Słyszałam wiele pozytywnych opinii na temat nauki szwedzkiego na Folkuniversitetet, więc bardzo chciałam sama się o tym przekonać. Obecnie zbliżam się do końca drugiego kursu na poziomie A2. Albo chyba mogę już nawet powiedzieć, że kurs mam za sobą, bo ostatnie zajęcia będą we wtorek, w który spodziewam się zostać po godzinach w pracy. Przez dwa ostatnie miesiące uczęszczałam na kurs, zrobiłam cały poziom A2 i planuję rozpocząć kontynuację, B1, w maju. A teraz chciałabym powiedzieć kilka słów, czy warto sięgnąć po tę alternatywę dla SFI :).
[ Wszystko zaczęło się od kursu ] |
Listę kursów szwedzkiego na Folkuniversitetet możemy znaleźć tutaj. Są podzielone zgodnie z międzynarodowymi poziomami językowymi (CEFR - europejski system opisu kształcenia językowego): A dla początkujących, B dla średniozaawansowanych oraz C dla zaawansowanych, w przeciwieństwie do SFI. Każdy poziom jest podzielony na 2, zgodnie z poniższymi definicjami:
A1 - wypowiadanie się z pomocą i rozumienie bardzo prostych zdań;
A2 - rozumienie ogólnych kwestii w rozmowach osobistych, proste opisywanie życia, pracy, itp.;
B1 - zdolność uczestnictwa w codziennych rozmowach;
B2 - rozumienie głównego sensu skomplikowanych tekstów, całkiem komfortowe rozmowy na różne tematy;
C1 - czytanie wymagających teksów, efektywne używanie języka w codziennych sytuacjach bez potrzeby szukania słów;
C2 - prawie płynne używanie języka w mowie, piśmie, słuchaniu oraz czytaniu.
Więc póki co jestem na etapie "rozumienia ogólnych kwestii" i myślę, że kurs spełnił swoje zadanie. Kiedy go zaczynałam, nie mówiłam wcale i nie wyłapywałam właściwie nic ze słuchu. Po dwóch miesiącach jestem w stanie złożyć proste zdania (choć akcent i melodyka w szwedzkim mnie dobijają). Gdy idzie o rozumienie - wszystko zależy od osoby, której słucham. Teksty do słuchania w książkach są łatwe, całkiem sporo wyłapuję też słuchając mojego managera i nauczyciela na kursie. Ale jeśli ktoś mówi szybko i - co gorsza ;) - z akcentem innym niż sztokholmski... Wymiękam :P.
A1 - wypowiadanie się z pomocą i rozumienie bardzo prostych zdań;
A2 - rozumienie ogólnych kwestii w rozmowach osobistych, proste opisywanie życia, pracy, itp.;
B1 - zdolność uczestnictwa w codziennych rozmowach;
B2 - rozumienie głównego sensu skomplikowanych tekstów, całkiem komfortowe rozmowy na różne tematy;
C1 - czytanie wymagających teksów, efektywne używanie języka w codziennych sytuacjach bez potrzeby szukania słów;
C2 - prawie płynne używanie języka w mowie, piśmie, słuchaniu oraz czytaniu.
Więc póki co jestem na etapie "rozumienia ogólnych kwestii" i myślę, że kurs spełnił swoje zadanie. Kiedy go zaczynałam, nie mówiłam wcale i nie wyłapywałam właściwie nic ze słuchu. Po dwóch miesiącach jestem w stanie złożyć proste zdania (choć akcent i melodyka w szwedzkim mnie dobijają). Gdy idzie o rozumienie - wszystko zależy od osoby, której słucham. Teksty do słuchania w książkach są łatwe, całkiem sporo wyłapuję też słuchając mojego managera i nauczyciela na kursie. Ale jeśli ktoś mówi szybko i - co gorsza ;) - z akcentem innym niż sztokholmski... Wymiękam :P.
Każdy z poziomów jest również podzielony na dwie części. Więc żeby całkowicie skończyć część początkującą, trzeba najpierw pójść na A1 część 1 i 2, a potem A2 część 1 i 2. Ile czasu to może zająć - zależy tylko od tego, jak intensywny kurs wybierzemy. Kursy raz w tygodniu odbywają się zazwyczaj w soboty, całość trwa 7 tygodni, każda sobota po 3,5 godziny. Te, na które się chodzi dwa razy w tygodniu (na taki właśnie uczęszczam) - zazwyczaj wtorki i czwartki - mogą się odbywać rano albo wieczorem i trwają po 5 tygodni. Najintensywniejsze są 3 razy w tygodniu i wtedy całość kursu zamyka się w trzech tygodniach. Wszystkie kosztują 2875 SEK (1321 zł) za kurs. Folkuniversitetet oferuje również intensywniejsze kursy, codziennie, choć zazwyczaj odbywają się one w lecie i podczas godzin pracy. 4-tygodniowy kurs z zajęciami codziennie (2 godziny dziennie) kosztuje 5475 SEK (2517 zł). Osobiście nie jestem fanką tak intensywnych kursów, bo uważam, że nauka języka to długotrwały proces i niezbyt wierzę, byśmy byli w stanie spamiętać wszystko z takich długich, codziennych lekcji. Myślę, że zajęcia dwa razy w tygodniu są całkiem ok dla osoby pracującej w pełnym wymiarze, a takie osoby głównie uczęszczają na szwedzki na Folkuniversitetet. Wiele z nich, zwłaszcza na poziomie podstawowym, ma kursy opłacone przez firmę, w której pracują - wydaje się to być popularnym rozwiązaniem, biorąc pod uwagę wysokie ceny. Ale ceny są także czymś, co sprawia, że te kursy różnią się od SFI. Ci, co chodzą na Folkuniversitetet, są tam, bo naprawdę chcą się nauczyć szwedzkiego. Uważnie słuchają, uczestniczą aktywnie w zajęciach, robią notatki. Ogromna różnica w stosunku do SFI, gdzie wiele osób uczęszczało niejako z przymusu i na zajęciach tylko przeszkadzali prowadzącemu.
