Nie nastawiaj się na zbyt dużo - uprzedziła mnie koleżanka jeszcze przed wyjazdem. - Mamy stare miasto i trochę ruin, ale to nic w porównaniu do tego, co macie w Europie. A że z koleżanką wiosną zobaczyłam kawałek Włoch, więc wiedziała ona bardzo dobrze, z jaką radością wchodzę do każdego kościoła czy muzeum i zatrzymuję się przy wszystkich ruinach. Tutaj jednak miało być inaczej. Zabytków przedkolumbijskich w Panamie właściwie nie ma, z epoki kolonialnej pozostały w większości ruiny na wybrzeżach. Panama rozwijała się głównie w XIX i XX wieku - najpierw jako część Wielkiej Kolumbii, potem pod opieką Stanów Zjednoczonych. Wpływy obu państw są do dziś bardzo widoczne - Panama przypomina mi właśnie coś pomiędzy Kolumbią a Stanami (z moich wyobrażeń, bo tam mnie jeszcze nie było ;)). Tylko zabytków za dużo tu nie ma...
...ale to nie znaczy, że nie ma ich wcale! ;) Tylko w samej stolicy znajdziemy dwa miejsca, gdzie historia Panamy przebija na każdym kroku. To Casco Viejo i Panama Viejo - oba mają dziś status zabytku i są wpisane na listę UNESCO. Zaczynamy od tego pierwszego - Casco Viejo (albo Casco Antiguo) to panamska starówka. Założono ją w 1673 roku z inicjatywy Antonia Fernándeza de Córdoby na niewielkim, wciskającym się w Zatokę Panamską, półwyspie. Większość pierwotnej zabudowy została na przestrzeni lat odnowiona, jednak wśród bardziej współczesnych budynków zobaczymy też ruiny tych XVII-wiecznych. Najbardziej rzucają się tam w oczy ruiny klasztoru jezuitów, ale wstęp tam mają jedynie koty... ;)
Na panamskiej starówce królują też kościoły. Może nie opływają złotem jak co niektóre w Kolumbii czy Ekwadorze, ale i tak epoka kolonialna wraz ze swym bogactwem odcisnęła na nich swój ślad. Kościołom jednak poświęcę oddzielny wpis (co chyba nikogo nie dziwi ;) ), inaczej ten rozrósłby się do niewyobrażalnych rozmiarów. Podobno obecny prezydent mocno wspiera religię, dzięki czemu wiele starych kościołów mogło zostać wyremontowanych. Niestety, podczas mojej wizyty remontowana była też katedra przy głównym placu (Plaza Mayor) i nie dane mi było wejść do środka. Katedrę w Panamie budowano przez 108 lat, a budowę ukończono w 1796 roku. Na pocztówkach wyglądała ładnie, na moich zdjęciach to tylko sterta rusztowań... :(
Choć dziś Casco Viejo to jedna z najbardziej reprezentacyjnych dzielnic Panamy, to nie zawsze tak było. Jeszcze kilka lat temu było tu bardzo niebezpiecznie i do dziś wiele niezaktualizowanych przewodników informuje, żeby nie chodzić tu samemu, zwłaszcza po zmroku. Jednak miasto zabrało się za Casco Viejo, wypędzono stąd niebezpieczne grupy, meliny odnowiono, a budynki zaczęto sprzedawać. Szybko rozgościły się tu hotele, restauracje i sklepy z pamiątkami, zamieniając Casco Viejo w piękną, tradycyjną starówkę. Proces odnowy wciąż trwa, dlatego stare miasto wydaje się pełne kontrastów. Z jednej strony odnowione budynki, siedziby ministerstw i prezydenta, najlepsze restauracje... a z drugiej setki rusztowań i ruiny wciąż czekające na odnowienie. Nieraz jedno tuż obok drugiego.
Ciekawym miejscem upamiętniającym jeszcze nie tak dawną historię Casco Viejo jest American Trade Hotel. Zanim budynek został odnowiony i zamieniony w luksusowy hotel, była to jedna z wielu spelun, które lepiej omijać szerokim łukiem. I, jak to w takich miejscach bywa, większość ścian pokrywały graffiti. Ktoś wpadł na genialny pomysł, by tę sztukę uwiecznić i naściennym malunkom porobiono zdjęcia, zanim całość zamalowano. Z tych zdjęć zrobiono kolaż, którym wytapetowano klatkę schodową w hotelu - całość robi niesamowite wrażenie. Miły pan u wejścia nie dość, że wpuścił nas do środka, to jeszcze opowiedział całą historię (i do tego po angielsku! ;) ).
Większa część zabudowy Casco Viejo pochodzi już z XIX i XX wieku i jest mieszanką najróżniejszych stylów - m.in. późno kolonialnego, karaibskiego czy francuskiego. Duże zmiany w budownictwie przyniósł początek XX wieku, gdy Amerykanie zaczęli budowę Kanału Panamskiego.
