Korzystając z przerwy świątecznej, znów sporo czytam. I choć obecnie skupiam się raczej na innej literaturze niż szwedzka, to jednak podczas ostatnich tygodni mogłam odłożyć kilka szwedzkich książek na półkę "przeczytane" :). Miesiąc temu przedstawiłam trochę tytułów wraz z moimi komentarzami na ich temat (zobacz tutaj), ale w ciągu tego miesiąca przeczytałam kilka kolejnych - więc pozwolę sobie znów was zabrać do świata nie tylko Majgull Axelsson, ale również Jonasa Jonassona oraz Jonasa Gardella.
Majgull Axelsson - Droga do piekła (org. Långt borta från Nifelheim)
Chociaż zakochałam się w twórczości Axelsson już jakiś czas temu, nie byłam szczególnie przekonana do sięgnięcia po "Drogę do piekła". Co podoba mi się w stylu Axelsson to to, w jaki sposób przedstawia ona Szwecję i Szwedów, ich życie i problemy. Streszczenie książki na jednej ze stron internetowych mówi po prostu: "Cecylia jest pracownikiem szwedzkiej ambasady na Filipinach. Katastrofa – wybuch wulkanu Pinatubo – zmienia gwałtownie jej życie i skłania do rozrachunku z przeszłością (...). Tłem tej (...) powieści jest skomplikowana sytuacja społeczna i polityczna Filipin oraz losy uwikłanych w nią ludzi." Trudno powiedzieć, czego tak naprawdę oczekiwałam od tej powieści, ale zdecydowanie nie tego, co dostałam.
Czytając tę książkę, zderzamy się z tak charakterystycznym dla Axelsson stylem. Przeszłość i teraźniejszość cały czas mieszają się ze sobą. Raz jesteśmy na Filipinach, mierząc się z erupcją wulkanu, dzielimy z Cecylią jej lęki, jej przyjaźnie oraz miłosne fascynacje, jej rzeczywistość i złudzenia. Potem zaś wracamy do Szwecji i - znów, tak bardzo w stylu Axelsson! - musimy stanąć twarzą w twarz z problemami rodzinnymi Cecylii: umierająca matka, rozwód z mężem.. "Droga do piekła" to z jednej strony typowa powieść Axelsson, z głęboką analizą psychologiczną postaci, ale wątek filipiński czyni ją wyjątkową, niezwykłą. I, będąc szczerą, muszę przyznać, że zaskakująco dobrą.
Czytając tę książkę, zderzamy się z tak charakterystycznym dla Axelsson stylem. Przeszłość i teraźniejszość cały czas mieszają się ze sobą. Raz jesteśmy na Filipinach, mierząc się z erupcją wulkanu, dzielimy z Cecylią jej lęki, jej przyjaźnie oraz miłosne fascynacje, jej rzeczywistość i złudzenia. Potem zaś wracamy do Szwecji i - znów, tak bardzo w stylu Axelsson! - musimy stanąć twarzą w twarz z problemami rodzinnymi Cecylii: umierająca matka, rozwód z mężem.. "Droga do piekła" to z jednej strony typowa powieść Axelsson, z głęboką analizą psychologiczną postaci, ale wątek filipiński czyni ją wyjątkową, niezwykłą. I, będąc szczerą, muszę przyznać, że zaskakująco dobrą.
Majgull Axelsson - Lód i woda, woda i lód (org. Is och vatten, vatten och is)
Osobiście uważam, że to zdecydowanie najlepsza książka Axelsson (spychająca na drugie miejsce "Ja nie jestem Miriam" ;) ). I ogólnie jedna z lepszych książek, które ostatnio czytałam. Tytułowe lód i woda to dwie główne bohaterki - siostry bliźniaczki: Elsie i Inez. Która z nich jest jak lód, a która jak woda? Pozostawiam wam tę ocenę. W dzieciństwie dziewczynki były wręcz nierozłączne, ale w okresie dorastania ich drogi się rozeszły. Elsie pracuje na statkach, podróżując po całym świecie, a do Szwecji zaglądając od czasu do czasu. Inez ma męża, córkę Susanne oraz... syna Elsie, który traktuje Inez jak matkę i nawet nie zna swojego ojca. I mamy tu trzy różne momenty w czasie. Najpierw dzieciństwo Elsie i Inez. Potem - ich dorosłe życie i wychowanie dzieci. Na końcu zaś - dorosłość Susanne, która właśnie dołączyła do ekspedycji na północ na pokładzie lodołamacza "Odyn".
