Advertisement

Main Ad

T.Love w Sztokholmie

Lubię T.Love, chociaż nigdy nie miałam możliwości naprawdę uczestniczyć w żadnym ich koncercie. Mówię "naprawdę", bo owszem, byłam na kilku ich juwenaliowych koncertach, ale kto pamięta cokolwiek z Juwenaliów... ;P Więc tym razem nawet cena 350 SEK (160 zł) nie wpłynęła na moją decyzję wybrania się na koncert 15 listopada. Bilety były dostępne w polskich sklepach, więc po prostu wybrałam się do tego najbliższego... i wyszłam stamtąd bez biletu, bo można było płacić tylko gotówką, a kto dziś nosi przy sobie gotówkę w Szwecji? :P Ale następnym razem byłam już przygotowana i już w połowie października miałam w szufladzie bilet na sztokholmski koncert T.Love :).
Chociaż sam koncert miał się zacząć o 19, klub Debaser Strand miał być otwarty już od 17. Było to wręcz idealnie, gdyż planowałam się wybrać najpierw na krótkie zakupy do centrum miasta, a potem przespacerować się na Hornstull, gdzie znajduje się klub. Na szczęście przestało padać, choć pogoda była... typowo listopadowa ;).
Ale że po zakupach wciąż miałam trochę czasu, zdecydowałam się pospacerować po Gamla Stan, które odwiedziłam już dziesiątki razy, ale chyba nigdy mi się to nie znudzi :).
W centrum Sztokholmu czuje się już nadchodzące święta i wszystkie dekoracje świąteczne zostaną zapalone już w ten weekend. Również w tę sobotę otwiera się jarmark bożonarodzeniowy na Gamla Stan! Wyczucie czasu jest idealne, bo słyszałam, że w ten weekend możemy spodziewać się w Sztokholmie pierwszego śniegu tej zimy :).
Dotarłam do klubu zaraz przed 17:30 i napotkałam zamknięte drzwi. Niezbyt szwedzka punktualność, jeśli idzie o otwieranie ;). Na szczęście nie czekałam więcej niż 10-15 minut i w końcu ochrona pozwoliła ludziom wchodzić. 25 koron za zostawienie kurtki w szatni (i znów gotówką, co się dzieje z tym krajem? ;) ) i usiadłam sobie w kąciku ze szklanką piwa, by poczekać na koncert.
Koncert zaczął się z niewielkim opóźnieniem i T.Love zadedykowało go ofiarom ataku w Paryżu, zaczynając występ od piosenki "Make war not love". Potem mogliśmy usłyszeć największe przeboje zespołu, takie jak "King", "IV LO", "Nie, nie, nie", "Bóg", "Warszawa" czy "Wychowanie". Chyba ze wszystkich najbardziej znanych utworów brakowało tylko "Chłopaki nie płaczą", choć publiczność prosiła o zagranie i tej piosenki :).
Publiczność świetnie się bawiła, choć atmosfera na koncercie była jednak zdecydowanie inna od wielu rockowych koncertów, w których dane mi było uczestniczyć w Polsce. Wiele osób sprawiało wrażenie, jakby po prostu przyszło posłuchać na żywo polskiej muzyki (co jest kompletnie zrozumiałe na emigracji), nie będąc nawet zbytnimi fanami T.Love. Myślę, że był to też jeden z powodów, dla których zespół grał głównie największe hity, które każdy powinien kojarzyć. Muniek miał świetny kontakt z publicznością, o co nietrudno w takim niewielkim klubie :). No i ta reakcja tłumu podczas początku "Jazzu nad Wisłą" była niesamowita, kiedy Muniek zmienił trochę tekst pierwszych linijek, śpiewając: "Znów dziś myślałeś o emigracji, to jest melodia twojej generacji"...
T.Love zeszło ze sceny przy dźwiękach piosenki "Potrzebuję wczoraj", choć - oczywiście - nie był to koniec koncertu, bo publiczność chciała więcej ;). Dlatego na bis mogliśmy usłyszeć jeszcze "Lucy Phere" oraz cover piosenki Marka Grechuty "Dni, których nie znamy". Cały koncert trwał ok. 1,5 godziny i bardzo mi się podobał :).
Z tego, co zrozumiałam, zespół obiecał spotkać się z fanami po koncercie, by każdy mógł zrobić sobie zdjęcie i dostać autograf. Chociaż w liceum starałam się wykorzystać każdą okazję, by mieć zdjęcie z artystą, którego lubię, chyba już wyrosłam z tego nawyku lata temu (czuję się tak staro, mówiąc to :P). Do tego ilość czekających była niezachęcająca, więc wolałam po prostu spokojnie wrócić do domu.
Jak widzę, na stronie Poloniainfo są już zdjęcia z koncertu i nawet wypatrzyłam siebie na niektórych tutaj. Ale wyglądam na nich na tak pozbawioną entuzjazmu (moja twarz wyraża coś w stylu "zabierzcie mnie stąąąd!", co przecież jest wręcz zupełnie przeciwne temu, co miałam wtedy w głowie... :P ), że zdecydowanie nie będę się dzieliła bardziej szczegółowo tymi zdjęciami :D

Prześlij komentarz

0 Komentarze