Podczas ostatniego weekendu park Kungsträdgården gościł jedno z takich wydarzeń, na które obowiązkowo musiałam zajrzeć. Vikinga och medeltida marknad - wikiński i średniowieczny jarmark. Dodając do tego piękną szwedzką wiosnę (i mówię to bez sarkazmu! ;) ) - to był dobry dzień w dobrym miejscu! :)
Jarmark rozpoczął się w sobotę ok. 12 i skończył w niedzielę późnym popołudniem. Kiedy po raz pierwszy o nim przeczytałam, wyglądało mi to na coś w stylu pikniku archeologicznego, na jakim zdarzało mi się bywać w dzieciństwie - ludzie poprzebierani w średniowieczne stroje, jazda konna, strzelanie z łuku, przykłady broni, historyczne rekonstrukcje... Z tą tylko różnicą, że tym razem miało to być związane z kulturą nordycką.
Moim pierwszym wrażeniem po dotarciu do Kungsträdgården było to, że chyba tu nie chodzi o rekonstrukcje, ale raczej o to, by sprzedać jak najwięcej. "Podróbki" broni i tarczy, niewarte nawet połowy swojej ceny. Mnóstwo kiczowatej biżuterii... i jeszcze więcej dzieciaków zafascynowanych tym wszystkim ;)
I oczywiście najdłuższe kolejki były do stoiska z jedzeniem, w końcu nawet Wikingowie muszą czasem zrobić sobie przerwę i coś zjeść ;). Chociaż, jak to skomentował mój brat, widząc "panią Wiking" jedzącą hamburgera - "chyba inaczej wyobrażałem sobie posiłki Wikingów..." ;)
W sobotę nie mieliśmy szczęścia do występów. Kiedy dotarliśmy do Kungsträdgården, właśnie kończył się mini-koncert muzyki średniowiecznej. Zdecydowaliśmy się więc obejść cały jarmark, a kiedy znów wróciliśmy do jego centrum, kolejne przedstawienie właśnie dobiegało końca (nie były chyba zbyt długie...) - rekonstrukcja walki rycerskiej.
Jeszcze trochę więcej zdjęć... :)
Ja osobiście skupiłam niemal całą swą uwagę na jednej pani spacerującej sobie po jarmarku... z kotem na ramieniu. I to z jak pięknym kotem! :) Sobotnią wizytę na jarmarku zakończyliśmy oglądając pokaz szermierki (nie taki znów w średniowiecznym stylu), myśląc, że może zajrzymy tam też w niedzielę - o ile Kungsträdgården będzie nam po drodze.
W niedzielne popołudnie znów dotarliśmy na Kungsträdgården i tym razem mieliśmy więcej szczęścia do pokazów. Kiedy podeszliśmy bliżej, usłyszeliśmy muzykę i zobaczyliśmy tłum otaczający grupę przebraną w sposób... bardzo interesujący :)
Fylgia Border Morris to grupa wykonująca średniowieczne tańce angielskie z użyciem długich patyków. Ich szybkie ruchy w połączeniu z muzyką graną na dudach tworzyły ciekawe połączenie. Z tego, co dane mi było zobaczyć, ich występ uznałam za najlepszą część jarmarku :)
A ponieważ żadne zdjęcie nie będzie w stanie oddać zabawy towarzyszącej temu tańcowi, zobaczcie też poniższy filmik! :)
I wiecie co? Wiśnie na Kungsträdgården zaczynają kwitnąć! :)
6 Komentarze
Widziałam na Facebooku, że będzie organizowany taki jarmark i trochę zazdrościłam takiej imprezy w Sztokholmie, bo liczyłam, że gdzie jak gdzie, ale w Skandynawii zrobią to naprawdę po wikińsku ;)
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że nawet w Skandynawii zdarza się robić wikińskie jarmarki na odwal się :D
UsuńJa w Słowiańskim bractwie przez krótki czas byłam :) Nauczyłam się strzelać z łuku, bo nie chciałam być typową baba w sukni, ani zajmować się tym co typowo babskie. Dodam do tego, że byłam dla nich cennym egzemplarzem, bo potrafię jeździć konno. Następny level jakiego mięli mnie nauczyć, to połączenie tych dwóch umiejętności, niestety mnie skończył się urlop.
OdpowiedzUsuńWikingowie... Kręci mnie to okropecznie. Tam skąd pochodzę, było miasto wikingów. Niedaleko mojej metropolii istnieje nawet ich cmentarz.
Kiczowata biżuteria? O kurcze, my sprzedawaliśmy ręcznie wyrabianą, wzorowaną na oryginałach, ceny były były ogromne, ale naprawdę to miało wartość.
Raz trafiłam na koncert muzyki średniowiecznej, pełnometrażowy. To było na zamku w Malborku. Wzruszyłam się, popłakałam się jak baba... Po prostu kocham te klimaty, tą epokę!
Pięknie :) Pozazdrościć przygody :) W Polsce jest całe mnóstwo takich spędów, szkoda, że Szwajcaria nigdy nie pokazuje nam swoich Helveckich czasów.
Przyznam, że miałam okazję bywać na różnych w Polsce i znacznie bardziej mi się podobały niż ten w Sztokholmie :). Choć chcę wierzyć, że to było po prostu takie o dla turystów, a gdy już robią prawdziwe rekonstrukcje, to z prawdziwego zdarzenia... Ale też jeszcze nie natrafiłam ;)
UsuńCudny ten kot :)
OdpowiedzUsuńZostał gwiazdą jarmarku :D
Usuń