Myślę, że to, co czyni tę książkę trudną do oderwania się, są zwroty akcji oraz nierozwiązane zagadki. Kto jest ojcem Björna, syna Elsie? Co się z nim stało po pewnym koncercie, gdy już miał ugruntowaną pozycję gwiazdy pop? Kto odwiedza kajutę Susanne? I co tak bardzo wpłynęło na relacje pomiędzy bliźniaczkami? Choć Axelsson jest mistrzynią trudnych historii, wiele z nich jest często przewidywalnych. "Lód i woda, woda i lód" trzymała mnie w napięciu do samego końca... a nawet wtedy miałam poczucie, że nie dostałam odpowiedzi na wszystkie moje pytania. 560 stron, całość przeczytana w jeden dzień. Czy to nie mówi wiele? ;)
Myślę, że to, co czyni tę książkę trudną do oderwania się, są zwroty akcji oraz nierozwiązane zagadki. Kto jest ojcem Björna, syna Elsie? Co się z nim stało po pewnym koncercie, gdy już miał ugruntowaną pozycję gwiazdy pop? Kto odwiedza kajutę Susanne? I co tak bardzo wpłynęło na relacje pomiędzy bliźniaczkami? Choć Axelsson jest mistrzynią trudnych historii, wiele z nich jest często przewidywalnych. "Lód i woda, woda i lód" trzymała mnie w napięciu do samego końca... a nawet wtedy miałam poczucie, że nie dostałam odpowiedzi na wszystkie moje pytania. 560 stron, całość przeczytana w jeden dzień. Czy to nie mówi wiele? ;)
Jonas Jonasson - Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął (org. Hundraåringen som klev ut genom fönstret och försvann)
Myślę, że to jedna z takich książek, których nie trzeba nikomu przedstawiać. Opowieść Jonassona została bestsellerem nie tylko w Szwecji i pewnie każdemu choć obił się o uszy jej tytuł. To jedna z niewielu historii, gdzie najpierw obejrzałam film, a dopiero potem przeczytałam książkę. I nie żałuję zrobienia tego dokładnie w tej kolejności. Film był inny, ale bardzo mi się spodobał i ciągle się śmiałam, oglądając go. Potem w moje ręce trafiła książka... i znów, bardzo mi się spodobała i ciągle się śmiałam :).
Główny bohater, Alan Karlsson, to stary mężczyzna (stulatek, będąc precyzyjną), który niespodziewanie postanawia zniknąć z domu spokojnej starości, tuż przed swoją wielką imprezą urodzinową. Rozpoczyna podróż, spotykając na swojej drodze kompletnie niespodziewane osoby, jest ścigany przez dealerów narkotykowych, no i przy tym wszystkim wraca do wspomnień ze swego długiego życia. A naprawdę sporo się działo podczas tych wszystkich lat - Alan uratował generała Franco, stał się osobistym wrogiem Stalina, pomógł armii amerykańskiej stworzyć bombę atomową i został przyjacielem Harry'ego Trumana, już nie wspominając o szalonych przygodach u boku Mao Tse-Tunga czy Kim Jong-ila. Według autora "Stulatka...", miało to być coś w stylu długiego opowiadania dziadka, który chce przedstawić wszystko jak najciekawiej, nie zwracając uwagi na prawdziwość faktów. Moim pierwszym skojarzeniem byłyby raczej opowieści Andy'ego Anderssona z kreskówki "Świat według Ludwiczka"... jeśli oglądaliście, to wiecie, co mam na myśli ;). I możecie być całkowicie pewni, że czytanie Was nie znudzi!
