Wieje. Tak bardzo wieje nawet na wybrzeżu, że sam pomysł wejścia na prom i popłynięcia gdzieś na wyspy wydaje się szalony. Ale prognoza pogody zapowiada, że ten wietrzny dzień z odrobiną słońca to najładniejszy dzień podczas tej Majówki i jeśli nie popłyniemy na Suomenlinna teraz, nie zrobimy tego tym bardziej podczas następnych dni. A być w Helsinkach i nie zobaczyć tej wyspy to jak być w Rzymie i nie zobaczyć Koloseum... No dobra, może trochę przesadziłam z tym porównaniem :P. Ale fakt jest taki, że Suomenlinna to nie tylko największa atrakcja Helsinek według wszystkich przewodników turystycznych, ale właściwie najciekawsze miejsce w fińskiej stolicy. Więc może i narzekamy na zimno, ale na prom wsiadamy.
Promy wyruszają z wybrzeża na Placu Targowym. Bilet dwunastogodzinny na tę linię kosztuje 5 EUR i można go kupić w maszynie na brzegu albo w kasie biletowej. Rejs jest bardzo krótki, trwa może z 15 minut, ale nie decydujemy się wyjść na pokład i tylko robimy zdjęcia przez szybę w oknie, rozkoszując się ciepłem w kabinie.
Ale bardzo szybko docieramy na wyspę i musimy zostawić ciepły prom, by znów zmierzyć się z wietrzną pogodą. Wita nas wielki znak z logo UNESCO i nazwą fortecy zarówno po fińsku, jak i po szwedzku. Właściwie ta nazwa śmieszy mnie, jako że oficjalna nazwa po fińsku to Suomenlinna, co znaczy "Fiński Zamek", a po szwedzku - Sveaborg, czyli "Szwedzka Twierdza"... Wygląda na to, że Szwedzi nie potrafili w pełni pogodzić się z faktem, że ta wyspa już do nich nie należy i wciąż używają pierwotnej nazwy ;)
Z wybrzeża Suomenlinna rozciąga się ładny widok na Helsinki, ale nie przyglądamy mu się zbyt długo. Chcąc się skryć trochę przed silnym wiatrem, kierujemy się w głąb wyspy.
Przechodzimy przez bramę w budynku, który obecnie pełni funkcję centrum turystycznego. Jako że wzięliśmy już mapy wzbogacone w krótkie informacje praktyczne z promu, nie musieliśmy tam zaglądać, ale od razu rozpoczynamy zwiedzanie. Przez Suomenlinna biegnie Niebieski Szlak - ścieżka o długości ok. 1,5 km, która łączy najważniejsze punkty na wyspie. Podążamy nią, jakkolwiek od czasu do czasu zbaczamy ze ścieżki, kiedy widzimy na mapie coś ciekawego.
Jakkolwiek Suomenlinna to głównie atrakcja turystyczna i miejsce konferencji oraz bankietów, wciąż zamieszkuje ją ok. 900 osób.
Kościół Suomenlinna to pierwszy budynek, który zauważamy po wejściu w głąb wyspy. Został on zbudowany w 1854 jako kościół prawosławny, jako że wyspa należała wtedy do Rosjan. Kiedy została przejęta przez Finlandię, kościół zamieniono na ewangelicko-luterański. Niestety, nie mamy możliwości wejścia do środka.
Pierwszy etap Niebieskiego Szlaku nie zapowiada się zbyt ciekawie - punkty na mapie oznaczają kawiarnię, salę konferencyjną, bibliotekę... Zamiast zaglądać tam, spacerujemy po okolicy i na własną rękę odkrywamy wyspę.
Przed przekroczeniem niewielkiego mostku łączącego wyspy tworzące Suomenlinna, decydujemy się na krótki odpoczynek w Suomenlinna centrum. To czas na gorącą czekoladę i rozgrzanie się, próbę zapomnienia o chłodzie na zewnątrz. W tym samym budynku znajduje się też muzeum poświęcone twierdzy - jedyne muzeum na wyspie otwarte przez cały rok. Wszystkie pozostałe można zwiedzać tylko w lecie.
