Więc oto mamy sobotni poranek a ja już nie myślę o spaniu. Nawet nie myślałam o leniwym sobotnim poranku w łóżku, bo trzeba było zrobić pranie. W Polsce pewnie po prostu obróciłabym się na drugi bok i stwierdziła, że mam to gdzieś, pranie zrobię o innej porze. Ale nie w Szwecji. Jeśli nie zrobię prania o wybranej godzinie, najprawdopodobniej nie będę mogła tego zrobić za szybko i w końcu wybiorę kolejny weekend. Dlaczego? Bo wszystkie sensowne wieczorne godziny w dni robocze są zarezerwowane na ponad tydzień przed.
Zarezerwowanie terminu prania to coś bardzo dziwnego dla kogoś przyzwyczajonego do tego, że pralkę ma się po prostu w domu. Szwedzi zazwyczaj nie mają. Zazwyczaj, bo czasem - to jasne - można znaleźć osobę, której nie widzi się uczestniczenie w tym systemie rezerwacji i uważa, że dużo wygodniej jest mieć własną pralkę w domu. Spotkałam takie osoby, gdy szukałam mieszkania do wynajęcia - właściciele uznawali posiadanie pralki za kolejną zaletę mieszkania - "Nie musisz schodzić do piwnicy i czekać na swoją kolej!". Tutaj nie miałam tyle szczęścia i mieszkam w normalnym szwedzkim stylu ;). Rezerwuję pralnię kilka dni przed, biorę swoje ubrania i schodzę do piwnicy :).
W miejscu, gdzie poprzednio mieszkałam, była tylko jedna pralka i jedna suszarka, co bardzo wydłużało cały proces. Rezerwowało się pralnię na 4 godziny, modląc się, by udało się w tym czasie zrobić 2 prania (z całkowitym ich wysuszeniem). Tutaj jest 2+2 i czas, na jaki się rezerwuje maszyny, to 3 godziny. Mi to wystarczy, a jeśli potrzeba więcej, zawsze można zarezerwować inną godzinę. Ale warto zwrócić uwagę, że w wielu miejscach można zarezerwować tylko jeden termin - jeśli potrzeba więcej, kolejną datę ustala się dopiero po minięciu pierwszej.
System, tak jak i wszystko inne, ma swoje wady i zalety. Musisz być dobrze zorganizowany i pomyśleć zawczasu o wszystkich wyjazdach itp., by zarezerwować pranie we właściwym czasie. Ale z drugiej strony, nie musisz się martwić, że gdy twoja pralka się zepsuje, to przyjdzie sąsiad z dołu narzekający na zalany sufit ;). I wszędzie można usłyszeć, że pranie jest najlepszą wymówką, jeśli nie chce się brać udziału w czymś, co planują znajomi. "Przykro mi, zarezerwowałem pranie na tę godzinę" jest powszechnie akceptowanym wyjaśnieniem, dlaczego nie możesz wyjść wieczorem ;). I - oczywiście - nie trzeba robić tak jak ja, rezerwując pranie na sobotni poranek. Ale biorąc pod uwagę, że po wielu deszczowych i szarych dniach, dzisiaj Sztokholm obudził się cały w słońcu - to niemalże grzech spędzić taki dzień w domu, robiąc pranie... Więc za godzinę zabieram swoje ubrania z suszarki i idę porobić zdjęcia szwedzkiej jesieni ;).
3 Komentarze
Od około miesiąca też planuję wpis o praniu :d Chyba żadna polska blogerka nie uniknie tego tematu.
OdpowiedzUsuńDziękuję też za cierpliwe odpowiedzi pod poprzedniimi komentarzami. Trochę Cię wymaglowałam....ale zawsze jestem niezmiernie ciekawa historii Polek w Sztokholmie/Szwecji :)
Czekam na więcej postów!
Dla mnie tematem "nie do uniknięcia" są Systembolagety :D Ale wszędzie już tyle o tym napisano, że nie przychodzi mi do głowy oryginalny wpis na ten temat :)
OdpowiedzUsuńA z mojego bloga raczej historii "pozaszwedzkiej" niewiele można wyczytać, bo zakładając go wyszłam z założenia, że wolę się dzielić swoimi spostrzeżeniami niż życiem prywatnym w codziennych wpisach. Więc w sumie żeby się czegoś dowiedzieć, to trzeba pytać :D
Hmmm, te publiczne pralnie są tutaj moją zmorą.
OdpowiedzUsuńMarzę o własnej pralce, choćby praleczce, ale łazienki tutaj takie małe a w kuchni pralki sobie nie wyobrażam...