Spędziłam właśnie cudowny weekend na północy Szwecji... i chyba był to najdroższy weekend w całym moim życiu. Liczyłam się z tym, że Kiruna to drogie miejsce, ale wciąż niektóre ceny mnie zaskoczyły. Mimo wszystko nie żałuję (prawie) żadnej wydanej korony ;). To był naprawdę wspaniały weekend - nieco przedłużony, bo trwał od piątkowego południa do poniedziałku rano. Dziś chciałabym się z Wami podzielić zgromadzonymi podczas wyjazdu informacjami praktycznymi o podróżowaniu po tej okolicy, cenach, no i gdzie warto zajrzeć, a gdzie niekoniecznie :). Mam nadzieję, że niektóre z tych informacji przydadzą Wam się podczas planowania wypadu na północ.
JAK DOTRZEĆ DO KIRUNY?
Najwygodniejszą bazą wypadową jest zdecydowanie Sztokholm. Bezpośrednie połączenia lotnicze oferują Norwegian i Scandinavian Airlines - podróż trwa niecałe 1,5 godziny. Rezerwując przelot z odpowiednim wyprzedzeniem, możemy załapać się na ceny zaczynające się od nawet 299 koron (133,60 zł) w jedną stronę - naturalnie z Norwegianem, a nie z SAS ;).
Obie linie latają z Arlandy i lądują na lokalnym lotnisku w Kirunie. Trasę z lotniska do miasta obsługuje sieć autobusów Hörvalls Buss, których rozkład jazdy (zobacz tutaj) jest dopasowany do przylotów i odlotów - jeśli samolot jest opóźniony, bus odjedzie również odpowiednio później. Przejazd trwa kilkanaście minut, a bilet kosztuje 110 koron (49 zł) dla osoby dorosłej lub 55 koron (24,60 zł) dla dziecka do 16 lat.
Dla masochistów są też, oczywiście, inne rozwiązania ;). Ze Sztokholmu do Kiruny kursują też pociągi - podróż trwa nawet i do 17 godzin. Jak patrzę na stronę SJ (szwedzkich kolei) to ceny - nawet z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem - za miejsca siedzące zaczynają się od 745 koron (333 zł) w jedną stronę, a za miejsce do spania - od 800 koron (357,50 zł). Nie wykluczam znalezienia i tańszych biletów, jednak samolot wydaje się tutaj zdecydowanie lepszym rozwiązaniem...
NOCLEG
To była zdecydowanie najdroższa część mojej podróży. Ale na wstępie muszę zaznaczyć, że to wcale nie oznacza, że i Was wyniesie to aż tyle. Ja, niestety albo stety, mam kilka wymagań, które są dla mnie konieczne przy wyborze noclegu i nie akceptuję kompromisów. A to swoje kosztuje ;). Krótko mówiąc: muszę mieć swój pokój i swoją łazienkę. Niestety, jednoosobowe pokoje z łazienką nie należą do najtańszych opcji... Ale jeśli podróżujecie w dwie osoby lub w większej grupie, dużo łatwiej Wam będzie obniżyć koszt noclegu.
Sama zazwyczaj noclegów szukam na Bookingu. Łóżka w pokojach wieloosobowych w hostelach zaczynały się od 314 koron (140 zł) za noc. Pokoje jednoosobowe w hotelach to koszt 800 koron (357,50 zł) w górę - nie sprawdzałam limitów tej góry ;). Przy czym za 900 koron (402 zł) spokojnie wynajmiemy już pokój dwuosobowy, czyli niemała różnica w budżecie na osobę, prawda? Dużym plusem jest to, że wiele hoteli oferuje śniadania w cenie noclegów, więc choć ten wydatek nam odpada.
Oczywiście dla chcącego (a raczej niechcącego tyle płacić) nic trudnego - przynajmniej dopóki nie przyjdzie zima... zawsze można się rozłożyć z namiotem na campingu.