Bilet do muzeum Suomenlinna kosztuje 6,5 EUR i zdecydowanie warto tam zajrzeć. Choć wcześniej czytałam nieco o historii twierdzy, ale w muzeum dowiaduję się wielu ciekawych rzeczy. Zaczynamy zwiedzanie od krótkiego filmu, prezentującego w skrócie historię Suomenlinna.
Forteca należała najpierw do Szwecji, potem do Rosji, a w końcu do Finlandii i muzeum można znaleźć przedmioty z każdej ery. Jest tam też specjalna wystawa dotycząca obecnej roli wyspy oraz budowy statków.
Muzeum zwiedzone, historia poznana, czas kontynuować spacer po wyspie! Możemy tu zobaczyć już bardziej obronną część Suomenlinna, zamiast domków i budynków użyteczności publicznej - mury i tunele.
Wejście do środka nie jest zabronione, ale zakładam, że wypadałoby mieć na sobie porządne kalosze, jako że zamiast ziemi mamy pod nogami niewielkie jeziorko ;).
To zdecydowanie moja ulubiona część Suomenlinna i nawet okropny wiatr nie może mnie powstrzymać od ponownego zejścia z Niebieskiego Szlaku i odkrywania murów i budynków na własną rękę. Naprawdę potrafię zrozumieć, dlaczego ta wyspa została wpisana w 1991 r. na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i jestem pewna, że w sezonie letnim musi tu być niesamowicie i pełno ludzi.
W tej części wyspy Niebieski Szlak omija wiele pięknych miejsc i znów skupia się na restauracjach i muzeach. Jako że restauracje są dla nas za drogie, a muzea zamknięte, wciąż wolimy łazić sobie poza szlakiem.
W centrum Wielkiego Dziedzińca znajduje się grób Augustina Ehrensvärd - założyciela fortecy, która stała się jego życiowym dziełem. Cytując Wikipedię: "Wiele z konstrukcji na Sveaborg uznaje się za cuda architektury. Augustin Ehrensvärd był także dowódcą Floty Szwedzkiego Archipelagu od 1756 do 1766 r. i od 1770 aż do swojej śmierci w 1772 r."
Wzmagający się wiatr to znak, że znów zbliżamy się do wybrzeża. Mapa informuje nas, że na prawo zobaczymy plażę. Cóż... no jest tam plaża, ale jest bardzo malutka i kompletnie pusta. Jakoś potrafimy to zrozumieć i nie chcemy być pierwszymi masochistami, którzy tam zejdą w takim zimnie ;).
Ta część Suomenlinna wygląda jak tolkienowskie Shire! Jakkolwiek kwatery wojskowe (bo zakładam, że taka była rola tych małych domków) pokryte trawą tworzą przepiękny krajobraz, w środku są puste, ciemne i brudne. Więc skupiam się na podziwianiu widoku z zewnątrz ;).
Wzdłuż wybrzeża ciągnie się też długa ścieżka z ustawionymi armatami. Na mapie miejsce to jest nazwane nasypy i broń na Kustaanmiekka. Nie było zbyt łatwo zrobić zdjęcie armatom bez ludzi na nich, a to nawet jeszcze nie sezon... A wszyscy ci ludzie nosili szaliki, rękawiczki, grube kurtki... Szybko decydujemy się opuścić wietrzne wybrzeże, wiosenne kurtki i brak rękawiczek to nie najlepszy pomysł :P.
Niebieski Szlak kończy się przy Bramie Królewskiej, skąd w lecie odpływają promy. To była brama wejściowa do Suomenlinna, zbudowana w miejscu, gdzie szwedzki król Adolf Fryderyk przybił do brzegu na inspekcję fortecy. Jako że w maju jeszcze nie pływają stąd promy, musimy wrócić spacerkiem do miejsca, gdzie przybyliśmy na Suomenlinna. Myślę, że zobaczyliśmy wszystko, co powinniśmy byli tam zobaczyć, jakkolwiek żałuję, że pogoda nie pozwoliła nam w pełni nacieszyć się zwiedzaniem wyspy, zwłaszcza, że nie sądzę, byśmy mieli wkrótce znów zawitać do Helsinek. I nie żałuję wypadu na Suomenlinna - to zdecydowanie najciekawsza część Helsinek!
2 Komentarze
Pogoda jest jaka jest, ale miejsca urocze!
OdpowiedzUsuńzdecydowanie! dlatego też nie mogliśmy go sobie odpuścić :)
Usuń