W turystycznych dzielnicach Zadaru właściwie wzdłuż całego wybrzeża stoją naganiacze zachęcający do dołączenia do wycieczek (i to nawet po polsku ;) ). Biorąc pod uwagę, że i tak chciałyśmy popłynąć gdzieś na wyspy, podchodzimy do najbardziej wygadanego faceta. Na tyle wygadanego, że jak chciało się w trakcie wywodu zadać jakieś pytanie, to potrafił przerwać "hej, teraz JA mówię!" :P Był przy tym na tyle zabawny, by jednak jakoś to wszystko znieść ;).
- Jesteście studentkami?
- Już nie...
- Powtórzę jeszcze raz, bo chyba się nie zrozumieliśmy. Jesteście studentkami?
- Nie... Ale możemy być ;)
Większość oferowanych z Zadaru rejsów wygląda podobnie. Ceny wahają się pomiędzy 300 a 500 kun (174-290 zł), z czego 100 kun (58 zł) to wstęp do Parku Narodowego Kornati. Rejsy są niemalże całodniowe, bo z miasta wypływa się najpóźniej o 9, a powrót planowany jest na ok. godziny 17-18.
Kupując bilet zawczasu na wybrzeżu, trzeba zapłacić zaliczkę, a resztę pieniędzy płacimy już wchodząc na pokład. W naszym przypadku zaliczka wynosiła 100 kun (58 zł) od osoby, a potem przyszło nam dopłacić jeszcze po 230 kun (133 zł). Cena obejmowała nie tylko rejs i wstęp do parku, ale także wyżywienie (kanapki oraz obiad - do wyboru ryba lub kurczak) oraz napoje. Na wstępie powitano nas kieliszkiem (ciepłej...) rakiji, więc przyszło nam szybko biec do baru po jakiś sok do zapicia... Soki, woda i tanie wino były ogólnie dostępne. Najchętniej ograniczyłabym się tylko do dwóch pierwszych, bo wino było - delikatnie mówiąc - wstrętne :P
Park Narodowy Kornati został utworzony w 1980 roku, by chronić ten przepiękny archipelag. Składa się on prawie ze 150 wysp i wysepek, a cały obszar (wraz z okolicznym morzem) liczy sobie 320km2. Mowa tu o całym archipelagu, gdyż park narodowy obejmuje tylko jego południową część (89 wysp). Największa z wysp nosi nazwę Kornat i to od niej wziął swą nazwę cały archipelag.
Według niektórych źródeł archipelag jest całkowicie niezamieszkany, inne mówią o 7 stałych mieszkańcach. Podobno najłatwiej spotkać tam strażników parku, no i - w niewielkim stopniu - turystów. Czytałam, że niektóre statki rejsowe zatrzymują się przy kilku wyspach, umożliwiając zwiedzającym lepsze poznanie parku narodowego. Niestety, nasza wycieczka obejmowała tylko rejs po archipelagu i postój na jednej z wysp poza parkiem narodowym.
Jak łatwo zauważyć, wyspy nie są pokryte nadmierną roślinnością. Jednak to fauna i flora nie wysp, a okolicznych wód jest głównym powodem, dla którego obszar ten został objęty ochroną. W Kornati żyje prawie 300 gatunków zwierząt (podobno czasem można zobaczyć tez delfiny, ale tyle szczęścia nie miałyśmy) i ok. 350 gatunków roślin. Przy tej czystości wody, to musi być raj dla nurków ;).
Na niektórych wyspach zachowały się ślady osadnictwa z czasów starożytnych i średniowiecza, bo wyspy - tak jak i sam Zadar - często zmieniały właścicieli. Przepływając przez archipelag, na szczycie jednej z wysp mogliśmy zobaczyć niewielką twierdzę Tureta. Według archeologów postała ona ok. VI wieku, pod panowaniem Rzymian. Niestety, bliżej nie podpłynęliśmy... :(
Archipelag Kornati to wyspy wapienne, nic dziwnego zatem, że na niektórych z nich mogliśmy zobaczyć przepiękne klify. Najwyższe znajdują się na wyspach Klobučar (80 m n.p.m.) oraz Mani (65 m n.p.m.), jednak przepływając mogliśmy przyjrzeć się wielu mniejszym, choć równie pięknym formacjom skalnym.
Po wypłynięciu z parku narodowego, statek zacumował przy jednej z wysp. Była ona podobno własnością kapitana, więc nie natrafiliśmy tam na innych turystów. Odcinek plaży piaszczystej był jednak tak niewielki, że większość i tak skończyła opalając się na kamieniach. Morze w tym miejscu nie było już tak ciepłe jak w Zadarze i wejścia do wody dalej niż po pas nie zaryzykowałam ;). Za to zdecydowanie warto było sobie pospacerować po wyspie - zwłaszcza, że postój (wraz z obiadem) trwał ok. 2 godzin.
Mimo że nie wszystko było idealnie zorganizowane, to jednak dla takich widoków zdecydowanie warto wybrać się w taki rejs! :)
0 Komentarze