Muzea o tematyce historycznej, które chcą przyciągnąć jak najwięcej turystów, zazwyczaj przesadzają. Albo serwują tyle informacji, że nawet taki miłośnik historii jak ja zaczyna ziewać po pół godzinie, a po godzinie odkrywa, że zwiedził dopiero jakieś 5% muzeum i już marzy o wyjściu ;). Albo starają się wszystko zdigitalizować do tego stopnia, że to wszystko przypomina salon gier komputerowych dla dzieci niż muzeum - z takiego miejsca nie wynosi się nic poza bólem głowy. Z dwojga złego wolę już to pierwsze, ale po zwiedzeniu wielu muzeów z obu kategorii jeszcze bardziej doceniam te normalne. Fajnie i czytelnie przygotowane, trochę ciekawostek, ale bez zmęczenia materiału - po wyjściu powinnam mieć w głowie w miarę jasny obraz historii miasta / kraju, w którym się znalazłam. Göteborgs stadsmuseum zdało ten egzamin na piątkę ;).
Jak sama nazwa wskazuje, tutaj skupimy się na historii miasta. Przy okazji też jego okolic, ale akurat na to nazwa już nie wskazuje ;). Najstarsze tematycznie wystawy sięgają aż epoki kamienia, mniej więcej 12.000 lat wstecz - to z tamtych czasów pochodzą najstarsze ślady człowieka na zachodnim wybrzeżu Szwecji. Bardzo przypadła mi do gustu wystawa poświęcona erze Wikingów (zresztą ja w ogóle lubię tę tematykę) oraz ich wierzeniom - od Odyna do Chrystusa. To była chyba jedyna część muzeum, w której czułam niedosyt, nie obraziłabym się, gdyby poupychali po kątach trochę dodatkowych ciekawostek... ;)
Kiedy zwiedzałam muzeum, na potęgę reklamowano nową wystawę, która chyba już na dobre dołączyła do wystaw stałych. Göteborgs födelse, czyli Narodziny Göteborga. Miasto powstało w pierwszej połowie XVII wieku i wkrótce będzie obchodziło swoje 400 urodziny - właśnie z tej okazji stworzono tę wystawę. W czasach wojen i konfliktów Szwecja potrzebowała potężnego ośrodka handlowego i wojskowego na zachodzie - chyba żadnego innego miasta w tym kraju nie zaplanowano tak dokładnie.
Za to najbardziej rozbroiło mnie wejście do działu poświęconego XVIII-wiecznemu Göteborgowi. Na ścianie przy wejściu wisi podświetlona twarz jakiegoś diabełka z czujnikiem ruchu. Kiedy przechodzisz, syczy i szepcze coś w stylu "Witaj w XVIII-wiecznym Göteborgu...". Wyobraź sobie, że jesteś sam na wystawie, w kompletnej ciszy czytasz tablicę informacyjną i nagle słyszysz ten syk za plecami... Aż podskoczyłam w miejscu. W gruncie rzeczy to były jednak jedyne emocje, jakie miałam w związku z tą wystawą - reszta pełna ubrań i porcelanowych zastaw szybko mnie znudziła.
Aktualną listę wystaw w Muzeum miejskim znajdziecie pod tym adresem - jak widzę, niektóre tymczasowe już zdążyli zmienić od mojej wizyty. Muzeum znajduje się przy Norra Hamngatan i jest otwarte codziennie (poza poniedziałkami, naturalnie) od 10 do 17, zaś w środy do 20. Wstęp kosztuje 40 koron (17,60 zł) i bilet jest ważny przez cały rok (jakbyśmy chcieli wrócić... ;) ). Osoby poniżej 25 i powyżej 65 roku życia wchodzą za darmo :).
Czy warto? Jeśli ciekawi Was historia zachodniej Szwecji - zdecydowanie tak. Muzeum jest porządnie zorganizowane, wszystko zostało przedstawione prosto i przejrzyście, w bardzo ciekawy sposób. Wystaw tematycznych mamy na tyle dużo, że nawet jak nie wszystkie nas zainteresują, to i tak znajdziemy w środku coś dla siebie. No i cena, jak na Szwecję jest bardzo niska - zwłaszcza, kiedy pomyślimy, że na tym samym bilecie możemy zobaczyć jeszcze inne muzea w mieście: galerię sztuki, Muzeum morskie i Naturhistoriska.
A może ktoś z Was miał okazję odwiedzić już Muzeum miejskie w Göteborgu? Co myślicie? :)
0 Komentarze