Mój wybór padł na hotel Vinterpalatset - widoczny na powyższych zdjęciach. Nocleg ze śniadaniem wyniósł mnie tam 890 koron (397,70 zł) i kurczę, bolało :P. Niestety, to była najtańsza opcja (poza łóżkiem w hostelu) na wybrany przeze mnie termin, a przy tym w naprawdę dobrej lokalizacji - pięć minut piechotą od dworca autobusowego. Wśród innych plusów było bardzo bogate menu śniadaniowe oraz grzanie podłogowe w łazience (nawet nie wiecie, jaka to przyjemność po zwiedzaniu hotelu lodowego!). A minusem była cóż, cena.
W sumie tu mogę powiedzieć, że było po prostu szwedzko, jeśli chodzi o ceny ;). Śniadania miałam w hotelu, a za obiadem nieszczególnie się rozglądałam - zajrzałam tam, gdzie miałam najbliżej i była to mająca całkiem niezłe recenzje pizzeria Palladium. Choć ceny pizzy zaczynały się już od jakichś 80 koron (35,75 zł), to ja skusiłam się na lokalną pizzę Paris (brzmi bardzo lokalnie, prawda? ;) ). Z kurkami, mięsem renifera oraz serem pochodzącym właśnie z północnej Szwecji. Całość za 119 koron (53,25 zł), ale porcja była na tyle duża, że miałam i obiad i kolację. Niedaleko informacji turystycznej znajduje się też Sybilla, gdzie już poniżej 80 koron (35,80 zł) można dostać różne zestawy fastfoodowe w stylu hamburgera z frytkami i colą. W bardziej normalnych restauracjach dostaniemy obiad zapewne w standardowych szwedzkich cenach, czyli ok. 150-200 koron (67-89 zł).
Jeśli chodzi o zwykłe zakupy, w sklepie Ica w centrum Kiruny nie zauważyłam dużej rozbieżności cenowej w porównaniu do Sztokholmu. Dla przykładu, ceny niektórych produktów spożywczych z ubiegłego roku znajdziecie w tym wpisie. Za drobne, codzienne zakupy - w stylu coś do picia i do przegryzienia w drodze, ewentualnie coś słodkiego - płaciłam ok. 40 koron (17,90 zł).
Choć nie miałam w planach testowania kawiarni, pogoda zmusiła mnie też do schowania się gdzieś przed deszczem i rozgrzania się nieco. I tak trafiłam do Cafe Safari przy Geologgatan 4. 38 koron (17 zł) za nieszczególnie smaczną czekoladę na gorąco i 10 koron (4,50 zł) za pralinkę... Ale przynajmniej w środku było ciepło, sucho i mieli gniazdka do podładowania telefonu ;).
Tak, jestem tym typem osoby, co zawsze musi kupić jakąś pamiątkę ;). Tutaj najlepiej zajrzeć do Folkets Hus, domu ludowego, w którym znajduje się zarówno informacja turystyczna, jak i oddzielny, niewielki sklepik z pamiątkami. Obowiązkowo musiałam zaopatrzyć się w magnes - tutaj niestety dużego wyboru nie było: metalowe z łosiem, plastikowe ze zdjęciem zorzy polarnej i jedyny ładny: psy husky z napisem Lapland... Po zdjęciu widać, który wybrałam ;). Magnesy kosztowały 49 koron (22 zł) za sztukę. Moją uwagę przyciągnęła też torebka herbaty ze zdjęciem zorzy na opakowaniu i napisem Norrskens te - 55 koron (24,60 zł) i już mam pyszną czarną herbatę z posmakiem mięty... tzn. o smaku zorzy, chciałam powiedzieć ;).
A jak podróżujemy, to można by czasem i pocztówkę wysłać. Ceny kartek wahały się od 5 do 10 koron (2,25-4,50 zł), w zależności od miejsca. Wybór był zaskakująco duży (zazwyczaj poza największymi miastami można znaleźć 2-3 pocztówki na krzyż do wyboru) - widoki z Kiruny, wszystkie cztery pory roku w Laponii, zorze polarne... jest w czym przebierać. A nawet, jeśli się zagapicie i nic nie kupicie, to fajny sklepik z pamiątkami w miarę normalnych cenach jest też na lotnisku - pocztówki widziałam tam po 8 koron (3,60 zł). Oczywiście, skoro już mamy kartkę, to wypadałoby też ją wysłać. Znaczki mamy dostępne w dwóch cenach - za 7 koron (3,15 zł) wewnątrz Szwecji oraz 21 koron (9,40 zł) za zagraniczne.