Główny bohater, Alan Karlsson, to stary mężczyzna (stulatek, będąc precyzyjną), który niespodziewanie postanawia zniknąć z domu spokojnej starości, tuż przed swoją wielką imprezą urodzinową. Rozpoczyna podróż, spotykając na swojej drodze kompletnie niespodziewane osoby, jest ścigany przez dealerów narkotykowych, no i przy tym wszystkim wraca do wspomnień ze swego długiego życia. A naprawdę sporo się działo podczas tych wszystkich lat - Alan uratował generała Franco, stał się osobistym wrogiem Stalina, pomógł armii amerykańskiej stworzyć bombę atomową i został przyjacielem Harry'ego Trumana, już nie wspominając o szalonych przygodach u boku Mao Tse-Tunga czy Kim Jong-ila. Według autora "Stulatka...", miało to być coś w stylu długiego opowiadania dziadka, który chce przedstawić wszystko jak najciekawiej, nie zwracając uwagi na prawdziwość faktów. Moim pierwszym skojarzeniem byłyby raczej opowieści Andy'ego Anderssona z kreskówki "Świat według Ludwiczka"... jeśli oglądaliście, to wiecie, co mam na myśli ;). I możecie być całkowicie pewni, że czytanie Was nie znudzi!
Jonas Gardell - Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek: Miłość (org. Torka aldrig tårar utan handskar: Kärleken)
Dla wielu osób "Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek" to tylko popularny serial telewizyjny i na pewno nie wszyscy jego fani sięgnęli również po książki. Ja osobiście najpierw usłyszałam o trylogii, nawet nie zdając sobie wtedy sprawy z tematyki, jakiej ona dotyczy. Zobaczyłam gdzieś tytuł, który przykuł moją uwagę i po prostu sięgnęłam po pierwszą z książek, "Miłość". Sięgnęłam po nią i po prostu nie mogłam przestać czytać.
Myślę, że nawet same okładki pokazują wystarczająco dobrze, o czym jest ta opowieść. Cała seria opowiada o społeczności gejowskiej w Sztokholmie w latach osiemdziesiątych XX wieku, a także jak epidemia AIDS wpłynęła na nią. Więc - szczerze mówiąc - rozumiem, że nie jest to temat dla każdego. Nawet jeśli książka została napisana w klimacie reportażu, pełnego wypowiedzi polityków czy artykułów z gazet z lat osiemdziesiątych. Ale to też zwykła opowieść o kilku gejach z różnych części Szwecji, którzy odkrywają swoją seksualność gdzieś w sercu Sztokholmu.
"Miłość" to wciąż pozytywna książka, przynajmniej w porównaniu do dwóch kolejnych. Jesteśmy wprowadzeni w świat kilku młodych mężczyzn, którzy pokażą nam Szwecję lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Ich Szwecję. Benjamin to religijny świadek Jehowy, żyjący i pracujący w Sztokholmie - aż pewnego dnia, pukając do drzwi, by głosić Słowo Boże, usłyszy to pytanie: "Ale wiesz, że jesteś homoseksualistą?". Rasmus to jedyne dziecko swoich nadopiekuńczych rodziców, żyjący w małej wiosce Koppom - zawsze wiedział, że był "inny", ale dopiero wyprowadzka do wielkiego miasta - Sztokholmu - na studia pozwoliła mu naprawdę być sobą. Fabuła krąży wokół ich dwóch, ale poznajemy też wielu ich przyjaciół, dowiadujemy się co nieco o ich życiu, pasjach, historiach miłosnych... I jakoś tak zaczynamy myśleć, że to ich szczęśliwe życie po prostu nie może trwać zbyt długo.
