Właściwie to mieliśmy całe Visby dla siebie. Takie uroki zwiedzania miasta o 6 nad ranem, gdy wszyscy wokół jeszcze śpią. A że wszystko i tak było pozamykane i o śniadaniu mogliśmy póki co tylko pomarzyć, więc spacer był jedynym, co nam pozostało. No i oczywiście robienie zdjęć, bo w Visby podobało mi się właściwie wszystko :)
Zanim usiądę do pisania bardziej szczegółowych postów z Visby i okolic, dziś chciałabym pokazać Wam trochę zdjęć. Visby w pierwszych promieniach słońca, puste, wyludnione uliczki pełne niewielkich domków porośniętych kwiatami. Trochę podobny klimat mają Lund czy Sigtuna, a na pewno też sporo innych mniejszych miejscowości, ale tak jakoś... Visby stało się moim zdecydowanym numerem jeden w Szwecji :).
I chyba nie znam nikogo, kto spacerując po wąskich szwedzkich uliczkach, nie zaglądałby do okien ;). Uwielbiam zwracać uwagę na szczegóły, a Szwecja jest ich pełna.
Visby jest nazywane miastem róż i ruin. O ruinach będzie oddzielny wpis, a jeśli chodzi o róże... Wystarczy się przejść tymi uliczkami i na długo nie uwolnimy się od zapachu kwiatów :). I spacerując, nie widziałam nawet sensu w chowaniu aparatu z powrotem do torebki - chciałam zrobić zdjęcie każdej uliczce i każdemu domowi...
Pokochałam Visby. Chyba nie dziwi, dlaczego? :)
0 Komentarze