W gruncie rzeczy w samej Kirunie znowu aż tak dużo do zwiedzania nie ma - to po prostu niewielkie miasto górnicze, będące niezłą bazą wypadową w głąb Laponii. Informacja turystyczna znajduje się, jak już wspomniałam, w Folkets Hus i jest czynna od poniedziałku do piątku w godzinach 8:30-17, a w soboty 8:30-15 (z przerwą na lunch 11:15-12). W środku znajduje się również miniatura miasta oraz niewielka wystawa poświęcona historii kopalni.
Największą atrakcją jest zdecydowanie kopalnia żelaza LKAB, do której można zajrzeć - oczywiście wyłącznie z przewodnikiem. Zwiedzanie odbywa się po angielsku (czasem też po szwedzku) o godzinie 14, kilka razy w tygodniu. W jakie dni? To zależy od miesiąca, dlatego polecam zajrzeć na tę stronę, gdzie znajdziecie aktualną rozpiskę. Bilet kosztuje 360 koron (162 zł), ze zniżką studencką / emerycką - 260 koron (117 zł), dzieci do lat 15 wchodzą za darmo. Tak wysoka cena obejmuje niespełna trzygodzinną trasę i szczerze powiedziawszy - nie uważam, by było to warte swej ceny...
Podczas wizyty w Kirunie warto też zajrzeć do lokalnego kościoła - Kiruna kyrka. Charakterystyczny drewniany budynek jest znany w całym kraju, a zwiedzać możemy go codziennie od 10 do 15:30.
W informacji turystycznej polecają również muzeum Samegården, poświęcone kulturze Samów. Otwarte od poniedziałku do piątku w godzinach 7-15. Muzeum jest ciekawe, aczkolwiek malutkie - to zaledwie jeden pokoik z wystawą tematyczną. Wstęp kosztuje 50 koron (22,50 zł) i w środku płatność tylko gotówką.
Hotel lodowy to największa atrakcja Kiruny, choć tak naprawdę znajduje się w miejscowości Jukkasjärvi, położonej ok. 20 km na wschód od miasta. Okazało się jednak, że dojazd na miejsce nie jest znowu takim łatwym zadaniem, jeśli korzystamy z publicznego transportu. Chciałam zobaczyć Icehotel w sobotę, a tu niespodzianka!, nie ma żadnych połączeń pomiędzy Kiruną a Jukkasjärvi w weekendy... Na Facebooku Länstrafiken Norrbotten, czyli lokalnej komunikacji miejskiej, zaproponowano mi skorzystanie z taksówki za - bagatela - 450 koron (202,65 zł) w jedną stronę... Co ciekawe, w sezonie (czyli od stycznia) będą już autobusy kursujące i w weekendy (2x dziennie), ale póki co jedyna szansa dotarcia z Kiruny do Icehotelu transportem publicznym jest wtedy, gdy zwiedzamy na tygodniu. W dni robocze autobus nr 501 kursuje kilka razy dziennie, podróż trwa ok. pół godziny, a bilet kosztuje 32 korony (14,40 zł) - jest różnica w porównaniu z taksówką, prawda? Istnieje też trzecia opcja dotarcia do Icehotelu, z której sama skorzystałam, gdy zdałam sobie sprawę, że zwiedzanie w weekend odpada i muszę się na szybko dostać do hotelu w piątek zaraz po przylocie. Hotel oferuje transfer zarówno z lotniska - za 165 koron (74,30 zł) od osoby, jak i z centrum Kiruny - za 250 koron (113 zł). Dla podróżującego solo to zdecydowanie rozsądniejsza opcja od taksówki, jednak dla większej grupy taxi byłoby zapewne tańszym rozwiązaniem. Szczegóły znajdziecie tutaj, w dziale How to get there?
