Google: "Co robić w Sztokholmie?". Czy to desperacja, jeśli nie ma się kompletnie żadnych planów na weekend? Google wyrzuca mi wyniki nie tylko w samym mieście, ale także poza nim. Przeglądając co niektóre, zwracam uwagę na małe miasteczko zwane Täby, które zdaje się być początkowym punktem trasy dookoła jeziora Vallentuna. Samo miasto Vallentuna już odwiedziłam i wiem, że ta okolica jest pełna kamieni runicznych. Więc wystarczył mi tylko szybki rzut oka na stronę internetową, by wiedzieć, gdzie spędzę niedzielny poranek.
Najprostszy sposób, by dotrzeć do Täby to pociąg (Roslagsbanan) z Universitetet (czerwona linia metra) i po 20 minutach jest się już w Täby Kyrkby. Szybko i łatwo ;). I - oczywiście - na miejscu nie ma żadnych drogowskazów do jakiejkolwiek atrakcji turystycznej. Podążając za GPSem w telefonie, idę na lewo od stacji, a w odległości zaledwie jednego kilometra jest mój główny cel: kościół Täby.
Główny kamienny kościół został wybudowany w połowie XIII wieku, chociaż uważa się, że wcześniej mógł w tym miejscu istnieć jeden drewniany. Pod koniec XVII wieku kościołowi podarowano ambonę z kościoła w Pałacu Królewskim. Ostatni, bo dodany dopiero w latach osiemdziesiątych XVIII wieku, był ołtarz autorstwa Jeana Erica Rehna. Zmierzając do Täby Kyrkan wiedziałam tylko, że pochodzi on z czasów średniowiecznych, nie znałam żadnych szczegółów. Dlatego też po wejściu byłam pod ogromnym wrażeniem.
Ściany i sklepienie kościoła pokryte są przepięknymi, kolorowymi malowidłami z dziesiątkami szczegółów. Przedstawiają one 66 scen z Biblii (głównie ze Starego Testamentu) i zostały namalowane pod koniec XV wieku przez Alberta Malarza. Po odnowieniu i wyczyszczeniu wszystkich w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, teraz wyglądają naprawdę niesamowicie.
Pospacerowałam też trochę po okolicznym cmentarzu, ale wyglądało na to, że właśnie zaczynała się msza, bo schodziło się coraz więcej ludzi, więc zdecydowałam się opuścić ten teren, by nie przeszkadzać.
Idąc prosto ulicą biegnącą obok kościoła, kierowałam się do obowiązkowego punktu. Jarlabankes bro - "Brama do królestwa runów". Czy to nie brzmi zachęcająco? W XI wieku był tutaj most ponad mokradłami, teraz są tu tylko kamienie wzdłuż drogi, znaczące to miejsce.
Tuż obok kamieni znajdują się tablice informacyjne, zarówno po szwedzku, jak i po angielsku. Można się z nich dowiedzieć o życiu Wikingów, kamieniach runicznych i o samym Jarlabanke oraz jego klanie. Wszystkie tablice zawierają też obrazki ze śmiesznymi komentarzami jak chociażby te dwa poniżej "Dlaczego by nie zbudować mostu?" i mój ulubiony - "Kolejny dzień w pracy" ;).
Oryginalny most miał 150 metrów długości i w jego skład wchodziły cztery kamienie runiczne. Oczywiście z biegiem lat został on zniszczony, ale że Szwedzi uwielbiają wszystko rekonstruować, część mostu została odbudowana ok. 10 lat temu. Z czterech kamieni runicznych zostały tylko dwa, otwierające "bramę".
Planowałam trochę pospacerować po Täby, ale pogoda mi nie sprzyjała. Chmury robiły się coraz ciemniejsze, a już po chwili musiałam uciekać przed deszczem.
Ale zamiast wracać bezpośrednio do Sztokholmu, zdecydowałam się na krótką przejażdżkę pociągiem i wysiadłam na stacji Tibble, zaledwie kilka kroków od Täby Centrum.
W Täby Centrum znajduje się główna biblioteka tego małego miasta, w której można zobaczyć rekonstrukcję najpotężniejszej kobiety Wikingów. Estrid była babcią Jarlabanke, a jej grób odkryto w 1995 r. Twórca modeli pracował w oparciu o jej czaszkę i stworzył model przedstawiający jak ta kobieta Wikingów mogła kiedyś wyglądać. Zapomniałam tylko o jednym szczególe - była niedziela. Więc tylko postałam sobie przed drzwiami do biblioteki, wpatrując się w tabliczkę "zamknięte" :P.
Taka wycieczka nie zajmuje zbyt dużo czasu, więc jest idealna ot tak, na jedno popołudnie. I pozwala zapoznać się lepiej z czasami Wikingów - oczywiście, jeśli ktoś lubi taką tematykę ;).
0 Komentarze