Zapraszam Was do drugiego wpisu z serii Sztokholmskie FAQ - dziś postaram się odpowiedzieć na Wasze pytania związane z szukaniem pracy w Sztokholmie. Niektóre odpowiedzi mogą się zapewne odnosić też do innych miejsc w Szwecji, jednak musicie liczyć się z tym, że dużo łatwiej znaleźć pracę w stolicy niż w mniejszej miejscowości. A już szczególnie, jeśli nie mówicie płynnie po szwedzku.
Na wstępie chciałabym Wam jeszcze polecić mój wcześniejszy wpis pt. Szukanie pracy w Szwecji - na co zwrócić uwagę? Znajdziecie tam informacje dotyczące wymagań językowych (czy muszę znać szwedzki, by znaleźć pracę?), numeru personalnego (czy personnummer jest konieczny?), a także parę moich uwag dotyczących wykształcenia, doświadczenia i... znajomości :). W dzisiejszym wpisie zaś skupię się na innych pytaniach, które często przewijają się w wiadomościach, które mi wysyłacie.
Jeśli chcę znaleźć pracę w Szwecji, to lepiej podjąć wcześniej studia w Polsce czy w Szwecji?
A może i tu i tu? Generalnie zauważyłam, że duże firmy lubią, gdy pracownik studiował za granicą, bo – nie okłamujmy się – szwedzkie studia są często bardzo teoretyczne, a wiele innych krajów kładzie większy nacisk na praktyczne umiejętności. Ale większość pracodawców zwraca też uwagę na nasze wcześniejsze doświadczenie w Szwecji, więc jeśli to ma być nasza pierwsza praca w tym kraju, to studia na miejscu mogą nam bardzo pomóc. Znam naprawdę sporo osób, które robiły licencjat u siebie, potem studia magisterskie w Sztokholmie i dopiero z tego punktu zaczęły się rozglądać za pracą – często zaczynając od praktyk. Wszystkie te osoby pracują w zawodzie, czyli się da ;).
Wiadomo, że bardzo dużo zależy od tego, co właściwie chce się studiować. Myślę, że po gender studies czy antropologii skupiającej się na Aborygenach, o pracę będzie równie ciężko – niezależnie od kraju, w którym te fascynujące studia byście odbyli ;). A dobry informatyk czy lekarz będzie zawsze w cenie, zwłaszcza jeśli mówi po szwedzku. Zresztą nasze politechniki i uczelnie medyczne cieszą się w Szwecji dobrą opinią – co rusz słyszę o Szwedach wyjeżdżających do Polski studiować medycynę. Z mojej własnej działki i rozmów ze znajomymi z branży też mogę stwierdzić, że studia finansowe w Polsce dużo bardziej przygotowują do pracy w zawodzie niż te w Szwecji. Inna bajka, że nawet to dużo bardziej to i tak stanowczo za mało ;).
Jednak – pomijając zawody, w których wykształcenie jest konieczne (jak np. lekarz czy prawnik) – warto zdać sobie sprawę, że studia nie są koniecznie kluczem do sukcesu. Szwedzi dużo bardziej cenią sobie nasze doświadczenie i umiejętności, a studia kojarzą im się głównie z czasem szaleństw i rozrywki – jak to ujęła koleżanka z działu (Szwedka, naturalnie): „do niczego ci się one praktycznie nie przydadzą, ale każdy musi się kiedyś wyszaleć i potrzebujemy tego etapu w życiu” ;). Nie do końca się z nią zgadzam, bo wierzę, że mądrze dobrane studia da się dobrze wykorzystać, ale jedno wiem na pewno: w większości zawodów znalezienie pracy wcale nie zależy od tego, co i gdzie studiujemy.
Gdzie szukać pracy w Szwecji?
Swego czasu zebrałam listę stron, z których korzystałam, gdy sama szukałam pracy w Szwecji. Zajrzyjcie tutaj. :)
Jak wyglądają typowe godziny pracy - 8-16?