Obecnie hotel lodowy jest otwarty przez cały rok, w zamkniętym, elektrycznie chłodzonym budynku. Ponadto w sezonie zimowym jest stawiany też drugi, tradycyjny hotel, cały z lodu - otwarcie ma miejsce w połowie grudnia i budynek jest dostępny dopóki nie zacznie się topić (kwiecień/maj). Żeby zobaczyć Icehotel w środku, wcale nie trzeba wykupywać tam noclegu. Codziennie odbywają się półgodzinne trasy z przewodnikiem - o 12 i o 14. Bilet kosztuje 295 koron (133 zł) i upoważnia nas też do błądzenia sobie po pokojach aż do 18, kiedy goście hotelowi mają swój check-in. Mimo że przy wejściu wypożyczane są futra, warto też zaopatrzyć się w ciepłe ubrania na własną rękę - temperatura w środku to ok. -5 do -7 stopni.
Jak już wspomniałam, w hotelu nie nocowałam - i chyba bym nie chciała, bo jestem wybitnie ciepłolubna. Ale jak wrzuciłam w wyszukiwarkę przykładowe daty na kilka miesięcy wprzód (pokoje lodowe trzeba rezerwować z wyprzedzeniem), to pokój dwuosobowy zaproponowało mi za 2360 koron (1063 zł), a pokój deluxe za 8400 koron (3782 zł). Jeśli interesuje Was nocleg w środku, polecam zapoznanie się ze stroną Icehotelu, wszystko mają ładnie wytłumaczone i po angielsku :)
Wizyta w parku narodowym Abisko to było jedno z moich największych szwedzkich marzeń i bardzo się cieszę, że mogłam je zrealizować u szczytu pięknej, złotej jesieni. Abisko od Kiruny dzieli niecałe 100 km i odcinek ten możemy pokonać na dwa sposoby:
- pociągiem - SJ oferuje jedno, czasem dwa połączenia dziennie - zazwyczaj w środku dnia. Bilety kosztują ok. 55-75 koron (25-34 zł) i trasa zajmuje według rozkładu 1:15 godz... No chyba, że trzeba będzie przepuścić pociągi z żelazem lecące z Kiruny do Narwiku. Podczas mojej podróży takich pociągów było kilka i cała trasa zajęła dobre dwie godziny. Za to widoki z okien pociągu są naprawdę nieziemskie :)
- autobusem - z tym, że autobusy kursują... albo i nie kursują i właściwie ciężko odgadnąć, jak to będzie ;). Bo oficjalnie nie ma stałych połączeń autobusowych pomiędzy Kiruną i Abisko, ale Länstrafiken Norrbotten czasem wprowadza tymczasowe, gdy są jakieś problemy z pociągami. Ja akurat miałam takie szczęście, że załapałam się na autobus poranny, dzięki czemu mogłam wyskoczyć na jednodniówkę do Abisko - co jest raczej niewykonalne, jeśli jesteśmy uzależnieni tylko od pociągów. W porównaniu z pociągiem, autobus jest jednak dużo droższy - bilet kosztował 188 koron (85 zł). O szczegóły warto pytać w informacji turystycznej w Kirunie, powinni mieć najświeższe informacje o połączeniach.
No dobra, docieramy do Abisko i... ok, ok, powoli. Choć Abisko to mała wioska, są tutaj dwie stacje i warto wysiąść na właściwej, czyli Abisko Turiststation. Znajduje się tu niewielka stacja turystyczna, gdzie możemy zaopatrzyć się w mapkę ze szlakami w parku narodowym, zrobić jakieś zakupy, a nawet zostać na noc. Powyższe zdjęcie może nieco zobrazować miejscowe ceny - za mały, metalowy magnes liczą sobie 89 koron (40,15 zł). Zgadnijcie, dlaczego nie mam magnesu z Abisko? ;) Wstęp do parku jest darmowy i mamy do wyboru kilka różnych szlaków, w zależności od czasu, który chcemy spędzić w okolicy. Przy stacji znajduje się również rekonstrukcja wioski Samów z dokładnym opisem poszczególnych budynków. Jeśli lubicie góry i pogoda dopisze, Abisko to genialne miejsce nawet na dłuższy urlop, zdecydowanie polecam :).
