W Wieliczce byłam tylko raz i to już całe lata temu, ale wciąż pamiętam, jak wielkie wrażenie to miejsce wywiera. Biorąc pod uwagę, że ta kopania soli już od prawie 40 lat znajduje się na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, wygląda na to, że podoba się nie tylko mi ;). Ale aż do listopada nie miałam pojęcia, że takie miejsce kultu, głęboko pod ziemią w kopani soli, znajduje się także w Kolumbii. I choć zazwyczaj staram się tego unikać, jadąc do Zipaquiry wiedziałam, że i tak będę porównywać.
Patrząc tylko z historycznego punktu widzenia, istnieje znaczna różnica pomiędzy obiema kopalniami. Gdy polscy książęta i królowe wspierali szybki rozwój kopalni soli, Ameryce Łacińskiej wciąż brakowało jakichś dwóch stuleci do przybycia Hiszpanów. Najstarsza kaplica (św. Antoniego) w Wieliczce pochodzi z końca XVII w., najpopularniejsza - Kaplica św. Kingi - z końca XIX w. W porównaniu z tym wszystkim, katedra z soli w Zipaquirze, której budowa rozpoczęła się w 1950 r., wydaje się być całkiem nowa... i odmienna. Łatwo zauważyć, że miejsce to nie jest tak związane z historią i tradycją kraju, jak ma to miejsce w przypadku Wieliczki w Polsce. Ale Zipaquira ma też wiele swoich zalet. Jako że po latach korzystania ze starego kościoła, w 1995 roku otwarto nową katedrę, można było w niej wykorzystać wiele nowych i interesujących rozwiązań, które sprawiły, że kopalnia soli w Zipaquirze stała się jedną z najpopularniejszych atrakcji turystycznych w Kolumbii.
Bilet może obejmować nie tylko wstęp do katedry, ale także wiele innych atrakcji. Wokół wejścia do kopalni znajduje się park, ściana wspinaczkowa oraz muzeum. A w muzeum przewodnik pokazuje prezentację, gdzie można zobaczyć różne kopalnie soli na świecie. Tylko dwie z nich są zaznaczone czerwonymi pulsującymi kropkami: Zipaquira i Wieliczka. Pokazują nawet zdjęcia z Kaplicy św. Kingi! Ten polski akcent w środku Kolumbii wywołał uśmiech na mojej twarzy. W internecie doczytałam, że kopalnie w obu krajach regularnie ze sobą współpracują :)
Pierwszy cud Kolumbii - informuje znak przy wejściu. Jeśli to prawda, nie możemy go przegapić i kierujemy się prosto do wejścia. Chociaż na zewnątrz jest bardzo ciepło i chodzimy tylko w t-shirtach, to po zejściu pod ziemię natychmiast zakładamy kurtki.
Teoretycznie trasę powinniśmy pokonywać z przewodnikiem (po hiszpańsku), ale było tyle osób, że podążanie za grupą było niemożliwe. Dodatkowo ta kobieta miała taki piskliwy głos jak mysz... O nie, szybko zdecydowaliśmy się na zwiedzanie na własną rękę.
Rozpoczęliśmy zwiedzanie kopalni od Drogi Krzyżowej. Mija się 14 małych kapliczek z krzyżami i klęcznikami zrobionymi z soli. Dla mnie najciekawsze były te, za którymi znajdowała się przepaść. Wszystkie były oświetlone kolorowymi światłami.
W końcu (jako że 14 stacji było dość do siebie podobnych, więc szybko się znudziłam) dotarliśmy na niewielki balkon tuż naprzeciwko ołtarza w katedrze. Widok był niesamowity, zwłaszcza na ogromne kolumny kościoła. Zwróciłam też uwagę na rzeźby aniołów, które postawiono w wielu miejscach w kopalni,
Jakkolwiek przyjęła się nazwa "solna katedra", kościół nie jest siedzibą żadnego biskupa, a nazwa ta funkcjonuje tylko dla przyciągnięcia turystów. Oficjalną siedzibą biskupa w Zipaquirze jest katedra p.w. Świętej Trójcy is św. Antoniego z Padwy, o której wspominałam już tutaj.
Schodząc w dół z balkonu, wreszcie docieramy do głównej części kościoła. Katedra solna znajduje się aż 200 metrów pod ziemią.
Jedną z rzeczy dodających jakiejś "magii" katedrze są niewątpliwie światła. Wszystkie elementy kościoła są podświetlone, a kolory zmieniają się od czasu do czasu, jakkolwiek podczas naszej wizyty to były przede wszystkim niebieski i fioletowy :).
W oparciu o słynne "Stworzenie Adama" Kolumbijski artysta, Carlos Rodriguez Arango, stworzył rzeźbę "La creación del Hombre". Jest ona umieszczona z tyłu katedry, naprzeciwko ołtarza.
Zwiedzając kopalnię, warto rozglądać się dookoła cały czas, bo wszędzie jest pełno pięknych dekoracji :)
Mała kapliczka po boku. Weszliśmy do środka, oglądając obrazy i rzeźby we wnękach i w pewnym momencie zostałam całkowicie zaskoczona, gdy zobaczyłam obraz przedstawiający Czarną Madonnę! Ostatnie, czego mogłabym się tam spodziewać... Chociaż, jeśli współpracują z polskimi kopalniami... ;)
Zdecydowaliśmy się też na przejście Trasy Kopalnianej. Trwa około 30 minut i najpierw musieliśmy poczekać, aż wróci poprzednia grupa, jako że nie było więcej kasków. W końcu je otrzymaliśmy i podążyliśmy za przewodnikiem.
Pierwsza część trasy była zaskakująca i zobaczyliśmy nawet jedną dziewczynę, która nie chciała wejść do tunelu. Powód był dość oczywisty: było wąsko i ciemno. Chodziło o to, by położyć dłoń na ramieniu osoby przed sobą, a drugą opierać o ścianę. I iść, powoli. Tunel był krótki, ale szliśmy w kompletnej ciemności. Po prostu, żeby poczuć, jak czują się górnicy, gdy skończy im się bateria w lampie, a oni są wciąż pod ziemią...
Kiedy już przeszliśmy przez tunel, zapowiedziano krótką przerwę w marszu. I polecono szukać małych kawałków pirytu na ziemi. A kiedy każdy już coś znalazł, przeszliśmy do kolejnej sali, gdzie podzielono nas na grupy.
I rozpoczęły się zawody! Która grupa wydobędzie więcej soli? Niestety, nie wygraliśmy :(. Ale jako pamiątkę z trasy kopalnianej każdy otrzymał bryłkę soli.
Było tam też specjalne audytorium, przygotowane na grę świateł. Na wielkich ekranach wyświetlano różne wzory przy akompaniamencie muzyki. A jako że byliśmy tam w drugiej połowie grudnia, głównym tematem były święta. Poniżej możecie zobaczyć krótkie wideo, które tam nagrałam :)
Na koniec poszliśmy do innego audytorium, gdzie wyświetlali film w 3D. Zapoznaliśmy się tam trochę z historią wydobycia soli w Zipaquirze. Całe wideo było po hiszpańsku, ale z angielskimi napisami (niestety, nie zawsze były dobrze widoczne).
Pod koniec zwiedzania... co powiecie na najpopularniejszy miejscowy specjał? Filiżankę kolumbijskiej kawy - 180 metrów pod ziemią! Cóż, nie skorzystałam. Nie lubię kawy :P.
0 Komentarze