Cóż, wszystko zależy od zawodu. Nie oczekujemy chyba, że lekarz w szpitalu, barman w klubie nocnym i urzędnik w Skatteverket mają identyczne godziny pracy, prawda? Jednak jeśli skupimy się na zwykłych pracach biurowych, to najczęściej jest to 8-17 albo 9-18, bo w czas pracy mamy wliczoną godzinną przerwę na lunch. Są zawody, gdzie ten czas pracy jest faktycznie kontrolowany, w końcu urzędy czy restauracje funkcjonują w określonych godzinach. Znacznie luźniej to wygląda w zwykłych firmach, gdzie po prostu musisz swoje zrobić i często nikogo nie obchodzi, czy przychodzisz do biura o 7, 9 czy 12. Albo czy w ogóle do niego przychodzisz, a nie pracujesz zdalnie. Masz zrobić swoje i jak zaczniesz o 12, to po prostu skończysz po 20 i tyle. Skracanie przerwy na lunch po to, żeby wyjść wcześniej, też jest normą. Szwedzi ogólnie cenią sobie mocno ten work-life balance, więc jeśli mogą skończyć pracę wcześniej, to z przyjemnością to zrobią. Ale też – wszystko zależy od firmy. Są takie, które będą z zegarkiem na ręku mierzyć czas pracy i takie, w których liczy się rezultat i nic więcej. Czyli jak wszędzie ;)
Ile urlopu przysługuje w ciągu roku?
Szwedzkie prawo gwarantuje 25 dni płatnego urlopu w ciągu roku, niezależnie od wieku zatrudnionego i rodzaju umowy o pracę. Do tego jest jeszcze 16 dni świątecznych w kalendarzu, choć niektóre i tak zawsze przypadają w weekend (Wielkanoc, Zielone Świątki, Midsommar czy Wszystkich Świętych). Przy tym pracownik ma prawo do 3-4 tygodni ciągłego urlopu pomiędzy czerwcem a sierpniem. Dokładne warunki zawsze regulują układy zbiorowe pracy. Na przykład mój pracodawca – w ramach takiej umowy – gwarantuje pracownikom dodatkowe 5 dni płatnego urlopu rocznie.
Rok urlopowy trwa od 1 kwietnia do 31 marca, a niewykorzystany urlop z danego roku przechodzi na następny (maksymalnie do 5 lat). W przeciwieństwie do polskiego systemu jednak, w Szwecji najpierw wykorzystujemy dni urlopowe z obecnej puli, a dopiero potem możemy korzystać z zaległego urlopu.
Płatny urlop nie przysługuje nam od razu w chwili rozpoczęcia pracy – najpierw musimy sobie na niego zapracować. Oficjalnie w roku urlopowym, w którym zaczęliśmy pracę, przysługuje nam tylko urlop bezpłatny. Jeśli umowa zaczęła się przed 31 sierpnia – jest to 25 dni bezpłatnego urlopu, jeśli po 31 sierpnia – zaledwie 5 dni. By mieć prawo do pełnego wymiaru płatnego urlopu, musimy przepracować pełen rok urlopowy. Jeśli – na przykład – zaczynamy nową pracę 1 stycznia, to w okresie styczeń-marzec zarabiamy na urlop, który wykorzystamy w roku urlopowym zaczynającym się 1 kwietnia. Jednak biorąc pod uwagę, że przed rozpoczęciem roku urlopowego przepracowaliśmy tylko te 3 miesiące, należy nam się tylko ten ułamek płatnego urlopu. Policzmy: przepracowaliśmy 90 dni z 365, czyli 24%. 24% z 25 przysługujących dni urlopowych to 6,16 – urlop zaokrąglamy do góry, czyli w roku urlopowym od 1 kwietnia do 31 marca będzie nam przysługiwało 7 dni płatnego urlopu. Oczywiście, możemy wykorzystać wtedy standardowe 25 dni, z tym, że pozostałe 18 będzie bezpłatne. Biorąc pod uwagę, że często pracownik musiałby pracować sporo ponad rok, by przysługiwało mu prawo do pełnego wymiaru płatnego urlopu, wiele firm w układach zbiorowych zawiera możliwość tzw. förskottssemester – pożyczonych wakacji. Pracownik ma wtedy możliwość wzięcia płatnego urlopu podczas pierwszego roku pracy, ale zaciąga w ten sposób dług u pracodawcy. Jeśli odejdzie z pracy przed upłynięciem wyznaczonego czasu (zazwyczaj to okres od 3 do 5 lat), wykorzystany w pierwszym roku urlop zostanie mu potrącony z pensji. Ilość tych pożyczonych wakacji również zależy od układu zbiorowego – w mojej firmie to 15 dni, pożyczonych na okres 3 lat. Niewykorzystany förskottssemester nie przechodzi na kolejne lata.
