Advertisement

Main Ad

E jak egoizm

Jakiś czas temu natrafiłam na artykuł w internecie o bardzo niezachęcającym tytule: "5 depresyjnych skutków ubocznych wyprowadzki za granicę, o których nikt ci nie powie". Więc, oczywiście, musiałam go przeczytać. Jeszcze mniej zachęcający był fakt, że właściwie musiałam się zgodzić ze wszystkimi zamieszczonymi tam punktami, choć mieszkam tu przecież ledwo ponad rok. Ale z tego wszystkiego jedna rzecz utkwiła mi najbardziej w głowie. Emigracja jest samolubną decyzją. Nieważne, jaki byłby główny powód wyjazdu za granicę, zawsze jest to samolubne.
Artykuł zaczyna się od kilku zdań, które bardzo celnie trafiają w punkt.

"Nieważne jak bardzo starasz się to osłodzić, przeprowadzka za granicę to istotnie samolubny wybór. To świetnie, że spełniasz swoje marzenia i wybierasz życie, jakie (jak myślisz) chcesz, ale naprawdę, nie uszczęśliwiasz nikogo więcej poza samym sobą.
Jeśli zostałeś pobłogosławiony wspaniałą rodziną i przyjaciółmi, zrobią oni wszystko, by ukryć swoje prawdziwe uczucia przed tobą. Nie zechcą cię obciążać swoimi wątpliwościami, lękami i tymi myślami w stylu "co ty do cholery wyprawiasz?!". Powiedzą ci tylko: "Jeśli jesteś szczęśliwa, my też się cieszymy!"
Moi rodzice odwalili świetną robotę. (...) Ja byłam tak skupiona na sobie, sobie i tylko sobie, że byłam kompletnie i zupełnie nieświadoma ich bólu. (...) Moja przygoda stała się ich nieszczęściem."
Nigdy nie uszczęśliwisz wszystkich. Ale wyjazd za granicę sprawi, że pozostawisz za sobą smutne twarze. Jeszcze gorzej, bo właściwie w nowym miejscu zawsze jest tyle do roboty! Tyle się nagle zmienia, że wręcz naturalnie skupiasz się na tym, co dzieje się wokół ciebie, odkładając na "później" wszystkie te maile, rozmowy na Skype i całą resztę rzeczy, na które czekają ci, których się opuściło. Muszę przyznać, że sama się w tym zagubiłam podczas mojego pierwszego pobytu za granicą, w 2010 r. Wszystko to w Malmö było jak jakiś piękny sen, a ja byłam tak skupiona na swoim szczęściu, że nie chciałam w ogóle wracać do Polski. Myślę, że nikt z moich bliskich nie cieszył się, słysząc moje powtarzane w kółko "nie chcę wracać do domu" czy patrząc na mój nastrój jak jakieś emo związany z faktem, że jednak do domu wrócić musiałam. I ile razy słyszałam komentarze w stylu: "Nie rozmawiasz już ze mną!"... Cóż, na szczęście się już nauczyłam ;). I choć wciąż mówię, że nie chcę wracać do Polski, ale przynajmniej staram się wpadać z wizytą nieco częściej. A jeśli ktoś wciąż uważa, że nie poświęcam mu za dużo czasu - czekam w Sztokholmie, przyjaciele i rodzina są zawsze mile widziani ;).
Ok, żarty na bok, bo tak na poważnie naprawdę myślę, że emigracja = egoizm. Przeprowadziłam się tu dla faceta, szczerze wierząc, iż w mojej decyzji nie ma nic egoistycznego. Jak można nazwać samolubnym zostawienie za sobą wszystkiego, co się zna i kocha, dla kogoś innego? Ale myślę, że we wszystkim, w każdej decyzji, jest odrobina egoizmu. Wyjeżdżając z miłości, jedziesz po swoje własne szczęście, wierząc, że właśnie to uszczęśliwi cię bardziej niż to wszystko, co za sobą zostawiasz. Ciebie, nikogo więcej. Jeśli decydujesz się na emigrację z powodów finansowych, zawsze myślisz o poprawie swojego statusu finansowego (albo swoich bliskich, co i tak przełoży się pozytywnie na twoje życie). Jeśli wyjeżdżasz, bo potrzebujesz zmiany, przygody, chcesz zapomnieć o czymś złym z przeszłości... Czy nie skupiasz się wtedy na samym sobie? Ale z drugiej strony - odrobina egoizmu to dobra rzecz. Żyjemy w końcu swoim życiem i choć inni ludzie są oczywiście bardzo ważni, nie możemy opierać na nim swojego własnego życia. Dla mnie Szwecja była pod tym kątem dobrą lekcją i myślę, że w przyszłości powinnam być nawet nieco bardziej samolubna ;). Skupić się na tym, co JA lubię, czego JA potrzebuję i czego JA chcę... i próbować osłodzić to wszystko tym, którzy niekoniecznie się cieszą z moich decyzji.
Więc ja próbuję osłodzić ten niezbyt pozytywny post zdjęciami zachodu słońca na mojej pięknej wyspie Kungsholmen ;). A jeśli chcecie poczytać posty innych z "Alfabetu emigracji", zajrzyjcie tutaj:
- Obserwatore: E jak Etapy życia na emigracji
- Dee: E jak Elegia (żałobna)
- Zaczynam do początku: E jak Ebook

Prześlij komentarz

5 Komentarze

  1. A może czasem emigracja to próba uwolnienia się od egoizmu tych innych, którzy nas kochają, ale nie dają nam wolności?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie też :) Myślę, że to na tyle duża decyzja, że nigdy nie można na nią patrzeć tylko z jednej strony.

      Usuń
  2. Emigracja to bardzo indywidualna sprawa i trudna decyzja, niezależnie od jej powodów. Nie zgadzam się z tym, że to egoizm emigrującej osoby. Każdy przypadek jest inny. Poza tym żyjemy nie tylko dla innych ale i dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak szczerze to w ogóle nie myślałam o innych gdy zdecydowałam sie wyjechać. Byłam bardzo zraniona i uciekałam gdzie oczy poniosą, ale zaraz za mną podążyła rodzina. Przetarłam ścieżki innym, także do szczęścia

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zgadzam sie ze emigracja to egoizm. Nie rozumiem dlaczego egoizm.Wyjechalam ku radosci mojej rodziny ;) Moze za moich czasow bylo innaczej znaczy kiedy ja emigrowalam?
    Pozdrawiam z polodniowej Szwecji :)

    OdpowiedzUsuń