Podsumowując wszystkie te koszta, trzydniowy wypad do Kiruny kosztował mnie... dość sporo ;)
- Autobus Sztokholm-Arlanda i z powrotem: 198 SEK
- Przeloty Sztokholm-Kiruna-Sztokholm: 630 SEK
- Transfer z lotniska do Icehotelu: 165 SEK
- Zwiedzanie Icehotelu: 395 SEK
- Bus do Kiruny: 32 SEK
- Obiady (łącznie): 393 SEK
- Zakupy (łącznie): 105 SEK
- Pamiątki (pocztówki, znaczki, magnes, herbata): 272 SEK
- Hotel: 2670 SEK
- Fika w kawiarni: 48 SEK
- Zwiedzanie kopalni: 360 SEK
- Bus Kiruna-Abisko: 188 SEK
- Pociąg Abisko-Kiruna: 64 SEK
- Muzeum Samegården: 50 SEK
- Autobus na lotnisko: 110 SEK
Czyli całościowo 5.581 koron (2.517 zł), co czyni wypad do Kiruny chyba najdroższym weekendem w moim życiu. Ale i tak myślę, że było warto ;).
Sama zazwyczaj noclegów szukam na Bookingu. Łóżka w pokojach wieloosobowych w hostelach zaczynały się od 314 koron (140 zł) za noc. Pokoje jednoosobowe w hotelach to koszt 800 koron (357,50 zł) w górę - nie sprawdzałam limitów tej góry ;). Przy czym za 900 koron (402 zł) spokojnie wynajmiemy już pokój dwuosobowy, czyli niemała różnica w budżecie na osobę, prawda? Dużym plusem jest to, że wiele hoteli oferuje śniadania w cenie noclegów, więc choć ten wydatek nam odpada.
Oczywiście dla chcącego (a raczej niechcącego tyle płacić) nic trudnego - przynajmniej dopóki nie przyjdzie zima... zawsze można się rozłożyć z namiotem na campingu.
Mój wybór padł na hotel Vinterpalatset - widoczny na powyższych zdjęciach. Nocleg ze śniadaniem wyniósł mnie tam 890 koron (397,70 zł) i kurczę, bolało :P. Niestety, to była najtańsza opcja (poza łóżkiem w hostelu) na wybrany przeze mnie termin, a przy tym w naprawdę dobrej lokalizacji - pięć minut piechotą od dworca autobusowego. Wśród innych plusów było bardzo bogate menu śniadaniowe oraz grzanie podłogowe w łazience (nawet nie wiecie, jaka to przyjemność po zwiedzaniu hotelu lodowego!). A minusem była cóż, cena.
JEDZENIE
Jeśli chodzi o zwykłe zakupy, w sklepie Ica w centrum Kiruny nie zauważyłam dużej rozbieżności cenowej w porównaniu do Sztokholmu. Dla przykładu, ceny niektórych produktów spożywczych z ubiegłego roku znajdziecie w tym wpisie. Za drobne, codzienne zakupy - w stylu coś do picia i do przegryzienia w drodze, ewentualnie coś słodkiego - płaciłam ok. 40 koron (17,90 zł).
Choć nie miałam w planach testowania kawiarni, pogoda zmusiła mnie też do schowania się gdzieś przed deszczem i rozgrzania się nieco. I tak trafiłam do Cafe Safari przy Geologgatan 4. 38 koron (17 zł) za nieszczególnie smaczną czekoladę na gorąco i 10 koron (4,50 zł) za pralinkę... Ale przynajmniej w środku było ciepło, sucho i mieli gniazdka do podładowania telefonu ;).