Bliżej wybrzeża znajduje się kolejny z głównych placów Casco Viejo - Plac Francji (Plaza de Francia), widoczny z daleka dzięki wysokiemu obeliskowi z kogutem na szczycie. Miejsce to powstało nie tak znowu dawno temu, bo dopiero w 1922 roku, żeby upamiętnić Francuzów pracujących przy budowie Kanału. Ponieważ pod koniec XIX wieku, jeszcze zanim Amerykanie się dorwali do Panamy, prace nad Kanałem prowadziła francuska spółka, która jednak nie sprostała temu zadaniu. Sukcesu nie osiągnęli, ale plac im się należy ;).
Jak każda starówka, Casco Viejo zachwyca dziesiątkami niewielkich uliczek, w których można się z radością zgubić. Wszędzie biegają koty, na dworze panuje ponad 30 stopni, ale wiatr znad oceanu pomaga nieco znosić upały. W mniejszych sklepikach czy na straganach lepiej próbować się dogadać po hiszpańsku, ale w obiektach turystycznych (jak np. w Muzeum Kanału) bez problemu dogadywałam się po angielsku.
Casco Viejo żyje także po zmroku. Aż ciężko uwierzyć, że jeszcze kilka lat temu odradzano wieczorne spacery po tej dzielnicy. Teraz zaczepiali nas tylko naganiacze z okolicznych restauracji - zarówno po hiszpańsku, jak i angielsku, kiedy usłyszeli, że między sobą rozmawiamy w tym drugim języku. W okolicy szybko brakuje miejsc parkingowych, a kluby i bary są pełne ludzi. Przy okazji odkryłyśmy ciekawostkę - jeden bar może oferować różne ceny. Na krytym podwórku za drinki płaciłyśmy 3,5$ (14,25 zł), podczas gdy na turystycznym tarasie cennik wskazywał już 7$ (28,50 zł)... Wiedzą, jak robić biznes na turystach ;).
PANAMA VIEJO
A teraz ze starego miasta przenieśmy się do miasta... jeszcze starszego. Bo to nie przypadek, że Casco Viejo powstało właśnie w 1673 roku. Zaledwie dwa lata wcześniej walijski pirat Henry Morgan zaatakował i zniszczył pierwsze wybudowane w tej okolicy miasto, zwane właśnie Panama Viejo.
Osada powstała w 1519 roku pod przywództwem Pedra Ariasa Dávili i już w 2 lata później uzyskała status miasta. Początkowo zamieszkiwana przez 100 osób, z czasem dobiła 10000 mieszkańców. Zanim doszczętnie zniszczył ją atak piratów, Panama Viejo przetrwała kilka pożarów, ataki piratów oraz tubylców z Darien, a nawet trzęsienie ziemi. Dopiero po zniszczeniach dokonanych przez oddział Henry'ego Morgana zdecydowano, że lepiej przenieść miasto w inne miejsce, kilka kilometrów dalej na zachód.
Z turystycznego punktu widzenia Panama Viejo składa się z dwóch części: muzeum oraz kompleksu archeologicznego. Miejscowi mogą kupić bilety oddzielnie - za 4$ (16,30 zł) za muzeum oraz 8$ (32,60 zł) za wstęp na teren ruin, albo nieco taniej zakupić bilet na cały obiekt. Dla obcokrajowców nie ma zniżek ani podziału - jest tylko jeden bilet za 12$ (48,85 zł). Ja dotarłam na miejsce dość późno, niespełna godzinę przed zamknięciem, i wiedziałam, że wszystkiego zobaczyć nie dam rady. Miałam to szczęście w nieszczęściu, że pani na kasie zgodziła się ze mną i zaproponowała jeden z dwóch biletów dla miejscowych. Wychodząc z założenia, że informacje zawsze mogę doczytać w internecie, zrezygnowałam z muzeum i od razu poszłam w kierunku ruin. Przy większości budynków i tak znajdowały się informacje o ich historii, a także szkice z mapą miasteczka z XVII wieku.
Kompleks archeologiczny jest dość spory, więc - żeby ułatwić zwiedzanie - po głównych trasach krążą niewielkie pojazdy. Początkowo trzymałam się od nich z daleka. Co to w końcu za przyjemność jechać tylko główną ścieżką i obserwować ruiny z pewnej odległości? Wchodziłam wszędzie tam, gdzie wejście nie było zabronione i zatrzymywałam się przy każdej tablicy informacyjnej. Takie zetknięcie z historią było dla mnie niezmiernie fascynujące :). Jednak w drodze powrotnej zdecydowałam się na kurs do wyjścia - spacer w ponad 30 stopniach bywa jednak męczący ;).
A niektóre obszary naprawdę wyglądały jak ruiny jakiegoś dawnego miasta w środku dżungli... Początkowo zastanawiałam się, czy chce mi się jechać do Panama Viejo - w końcu to godzina jazdy komunikacją miejską, jest gorąco, mało czasu na miejscu... I owszem, czasu było mało i jest to jedyna rzecz, której żałuję. Bo Panama Viejo to genialne, piękne i fascynujące miejsce. Casco Viejo zresztą też. Zakochałam się w starej Panamie ;)
0 Komentarze