Do płatnego urlopu doliczany jest dodatek urlopowy – jego wysokość również określają układy zbiorowe. Zazwyczaj wynosi on ok. 12 %, czyli przy pensji 100 koron za godzinę i przy standardowym 8-godzinnym dniu pracy, za każdy dzień płatnego urlopu dostaniemy (100kr x 112%) x 8h = 896 kr.
Czy w Szwecji nauczyciel to szanowany i dobrze płatny zawód?
Żona kolegi z pracy jest nauczycielką i gdy usłyszał powyższe pytanie, wybuchnął śmiechem. „Wszyscy się nasłuchają i naczytają na temat fińskiego systemu edukacji i jak to w Finlandii się szanuje nauczycieli, a potem wierzą, że w całej Skandynawii jest tak samo. A tymczasem my w Szwecji też Finlandii zazdrościmy, bo daleko nam do nich…”. Generalnie to, jak wygląda praca nauczyciela i ile zarabia, zależy od kilku czynników. Główny to kwestia, czy mówimy o szkole publicznej czy prywatnej. W prywatnych jest podobno lżej, a i zarobki są odpowiednio wyższe. Za to w państwowej szkole praca nauczyciela niewiele różni się od tej, którą wykonuje nauczyciel w Polsce. Choć niby etat określa godziny pracy, to i tak przecież wieczorami trzeba przygotować się do następnych lekcji, sprawdzić zadane prace, itp. A zarobki? Kolega stwierdził, że żona, która przecież pracuje w prywatnej placówce, bardzo na nie narzeka i nie jest osamotniona w tej kwestii. Jak na szwedzkie warunki nauczyciel wcale nie zarabia kokosów. Wiele źródeł podaje pensje w wysokości ok. 26 – 28 tysięcy koron brutto (11.650-12.550 zł). Oczywiście w przeliczeniu na złotówki wydaje się to bardzo dużo, ale w Sztokholmie na przeciętnej posadzie w korpo od ręki dostanie się więcej. Choć podobno bardziej wyspecjalizowani nauczyciele z doświadczeniem w niektórych regionach mogą dostać nawet 30-35 tysięcy, ale internet jednak częściej podpowiada nauczycielskie zarobki w Szwecji w kwocie poniżej 30 tysięcy brutto. Zresztą nawet The Guardian w swojej analizie zarobków nauczycieli na świecie, wrzucił Szwecję gdzieś w środek rankingu z 31 tys. dolarów (113 tys. zł) rocznie. Ponad 2 razy lepiej zarabiają nauczyciele w Szwajcarii, ale wyżej niż Szwedzi plasują się również Holendrzy, Niemcy, Belgowie, a nawet Hiszpanie i Portugalczycy.
[ Roczne zarobki nauczycieli w tys. USD - The Guardian ] |
Czy warto pracować w Szwecji?
Szczerze powiedziawszy, rozbrajają mnie takie pytania :). Bo kto ma wiedzieć lepiej od Was samych, czy warto? Ja Wam mogę tylko podpowiedzieć, że tak – z finansowego punktu widzenia warto. Bo zarobki są takie, że nawet przy niewyszukanej pracy da się godnie żyć. A specjalista, zwłaszcza ze znajomością języka, może tu zarabiać naprawdę dobrze. Warunki pracy i podejście do pracownika też jest często lepsze niż w Polsce (choć tutaj wiadomo, wszystko zależy od bezpośredniego przełożonego i czasem nie wiadomo, na kogo się trafi). Jednak to Wy sami wiecie najlepiej, co zostawiacie za sobą i czy umiecie sobie poradzić z tęsknotą za ludźmi i krajem. Na szczęście ze Szwecji do Polski daleko nie jest, loty też są tanie, więc ja osobiście uważam, że to nie powinno być problemem… Ale znam osoby, dla których przeprowadzka z mniejszego miasta do Warszawy byłaby życiowym wyzwaniem, więc nie oceniam – każdy jest inny.
Czasem jednak to pytanie czy warto? jest ubrane w inne słowa. "Czy wciąż uważam, że dobrze zrobiłam? Czy nie lepiej by było wrócić do Polski – w końcu u siebie zawsze najlepiej?" - często wcale nie tak kulturalnie ;). Na takie wiadomości nigdy nie odpisuję, więc jeśli planujecie dalej o to pytać albo wręcz pisać, że lepiej pracować w Polsce niezależnie od warunków pracy i pensji, bo przynajmniej Polska jest biała i katolicka… to cóż, odpuśćcie sobie ;). Usuwam i nie odpowiadam. Dla mnie szwedzkie warunki pracy, podejście do pracownika i poziom życia są nieporównywalne do tego, czego doświadczyłam w Polsce i nie, nie uważam, że lepiej by mi było wrócić ;).