Jonas Gardell - Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek: Choroba (org. Torka aldrig tårar utan handskar: Sjukdomen)Myślę, że nawet same okładki pokazują wystarczająco dobrze, o czym jest ta opowieść. Cała seria opowiada o społeczności gejowskiej w Sztokholmie w latach osiemdziesiątych XX wieku, a także jak epidemia AIDS wpłynęła na nią. Więc - szczerze mówiąc - rozumiem, że nie jest to temat dla każdego. Nawet jeśli książka została napisana w klimacie reportażu, pełnego wypowiedzi polityków czy artykułów z gazet z lat osiemdziesiątych. Ale to też zwykła opowieść o kilku gejach z różnych części Szwecji, którzy odkrywają swoją seksualność gdzieś w sercu Sztokholmu.
"Miłość" to wciąż pozytywna książka, przynajmniej w porównaniu do dwóch kolejnych. Jesteśmy wprowadzeni w świat kilku młodych mężczyzn, którzy pokażą nam Szwecję lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Ich Szwecję. Benjamin to religijny świadek Jehowy, żyjący i pracujący w Sztokholmie - aż pewnego dnia, pukając do drzwi, by głosić Słowo Boże, usłyszy to pytanie: "Ale wiesz, że jesteś homoseksualistą?". Rasmus to jedyne dziecko swoich nadopiekuńczych rodziców, żyjący w małej wiosce Koppom - zawsze wiedział, że był "inny", ale dopiero wyprowadzka do wielkiego miasta - Sztokholmu - na studia pozwoliła mu naprawdę być sobą. Fabuła krąży wokół ich dwóch, ale poznajemy też wielu ich przyjaciół, dowiadujemy się co nieco o ich życiu, pasjach, historiach miłosnych... I jakoś tak zaczynamy myśleć, że to ich szczęśliwe życie po prostu nie może trwać zbyt długo.
Druga z książek nie wydaje się być już tak "pozytywna" jak poprzednia. Początkowe rozdziały skupiają się na jednym z przyjaciół, Reine, który jest pierwszą ofiarą AIDS w grupie. Choroba gwałtownie uderza w Szwecję, a informacje o HIV i AIDS są bardzo ograniczone. Dla ludzi, którzy znają Szwecję tylko taką, jaka jest ona obecnie - otwartą i tolerancyjną, spojrzenie na kraj sprzed 30 lat pewnie wydaje się szalone. Strach przed nieznanym uczynił ludzi agresywnymi i nietolerancyjnymi. Z jednej strony wciąż czytamy o tych samych osobach, które poznaliśmy w części pierwszej, "Miłości", ale nie są one już tak szczęśliwe i spokojne jak wcześniej. Media i politycy atakują ich codziennie z każdej strony, rodziny nie akceptują ich seksualności i są właściwie zostawieni sami sobie... by zmierzyć się z chorobą, na którą nie ma lekarstwa.
Co dotyka najmocniej - to zestawienia artykułów z gazet z myślami głównych bohaterów. Artykuły atakują gejów, którzy "na pewno specjalnie rozprzestrzeniają AIDS", a przy tym mamy zachowanie chorych mężczyzn, wolących umrzeć w bólu i samotności niż choć przytulić partnera i skazać go na podobne cierpienie. Tak, przytulić. Gdyż "Choroba" dzieje się w latach, gdy nikt tak naprawdę nie wiedział, jak roznosi się AIDS. To stąd pochodzi tytuł - "nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek"... Bo kto wie, co ci się stanie, gdy otrzesz łzę z policzka samotnie umierającemu dwudziestolatkowi?
Osobiście uważam, że "Choroba" to najmocniejsza część całej trylogii. Zwłaszcza, jeśli patrzy się na nią z obecną wiedzą, ze świadomością, jak tolerancyjna jest współczesna Szwecja. Ale nie zawsze było tak jak dziś i warto na to zwrócić uwagę.
Co dotyka najmocniej - to zestawienia artykułów z gazet z myślami głównych bohaterów. Artykuły atakują gejów, którzy "na pewno specjalnie rozprzestrzeniają AIDS", a przy tym mamy zachowanie chorych mężczyzn, wolących umrzeć w bólu i samotności niż choć przytulić partnera i skazać go na podobne cierpienie. Tak, przytulić. Gdyż "Choroba" dzieje się w latach, gdy nikt tak naprawdę nie wiedział, jak roznosi się AIDS. To stąd pochodzi tytuł - "nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek"... Bo kto wie, co ci się stanie, gdy otrzesz łzę z policzka samotnie umierającemu dwudziestolatkowi?
