Advertisement

Main Ad

Londyn - Dzień 1

21 funtów (118 zł) - to cena za bilet pociągowy na trasie Milton Keynes - Londyn - Milton Keynes, obejmująca również transport publiczny w Londynie w ciągu tego samego dnia. Choć dla mojej koleżanki wydaje się to być wariacką godziną, kierujemy się na dworzec w sobotę rano, ok. 9. Wygląda na to, że nie każdy lubi zaczynać dzień tak wcześnie jak ja ;). Bezpośrednie pociągi jadą ok. 30 minut, regionalne - zatrzymujące się na każdej stacji - około godziny, i po tym czasie docieramy do stacji Euston. Nie opuszczając stacji, schodzimy na dół do metra i jedziemy bezpośrednio na stację Westminster. Czas zacząć wariackie zwiedzanie! :) 
Choć prognoza pogody nie zapowiadała się zbyt optymistycznie, mamy wyjątkowe szczęście. Podczas całego mojego weekendu w Londynie czasem jest pochmurno, ale w ogóle nie pada. Wychodzimy z metra tuż naprzeciwko Big Bena i Parlamentu, ale to miejsce sobie zostawiam na później. Najpierw kierujemy się do Opactwa Westminsterskiego położonego tuż za rogiem.
Znacie mnie już, uwielbiam kościoły. A Opactwo Westminsterskie, jeden z najstarszych angielskich kościołów, to coś, co bardzo chciałam zobaczyć. Przecież to sama historia! Wybudowany w XI wieku, choć pierwszy kościół w tym miejscu postawiono już 400 lat wcześniej, to miejsce koronacji, królewskich ślubów i pogrzebów. Czy nie wystarczy wspomnieć, że pierwszym królem tam koronowanym był Wilhelm Zdobywca? Od 1987 r. Opactwo Westminsterskie znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Wszystko to sprawiło, że bardzo chciałam zwiedzić kościół w środku, no ale cóż...
Kolejki do wejścia były wariackie. Szybko spojrzawszy, stwierdziłyśmy, że zwiedzanie wymagałoby najpierw 1-2 godziny czekania, których po prostu nie miałyśmy, jeśli chciałybyśmy zdążyć na zmianę warty przed Pałacem Buckingham. Ponadto bilet wstępu kosztuje 20 funtów (112 zł), co osobiście uważam za dość wysoką cenę jak na zwiedzanie kościoła. Chyba za bardzo się przyzwyczaiłam, że wstęp do kościołów jest za darmo albo za symboliczną opłatę ;)
Obiecując sobie, że kiedyś wrócę specjalnie do Opactwa Westminsterskiego, zostawiam kościół za sobą i razem z koleżanką idziemy wzdłuż parku St. James, kierując się do Pałacu Buckingham. Mijając Wellington Barracks, kwatery gwardzistów, widzimy ich już stojących przed budynkiem, przygotowanych do nadchodzącej ceremonii.
Według znalezionych informacji, zmiana warty rozpoczyna się o 11:30, ale dobrze być już wcześniej pod Pałacem Buckingham. My docieramy tam ok. 11 i napotykamy na tłumy wszędzie dookoła. Cała ceremonia zaczyna się już wcześniej, coś około 11:10, kiedy widzimy pierwszych gwardzistów nadchodzących przy dźwiękach muzyki. Główna zmiana warty odbywa się już przed samym pałacem i z miejsca, w którym stoimy, nic nie widać. Wygląda na to, że dla większości wystarczający był widok maszerujących gwardzistów i nikt nie próbuje się przeciskać przez tłumy bliżej pałacu. My też się poddajemy, i tak nie da się podejść bliżej.
No i ten widok na królewską rezydencję i Pomnik Wiktorii z polem tulipanów naprzeciwko. Niesamowite, nieprawdaż? :)
Po opuszczeniu tej okolicy mam przed sobą jeden cel - zobaczyć londyńską katedrę św. Pawła. Wybudowana w XVII wieku nie wydaje się być tak popularna jak Opactwo Westminsterskie, więc mam nadzieję, że nie natrafię tu na tak szalone kolejki. Kolejek nie ma, ale ceny są podobne - za wstęp do katedry św. Pawła płacę 18 funtów (101 zł).
Zwiedzenie katedry zajmuje mi około godziny i oglądam ją nieco w pośpiechu, bo koleżanka czeka na mnie na zewnątrz. Przy wejściu otrzymuję przewodnik audio/video z dokładnymi informacjami o każdej części kościoła. Najbardziej podobają mi się zdjęcia porównujące wnętrza katedry - przed laty i obecnie.