Tak, jestem tym typem osoby, co zawsze musi kupić jakąś pamiątkę ;). Tutaj najlepiej zajrzeć do Folkets Hus, domu ludowego, w którym znajduje się zarówno informacja turystyczna, jak i oddzielny, niewielki sklepik z pamiątkami. Obowiązkowo musiałam zaopatrzyć się w magnes - tutaj niestety dużego wyboru nie było: metalowe z łosiem, plastikowe ze zdjęciem zorzy polarnej i jedyny ładny: psy husky z napisem Lapland... Po zdjęciu widać, który wybrałam ;). Magnesy kosztowały 49 koron (22 zł) za sztukę. Moją uwagę przyciągnęła też torebka herbaty ze zdjęciem zorzy na opakowaniu i napisem Norrskens te - 55 koron (24,60 zł) i już mam pyszną czarną herbatę z posmakiem mięty... tzn. o smaku zorzy, chciałam powiedzieć ;).
A jak podróżujemy, to można by czasem i pocztówkę wysłać. Ceny kartek wahały się od 5 do 10 koron (2,25-4,50 zł), w zależności od miejsca. Wybór był zaskakująco duży (zazwyczaj poza największymi miastami można znaleźć 2-3 pocztówki na krzyż do wyboru) - widoki z Kiruny, wszystkie cztery pory roku w Laponii, zorze polarne... jest w czym przebierać. A nawet, jeśli się zagapicie i nic nie kupicie, to fajny sklepik z pamiątkami w miarę normalnych cenach jest też na lotnisku - pocztówki widziałam tam po 8 koron (3,60 zł). Oczywiście, skoro już mamy kartkę, to wypadałoby też ją wysłać. Znaczki mamy dostępne w dwóch cenach - za 7 koron (3,15 zł) wewnątrz Szwecji oraz 21 koron (9,40 zł) za zagraniczne.
KIRUNA - ZWIEDZANIE
Największą atrakcją jest zdecydowanie kopalnia żelaza LKAB, do której można zajrzeć - oczywiście wyłącznie z przewodnikiem. Zwiedzanie odbywa się po angielsku (czasem też po szwedzku) o godzinie 14, kilka razy w tygodniu. W jakie dni? To zależy od miesiąca, dlatego polecam zajrzeć na tę stronę, gdzie znajdziecie aktualną rozpiskę. Bilet kosztuje 360 koron (162 zł), ze zniżką studencką / emerycką - 260 koron (117 zł), dzieci do lat 15 wchodzą za darmo. Tak wysoka cena obejmuje niespełna trzygodzinną trasę i szczerze powiedziawszy - nie uważam, by było to warte swej ceny...
Podczas wizyty w Kirunie warto też zajrzeć do lokalnego kościoła - Kiruna kyrka. Charakterystyczny drewniany budynek jest znany w całym kraju, a zwiedzać możemy go codziennie od 10 do 15:30.
W informacji turystycznej polecają również muzeum Samegården, poświęcone kulturze Samów. Otwarte od poniedziałku do piątku w godzinach 7-15. Muzeum jest ciekawe, aczkolwiek malutkie - to zaledwie jeden pokoik z wystawą tematyczną. Wstęp kosztuje 50 koron (22,50 zł) i w środku płatność tylko gotówką.
ICEHOTEL
Obecnie hotel lodowy jest otwarty przez cały rok, w zamkniętym, elektrycznie chłodzonym budynku. Ponadto w sezonie zimowym jest stawiany też drugi, tradycyjny hotel, cały z lodu - otwarcie ma miejsce w połowie grudnia i budynek jest dostępny dopóki nie zacznie się topić (kwiecień/maj). Żeby zobaczyć Icehotel w środku, wcale nie trzeba wykupywać tam noclegu. Codziennie odbywają się półgodzinne trasy z przewodnikiem - o 12 i o 14. Bilet kosztuje 295 koron (133 zł) i upoważnia nas też do błądzenia sobie po pokojach aż do 18, kiedy goście hotelowi mają swój check-in. Mimo że przy wejściu wypożyczane są futra, warto też zaopatrzyć się w ciepłe ubrania na własną rękę - temperatura w środku to ok. -5 do -7 stopni.