Osobiście uważam, że "Choroba" to najmocniejsza część całej trylogii. Zwłaszcza, jeśli patrzy się na nią z obecną wiedzą, ze świadomością, jak tolerancyjna jest współczesna Szwecja. Ale nie zawsze było tak jak dziś i warto na to zwrócić uwagę.
Jonas Gardell - Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek: Śmierć (org. Torka aldrig tårar utan handskar: Döden)
I tutaj kończy się trylogia. Tytuł części trzeciej wyjaśnia wszystko, nie ma co się spodziewać happy endu. Ale tak jakoś po "Chorobie" czytelnik jest już przygotowany na wszystko, co może się stać. Ale nawet, gdy jesteśmy przygotowani, dotyka to nas głęboko, obserwowanie, gdy jeden człowiek umiera po drugim. Nieważne, czy lubiliśmy daną postać czy nie, nikomu nie życzyłoby się takiej śmierci.
Mamy tu też reakcje rodzin - niektóre nie potrafią przyznać, że ich synowie przegrali walkę z AIDS, "to był rak", niech tylko nikt nie myśli, że "on był jednym z nich"... Dla niektórych rodzin ich synowie umarli już dawno, w chwili ich coming outu. W pogrzebach tych mężczyzn biorą udział tylko ich znajomi geje. Ale nie wszyscy umierają. Czas przynosi lekarstwa, które pozwalają żyć z AIDS prawie normalnie, które wzmacniają system odpornościowy. Ale co to za życie, gdy widziało się już groby - i ukochanej osoby, która miała być na zawsze, i przyjaciół, kiedy twoja rodzina po prostu udaje, że nie istniejesz?
Jak już wspomniałam, zdaję sobie sprawę, że nie jest to książka dla każdego. Ale jeśli nie przeszkadza wam taka tematyka, sięgnijcie po "Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek". I bądźcie przygotowani na to, że będziecie mocno poruszeni, bo nie jest to trylogia, obok której można przejść obojętnie.
I tutaj kończy się trylogia. Tytuł części trzeciej wyjaśnia wszystko, nie ma co się spodziewać happy endu. Ale tak jakoś po "Chorobie" czytelnik jest już przygotowany na wszystko, co może się stać. Ale nawet, gdy jesteśmy przygotowani, dotyka to nas głęboko, obserwowanie, gdy jeden człowiek umiera po drugim. Nieważne, czy lubiliśmy daną postać czy nie, nikomu nie życzyłoby się takiej śmierci.
Mamy tu też reakcje rodzin - niektóre nie potrafią przyznać, że ich synowie przegrali walkę z AIDS, "to był rak", niech tylko nikt nie myśli, że "on był jednym z nich"... Dla niektórych rodzin ich synowie umarli już dawno, w chwili ich coming outu. W pogrzebach tych mężczyzn biorą udział tylko ich znajomi geje. Ale nie wszyscy umierają. Czas przynosi lekarstwa, które pozwalają żyć z AIDS prawie normalnie, które wzmacniają system odpornościowy. Ale co to za życie, gdy widziało się już groby - i ukochanej osoby, która miała być na zawsze, i przyjaciół, kiedy twoja rodzina po prostu udaje, że nie istniejesz?
Jak już wspomniałam, zdaję sobie sprawę, że nie jest to książka dla każdego. Ale jeśli nie przeszkadza wam taka tematyka, sięgnijcie po "Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek". I bądźcie przygotowani na to, że będziecie mocno poruszeni, bo nie jest to trylogia, obok której można przejść obojętnie.
2 Komentarze
Uwielbiam pisanie Gardella - może i czasem ocierające się o kicz, ale mocno oddziałujące na emocje <3
OdpowiedzUsuńZdecydowanie! :) A na dodatek po prostu nie można przestać czytać jak się już zacznie :)
Usuń