Książka, z której korzystamy, to Rivstart - bardzo popularna na wielu kursach. Używałam jej podczas mojego kursu w Malmö w 2010 roku i ta stara książka leżała sobie na półce cały ten czas. Ale szybko zauważyłam, że podręcznik się zmienił w międzyczasie i Folkuniversitetet korzysta z nowego wydania. Choć wiele tekstów i działów z gramatyką pozostało niezmienionych, równie wiele szczegółów i ćwiczeń różni się od pierwotnej wersji. Powiedziałabym, że książka stała się bardziej "międzynarodowa" i politycznie poprawna. Jeden z pierwszych tekstów w podręczniku, uczymy się przedstawiać. W starej książce przedstawiająca się dziewczyna miała na imię Maria i pochodziła z Hiszpanii. Teraz dialogi pozostały te same, ale dziewczyna pochodzi z Kolumbii. Zwróciłam też uwagę na różnice w pierwszym tekście, na którym pracowaliśmy na kursie - o randkach online. Ogłoszenie w starym podręczniku dotyczyło kobiety, która miała wszystko, "ale nie miała faceta", a potem ogólny opis. W nowej edycji słowa "nie miała faceta" po prostu usunięto - w końcu wolna szwedzka kobieta faceta nie potrzebuje, prawda? ;) Ale do jej wiadomości dopisano kolejne zwroty, w stylu "nie potrafię gotować, ale lubię jeść" czy "Sport? Nie, to nie dla mnie." Po prostu jasny przekaz: bądź sobą! Po przejrzeniu kilku stron zdecydowałam się na zakup nowego podręcznika, różnice były zbyt znaczące.
Ale ogólnie, bardzo lubię pracować z tą książką. Jest uporządkowana, obejmuje najistotniejszą tematykę (przynajmniej poziomy A1-2, bo nie korzystałam jeszcze z B1-2). Treść jest przejrzysta i sprzyja nauce :).
Ale ogólnie, bardzo lubię pracować z tą książką. Jest uporządkowana, obejmuje najistotniejszą tematykę (przynajmniej poziomy A1-2, bo nie korzystałam jeszcze z B1-2). Treść jest przejrzysta i sprzyja nauce :).
Styl prowadzenia zajęć zależy przede wszystkich od nauczyciela. Trafiłam dotąd na dwóch nauczycieli na Folkuniversitetet i muszę przyznać, że mieli oni dwa kompletnie odmienne sposoby nauczania. Jeden był dobry w tłumaczeniu gramatyki, zwykliśmy robić razem po kilka przykładów, a potem każdy pracował indywidualnie. Uczyliśmy się też sporo w parach, "arbetar med kompis", co osobiście niezbyt mi podchodziło. Wszyscy byliśmy początkujący, nie potrafilibyśmy się wzajemnie poprawiać i często przestawialiśmy się na angielski, gdy brakowało nam szwedzkiego słowa. Drugi nauczyciel mniej skupiał się na gramatyce, a więcej na zmuszeniu nas do mówienia, uczestnictwa w dyskusjach grupowych. Na pewno było to trudniejsze do zrobienia, ale w taki sposób każdy musiał się wypowiedzieć, a nauczyciel mógł z łatwością nas poprawiać.
Poza opieraniem się na podręczniku i ćwiczeniach, korzystamy też z dodatkowych materiałów od nauczyciela. Kartka z obrazkiem, by podpisać na niej wszystkie części ciała. Różne gry do nauki struktur gramatycznych. Nowe, często wręcz wariackie tematy do dyskusji. Zdecydowanie poziom A bywa śmieszny i szybko zauważa się wszystkie postępy. Jak usłyszałam od koleżanki, która kończy już sama poziom B, potem będzie dużo więcej konwersacji. Nie tylko szybkie, krótkie zdania, które używamy obecnie, ale też przygotowanie długich wypowiedzi.
To, czego mi osobiście brakuje najbardziej, to długie eseje do pisania, nawet jeśli trzeba by było robić to w domu. Zazwyczaj nie dostajemy za dużo pracy domowej, bo większość pracuje i często nawet niektórzy nie mają możliwości pojawiania się regularnie na zajęciach. Ja sama zazwyczaj nie mam czasu, by zajrzeć do podręcznika pomiędzy zajęciami we wtorek i czwartek. Staram się potem nadrabiać to nieco w weekendy. Ale uważam, że długie wypracowania to najlepszy sposób na naukę gramatyki i słownictwa w praktyce. Oczywiście, mogłabym to robić samodzielnie, ale to trochę bez sensu, gdy żaden nauczyciel tego potem nie sprawdzi... ani nie narzuci deadline'u ;).
Poza opieraniem się na podręczniku i ćwiczeniach, korzystamy też z dodatkowych materiałów od nauczyciela. Kartka z obrazkiem, by podpisać na niej wszystkie części ciała. Różne gry do nauki struktur gramatycznych. Nowe, często wręcz wariackie tematy do dyskusji. Zdecydowanie poziom A bywa śmieszny i szybko zauważa się wszystkie postępy. Jak usłyszałam od koleżanki, która kończy już sama poziom B, potem będzie dużo więcej konwersacji. Nie tylko szybkie, krótkie zdania, które używamy obecnie, ale też przygotowanie długich wypowiedzi.
To, czego mi osobiście brakuje najbardziej, to długie eseje do pisania, nawet jeśli trzeba by było robić to w domu. Zazwyczaj nie dostajemy za dużo pracy domowej, bo większość pracuje i często nawet niektórzy nie mają możliwości pojawiania się regularnie na zajęciach. Ja sama zazwyczaj nie mam czasu, by zajrzeć do podręcznika pomiędzy zajęciami we wtorek i czwartek. Staram się potem nadrabiać to nieco w weekendy. Ale uważam, że długie wypracowania to najlepszy sposób na naukę gramatyki i słownictwa w praktyce. Oczywiście, mogłabym to robić samodzielnie, ale to trochę bez sensu, gdy żaden nauczyciel tego potem nie sprawdzi... ani nie narzuci deadline'u ;).
Osobiście póki co jestem bardzo zadowolona z kursu. Może też dlatego, że poznałam tam sporo naprawdę przesympatycznych osób - zarówno na A2 część 1 i 2. Choć pomiędzy kursami grupa zmieniła się całkowicie. Byłam jedyną osobą, która bezpośrednio po skończeniu części pierwszej kontynuowała od razu część drugą. Skoro większość pracuje, mają też inne zajęcia niż tylko nauka szwedzkiego. Biorąc pod uwagę cenę kursu, lepiej zrobić sobie przerwę i zapisać się dopiero, gdy będziemy mieć więcej czasu, niż płacić za coś, na co nie możemy przychodzić... Dlatego też - mając plany na Wielkanoc w Polsce, a potem inny wyjazd - nie widzę sensu, by zapisywać się na kurs, gdy już teraz wiem, że co najmniej 4 z 10 zajęć przyszłoby mi opuścić. Ale na pewno będę kontynuować. To uczucie, gdy zaczyna się wyłapywać słowa z rozmów, czytać dłuższe teksty i coraz więcej z nich rozumieć... To niesamowite :)
Dodatkowo, co bardzo lubię na Folkuniversitetet, to ich współpraca z innymi organizacjami i miejscami. Na przykład kawiarnia muzyczna Bagen na Gamla Stan. W ubiegły czwartek byłam tam na Språkcafeet, dwugodzinne wydarzenie - najpierw koncert, potem spotkanie językowe. Wszystko po szwedzku, ale bardzo prostym szwedzkim. Wszyscy mówili powoli i wyraźnie, rozmowy były prowadzone przez nauczycieli języka szwedzkiego. Początkowo nie byłam pewna, czy naprawdę chcę tam iść... poszłam i okazało się to świetną decyzją ;)
Dodatkowo, co bardzo lubię na Folkuniversitetet, to ich współpraca z innymi organizacjami i miejscami. Na przykład kawiarnia muzyczna Bagen na Gamla Stan. W ubiegły czwartek byłam tam na Språkcafeet, dwugodzinne wydarzenie - najpierw koncert, potem spotkanie językowe. Wszystko po szwedzku, ale bardzo prostym szwedzkim. Wszyscy mówili powoli i wyraźnie, rozmowy były prowadzone przez nauczycieli języka szwedzkiego. Początkowo nie byłam pewna, czy naprawdę chcę tam iść... poszłam i okazało się to świetną decyzją ;)
2 Komentarze
Gabi super post! Mój narzeczony skończył Folkuniversitetet i teraz mówi, jak stary Szwed.Ty z Twoimi zdolnościami językowymi i młodym umysłem też niedługo będziesz śmigać (z objaśnienia gramatyki świetny jest polski podręcznik Troll).
OdpowiedzUsuńTrolla zamierzam poszukać :) Mi jeszcze trochę zejdzie, ale powoli i do przodu :D
Usuń