Czy w Szwecji łatwo znaleźć staż lub praktyki? Gdzie szukać takich możliwości?
Tak jak z pracą – wszystko zależy od naszej profesji i doświadczenia, ale jednak wydaje mi się, że łatwiej się załapać na staż niż do regularnej pracy. Na pewno dużym ułatwieniem będą studia w Szwecji, gdyż często firmy współpracują z uczelniami i można aplikować na praktyki z pomocą uniwersyteckiego biura karier. Można też próbować szukać na własną rękę – tutaj pomocą służą takie strony internetowe jak chociażby praktikant.nu. Kiedy wyjeżdżałam na Erasmusa do Malmö, okazało się, że skrócono czas na odbycie praktyk studenckich u mnie na uczelni i – chcąc nie chcąc – musiałam się zacząć rozglądać za praktykami w Szwecji. Początkowo myślałam o stażu w konsulacie (tutaj przeczytacie o warunkach praktyk / stażów / wolontariatu w polskich placówkach zagranicznych), ale z powodów, których już dziś nie pamiętam, zrezygnowałam z tego pomysłu. Skontaktowałam się za to z kilkoma organizacjami polonijnymi i dwie z nich były gotowe przyjąć mnie na praktyki – z tym, że były to praktyki bezpłatne. Wiem też, że koleżanka z Erasmusa załapała się na jakiś staż w szwedzkiej placówce edukacyjnej, ale nie mam pojęcia, czy i jakie wynagrodzenie jej zaoferowali. Bądź co bądź, na pewno nie zaszkodzi pisać lub nawet pukać do drzwi firm, w których chcielibyście takie praktyki odbyć.
Inaczej sytuacja wygląda, gdy o stażu lub praktykach myśli się, nie mieszkając w Szwecji. Jednak tutaj z pomocą przychodzą liczne organizacje (studenckie i nie tylko) pomagające z organizacją zagranicznych praktyk. Zdecydowanie przodują tutaj Erasmus Plus oraz AIESEC (program Global Talents). Sama wyjechałam do Sztokholmu w ramach AIESECa i choć sama organizacja wybitnie nie przypadła mi do gustu, to muszę przyznać, że było to łatwiejsze niż szukanie pracy na własną rękę. Tutaj możecie poczytać, co myślę o wyjeździe na staż AIESEC :). Oczywiście, nie są to jedyne opcje – Google podpowie całkiem sporo różnych programów, w tym choćby Projects Abroad czy Go Abroad.
Co z tą fiką?
Ale to nie znaczy, oczywiście, że przerw w pracy nie ma! Są, naturalnie, tylko krótsze i nie aż tak rzucające się w oczy. Często po lunchu siadamy sobie wszyscy we wspólnej kuchni czy na tarasie, by uciąć sobie jeszcze 15-minutową pogawędkę przy kawie czy herbacie. Jeśli trzeba coś obgadać z kolegą z działu, to wychodzimy z open space'a, by nie przeszkadzać grupie, tylko bierzemy coś do picia i siadamy w wygodnych fotelach w przestrzeni wspólnej. Bardzo często taka rozmowa schodzi też na luźne tematy, w końcu nie można cały czas myśleć tylko o pracy ;). Zdarza się dostać co jakiś czas wiadomość na firmowym komunikatorze w stylu "dużo pracy czy fika?" i jeśli można odłożyć na później to, co się w danej chwili robi, to taka przerwa zawsze jest w cenie.
Może urzędy, które mają określone godziny pracy, wpisują po prostu w rozkład dnia "przerwa 14:00-14:15"? Nie wiem, sama mogłam tylko zaobserwować, jak to działa w korporacji, więc z ciekawością przeczytam o innych doświadczeniach. Bo w korpo to wszystko jest bardzo proste: musisz zrobić swoje. Jeśli jesteś w stanie zrobić to dobrze, wychodząc na fikę co godzinę - proszę bardzo, liczy się efekt końcowy. ;)
Wpis został oparty o moje własne doświadczenia, rozmowy ze znajomymi z pracy oraz internet. Jeśli masz jakieś inne doświadczenia, podziel się nimi w komentarzu - na pewno przyda się to innym! :)
0 Komentarze