Rzadko zdarza mi się wracać samej z siebie do muzeum, w którym już wcześniej byłam, tylko dla jednej wystawy. No chyba że mam gości, którzy chcieliby do tego miejsca zajrzeć, ale to wbrew pozorom też nie zdarza się za często ;). W Muzeum Nordyckim byłam już trzy razy i naprawdę mi się podobało - mają zazwyczaj bardzo fajne wystawy tematyczne poświęcone kulturze krajów nordyckich, naturalnie z naciskiem na Szwecję. Jednak po zapoznaniu się z naprawdę pozytywnymi komentarzami nt. wystawy Nordiskt ljus - Światło nordyckie, stwierdziłam, że muszę ją zobaczyć. Ale że nie widziało mi się płacenie 100 koron (46 zł) za jedną wystawę, to skorzystałam z faktu, iż w środy wieczorem (17-20) poza sezonem wstęp do Nordiska Museet jest bezpłatny.
Wystawa wydaje się zaczynać wręcz spektakularnie. Od tunelu z napisem Aurora Borealis i informacji, że w tym oto miejscu można doświadczyć zorzy polarnej. Biorąc pod uwagę, że przemieszkałam w Szwecji już kilka zim, a zorzy dalej nie dane mi było zobaczyć, to stwierdziłam, iż może chociaż w muzeum doświadczę jakiejś namiastki... ;) No i słabo. Wchodzi się krótkim tunelem do ciemnego pomieszczenia, każą dłużej postać, by przyzwyczaić oczy do ciemności i zwrócić uwagę na poruszające się gdzieniegdzie światła. Może miałoby to sens, gdyby weszła cała grupa i wszyscy mieli razem parę minut na to doświadczenie. Ale nie, co rusz ktoś wchodził i wychodził, padało światło z zewnątrz, do tego ludzie na siebie wpadali w ciemności, a często nawet przyświecali sobie latarkami w telefonach... Po dłuższej chwili się poddałam i wyszłam - pomysł fajny, ale wykonanie nieprzemyślane, niestety.
Nordyckie światło to wystawa, która ma na celu zabranie nas w podróż od ciemności do elektryczności. Zobaczymy tu, jak dużą rolę odgrywa światło w kraju, który przez pół roku jest niemal pogrążony w ciemności, a przez drugie pół zapomina, czym jest noc (wiadomo, nie w każdym regionie, ale czasem można trochę generalizować... ;) ). Poznamy historię rozwoju elektryczności w Szwecji i poczytamy, czego używano do rozjaśniania mroków skandynawskich nocy. Dowiemy się też, jak długotrwała ciemność wpływała na wyobraźnię Skandynawów i pojawianie się wszelakich stworów w ich historiach. Autorzy wystawy zebrali tu naprawdę sporo ciekawostek.
Zaciekawiło mnie, że w czasach, kiedy domostwa oświetlano świecami, wszystko zależało od... żurawi. Kiedy ptaki te wracały na wiosnę, oznaczało to, iż nadszedł czas, by zrezygnować ze świec - dni były już na tyle długie, by można było korzystać ze światła dziennego. Było to o tyle istotne, że ze świec korzystano bardzo oszczędnie, a jedynym miejscem, gdzie można ich było zobaczyć kilka naraz, był kościół. Świece woskowe były rzadkością, korzystano głównie z łojowych.
Od średniowiecza przejdziemy do czasów nowożytnych. Od dążenia do uzyskania światła i ognia, do czasów takich jak II wojna światowa, gdy światła trzeba było ukrywać w strachu przed potencjalnym atakiem z powietrza. A na końcu natkniemy się na modele nowoczesnych lamp rodem z IKEI ;). Co ciekawe, część wystawy zorganizowano w sposób interaktywny, co powinno się spodobać głównie dzieciom. Niektóre fragmenty wystawy zapalają się, gdy przyłożymy w odpowiednim miejscu specjalną pałeczkę w kształcie świeczki :).
Jako że Nordiska skupia się na nordyckich tradycjach, nie mogło też zabraknąć poświęconej im oddzielnej części wystawy. Dowiemy się z niej, jaką rolę odgrywa lub odgrywało światło w różnych szwedzkich świętach. Zobaczymy tam światełka bożonarodzeniowe i gwiazdę adwentową, poczytamy o zwyczajach na Midsommar i o wielkim ognisku w Noc Walpurgii... Wszystko, naturalnie, po angielsku i po szwedzku.
Obejście wystawy na spokojnie zajmuje około godziny. Czy warto? Moim zdaniem zdecydowanie tak, bo przygotowano ją naprawdę szczegółowo i możemy się dowiedzieć wielu ciekawostek. Dlatego też, jeśli macie możliwość zajrzenia do Nordiska, gorąco polecam - wystawa wystartowała pod koniec października 2016 i będzie w muzeum "do odwołania", czyli pewnie dopóki nie wymyślą jakiejś nowej czasowej wystawy. Ale choinkę to już pewnie rozebrali... ;)
0 Komentarze