanie zrozumieć (przy ładnej pogodzie, oczywiście ;) ), bo miejsce jest naprawdę piękne.
Choć nie mieszkam jakoś szczególnie daleko od tego parku, tak się jakoś złożyło, że zajrzałam tam tylko dwukrotnie - wiosną i latem. Jak widać na zdjęciach, w żadnym z tych dni pogoda jakoś specjalnie nie dopisała, więc ciężko było w pełni nacieszyć się czasem spędzonym w parku. Może wkrótce wybiorę się, by zobaczyć też Hagaparken podczas złotej szwedzkiej jesieni ;)
Wspinając się ścieżką na niewielkie wzgórze, dotrzemy do miejsca, które nie wygląda na szwedzkie wcale a wcale. Chińską pagodę postawiono tu na rozkaz króla Gustawa III i jest to otwarty ośmioboczny budynek z dachem na kształt namiotu, ozdobionym głowami smoków.
Kolejna egzotyczna część Hagaparken położona jest w pobliżu chińskiej pagody i jest związana z... Turcją. Turecki Pawilon to również jeden z elementów atrakcji, które Gustaw III chciał widzieć w swym parku. Dla mnie ten budynek jest akurat trochę nudny, bo jest bardzo prosty i pusty w środku (w sumie do środka się nawet nie da wejść)...
Teraz już nie mogę się doczekać, aż wszystkie parki pokryją się dywanem z kolorowych liści... Uwielbiam złotą jesień - dopóki jest słonecznie, oczywiście ;). Miejmy nadzieję, że tym razem szwedzka pogoda mnie nie zawiedzie ;).
2 Komentarze
Ajć! To mój park, mieszkam od niego kilkaset merów i delektuję się nim często ;-)
OdpowiedzUsuńWiem :) Ładną masz tę okolicę ;)
Usuń