Jak już wspomniałam, w hotelu nie nocowałam - i chyba bym nie chciała, bo jestem wybitnie ciepłolubna. Ale jak wrzuciłam w wyszukiwarkę przykładowe daty na kilka miesięcy wprzód (pokoje lodowe trzeba rezerwować z wyprzedzeniem), to pokój dwuosobowy zaproponowało mi za 2360 koron (1063 zł), a pokój deluxe za 8400 koron (3782 zł). Jeśli interesuje Was nocleg w środku, polecam zapoznanie się ze stroną Icehotelu, wszystko mają ładnie wytłumaczone i po angielsku :)
HIKING W ABISKO
- pociągiem - SJ oferuje jedno, czasem dwa połączenia dziennie - zazwyczaj w środku dnia. Bilety kosztują ok. 55-75 koron (25-34 zł) i trasa zajmuje według rozkładu 1:15 godz... No chyba, że trzeba będzie przepuścić pociągi z żelazem lecące z Kiruny do Narwiku. Podczas mojej podróży takich pociągów było kilka i cała trasa zajęła dobre dwie godziny. Za to widoki z okien pociągu są naprawdę nieziemskie :)
- autobusem - z tym, że autobusy kursują... albo i nie kursują i właściwie ciężko odgadnąć, jak to będzie ;). Bo oficjalnie nie ma stałych połączeń autobusowych pomiędzy Kiruną i Abisko, ale Länstrafiken Norrbotten czasem wprowadza tymczasowe, gdy są jakieś problemy z pociągami. Ja akurat miałam takie szczęście, że załapałam się na autobus poranny, dzięki czemu mogłam wyskoczyć na jednodniówkę do Abisko - co jest raczej niewykonalne, jeśli jesteśmy uzależnieni tylko od pociągów. W porównaniu z pociągiem, autobus jest jednak dużo droższy - bilet kosztował 188 koron (85 zł). O szczegóły warto pytać w informacji turystycznej w Kirunie, powinni mieć najświeższe informacje o połączeniach.
No dobra, docieramy do Abisko i... ok, ok, powoli. Choć Abisko to mała wioska, są tutaj dwie stacje i warto wysiąść na właściwej, czyli Abisko Turiststation. Znajduje się tu niewielka stacja turystyczna, gdzie możemy zaopatrzyć się w mapkę ze szlakami w parku narodowym, zrobić jakieś zakupy, a nawet zostać na noc. Powyższe zdjęcie może nieco zobrazować miejscowe ceny - za mały, metalowy magnes liczą sobie 89 koron (40,15 zł). Zgadnijcie, dlaczego nie mam magnesu z Abisko? ;) Wstęp do parku jest darmowy i mamy do wyboru kilka różnych szlaków, w zależności od czasu, który chcemy spędzić w okolicy. Przy stacji znajduje się również rekonstrukcja wioski Samów z dokładnym opisem poszczególnych budynków. Jeśli lubicie góry i pogoda dopisze, Abisko to genialne miejsce nawet na dłuższy urlop, zdecydowanie polecam :).
Podsumowując wszystkie te koszta, trzydniowy wypad do Kiruny kosztował mnie... dość sporo ;)
- Autobus Sztokholm-Arlanda i z powrotem: 198 SEK
- Przeloty Sztokholm-Kiruna-Sztokholm: 630 SEK
- Transfer z lotniska do Icehotelu: 165 SEK
- Zwiedzanie Icehotelu: 395 SEK
- Bus do Kiruny: 32 SEK
- Obiady (łącznie): 393 SEK
- Zakupy (łącznie): 105 SEK
- Pamiątki (pocztówki, znaczki, magnes, herbata): 272 SEK
- Hotel: 2670 SEK
- Fika w kawiarni: 48 SEK
- Zwiedzanie kopalni: 360 SEK
- Bus Kiruna-Abisko: 188 SEK
- Pociąg Abisko-Kiruna: 64 SEK
- Muzeum Samegården: 50 SEK
- Autobus na lotnisko: 110 SEK
Czyli całościowo 5.581 koron (2.517 zł), co czyni wypad do Kiruny chyba najdroższym weekendem w moim życiu. Ale i tak myślę, że było warto ;).
0 Komentarze