Oczywiście nie mogę przepuścić okazji wejścia po schodkach na szczyt kopuły. Aż do 1962 roku katedra była najwyższym budynkiem w Londynie (ma ona 111 m wysokości) i choć współcześnie wiele wieżowców jest znacznie wyższych, z kopuły wciąż rozciąga się piękny widok na Londyn. Spędzam na szczycie trochę czasu, wiedząc, że raczej już nie będę miała okazji spojrzenia na Londyn z góry podczas tego wyjazdu.
Kończę moją wizytę w kryptach katedry, przy grobowcu admirała Nelsona, który zginął w słynnej bitwie pod Trafalgarem. Mijając miniaturę kościoła, oddaję multimedialny przewodnik i wychodzę z budynku, by znów spotkać się z koleżanką :)
Po szybkim lunchu w pizzerii (gdzie kelnerka była Polką i co najmniej połowa gości okazała się również Polakami ;) ), znów wchodzimy do metra i kierujemy się do kolejnej atrakcji turystycznej. Po drodze mijamy pub o najbardziej niewiarygodnej nazwie: Powieszony, z wyprutymi wnętrznościami i poćwiartowany, opartej na średniowiecznej angielskiej karze śmierci za zdradę stanu. Na ścianie znajduje się cytat autorstwa Samuela Pepysa z 1660 r., wyjaśniający nazwę pubu: "Poszedłem zobaczyć majora generała Harrisona powieszonego, z wyprutymi wnętrznościami i poćwiartowanego. Wyglądał tak radośnie, jak tylko może wyglądać człowiek w takich warunkach" ;).
I w końcu docieramy do miejsca, które tak bardzo chciałam zobaczyć! Tak, wiem, super turystyczne i takie wręcz "must-see" w Londynie, że aż powinnam się wstydzić, iż jestem tak podekscytowana, ale cóż, jestem. Wybudowany pod koniec XI wieku, od 1988 wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO... Tower of London :)
Moja koleżanka nie czuje się najlepiej tego dnia, dodatkowo ceny biletów wstępu nie są zbyt zachęcające (£25 - 141 zł), więc Tower mogę sobie obejrzeć tylko z zewnątrz. Wygląda na to, że za murami odbywa się jakiś średniowieczny jarmark, ale na ten obszar można już wejść tylko z biletem.
Główną częścią fortecy jest Biała Wieża, budynek znany chyba ze wszystkich pocztówek z Londynu :), wzniesiony w 1078 r. dla Wilhelma Zdobywcy. Oryginalnie wybudowany jako pałac i królewska forteca, Tower znany jest jednak głównie jako więzienie. Pośród jego słynnych więźniów znalazły się takie osoby jak Anna Boleyn, król Henryk IV czy święty Tomasz More.
Będąc już w pobliżu Tower, po prostu muszę podejść bliżej i zobaczyć kolejne londyńskie "must-see". Zaprojektowany przez architekta Horacego Jonesa i ukończony w 1894 r. - Tower Bridge. Kiedy zdecydowano o jego budowie, głównym warunkiem było wkomponowanie mostu w architekturę zamku i myślę, że całkiem nieźle się to udało :).
Most opiera się na dwóch wieżach. Konstrukcje pomiędzy nimi pomalowano na niebiesko, biało i czerwono na srebrny jubileusz królowej Elżbiety II w 1977 r. Ścieżka dla pieszych biegnie na wysokości 44 metrów ponad rzeką i z mostu rozpościera się ładny widok nie tylko na Tamizę, ale też na Tower of London, w ciekawym połączeniu z nowoczesnymi budynkami dookoła :)
Zanim opuścimy Londyn, by wrócić do Milton Keynes, koleżanka chce spełnić jeszcze jedną moją prośbę i zabiera mnie, by spojrzeć na Big Ben i London Eye z innej strony. Idealnym miejscem wydaje się być Hungerford Bridge wraz ze ścieżką dla pieszych zwaną Golden Jubilee Bridges. Widok z niej jest zdecydowanie niesamowity :)
Mój pierwszy dzień w Londynie wydaje się być bardzo turystyczny, ale może od czasu do czasu nie jest to takie złe, by zajrzeć do najbardziej znanych atrakcji turystycznych? :)
Przy okazji, wypatrzyłam ciekawy ołówek w sklepie z pamiątkami... Ciekawi mnie, czy ma to jakikolwiek związek ze wspomnianym wyżej pubem... ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze