Przeprowadziłam się do Austrii w najlepszym możliwym czasie. Przez przeciągającą się niemal do końca marca zimę, na początku kwietnia jeszcze wszystko było szare... a potem niemalże z dnia na dzień wiosna wręcz wybuchła ;). W ciągu kilku dni zamieniłam ubrania zimowe na wiosenną kurtkę. Tydzień później chodziłam już w samym swetrze, by w kolejny weekend wręcz ze mnie spływało, choć miałam na sobie tylko t-shirt. Kwiecień w Wiedniu jest przepiękny (przemilczmy fakt, że na jutro zapowiadają 16 stopni i deszcz) i tę austriacką wiosnę chciałabym wam trochę pokazać... :)
Mam to niezwykłe szczęście, że przydzielone mi tymczasowo mieszkanie służbowe jest położone rzut beretem od pałacu Schönbrunn. Zatem na samym początku mojego pobytu w Wiedniu to właśnie po tej okolicy błądziłam w czasie wolnym. W pierwszy weekend temperatury nie sięgały jeszcze dwudziestu stopni, ale już mnóstwo ludzi chodziło w krótkim rękawku, część nawet opalała się na trawniku z widokiem na pałac. Wiosnę już było czuć w powietrzu, choć pozbawione liści gałęzie drzew wciąż przypominały o przydługiej zimie...
Ale kiedy zrobiło się ciepło i te wyższe temperatury utrzymywały się już dłużej (śmiałam się, że w Szwecji nazwałabym tę pogodę latem, ale trwało to już za długo jak na szwedzkie lato ;) ), zmiany w przyrodzie można było obserwować dosłownie z dnia na dzień. Kiedy do parku przy Schönbrunn udałam się tydzień później, trudno mi było uwierzyć, jak szybko ta wiosna przyszła. Między powyższymi a poniższymi zdjęciami jest dokładnie tydzień różnicy... bardziej zielono, prawda? ;)
Ale chciałam też zobaczyć i inne miejsca w tym najpiękniejszym okresie. Moim pierwszym wyborem był przepiękny ogród japoński, ale ciągle mi było mało ;). Zatem wraz z tłumem myślących podobnie do mnie osób wysiadłam na stacji metra Stadtpark, wyjście z której znajduje się już na terenie parku miejskiego. Duży, pełen zieleni obszar położony w samym centrum Wiednia przy tak pięknej pogodzie przyciąga tłumy. Zdecydowanie nie byłam jedyna, która wpadła na pomysł posiedzenia na trawie z książką w ręku :).
Park miejski zajmuje ok. 28 akrów, a przez jego środek przepływa niewielka rzeczka o wdzięcznej nazwie Wiedeń ;). Całość jest pełna kwiatów oraz pomników, w większości znanych austriackich artystów (znajdziemy tam między innymi Straussa juniora czy Franza Schuberta).
Zawitałam też do Dzielnicy Muzeów (Museumsquartier), choć póki co nigdzie do środka jeszcze nie zaglądałam. Choć muzea uwielbiam, to jednak trochę szkoda mi było marnować taką piękną pogodę na zwiedzanie wnętrz. Wychodzę z założenia, że skoro i tak będę tu mieszkała, to jeszcze wieeeele okazji się trafi, by te muzea zwiedzać. A Museumsquartier przywitało mnie w sposób niezwykle artystyczny - koniem grającym na akordeonie ;).
Za rekomendacją szefowej, do Museumsquartier wybrałam się akurat podczas targów designerskich WAMP - Where Art Meets People. Choć fajnie było się rozejrzeć, to jednak nic szczególnie nie przyciągnęło mojej uwagi... albo gdy już przyciągnęło, to ceny potrafiły zniechęcić ;). Takie targi odbywają się w Wiedniu kilka razy w roku pomiędzy kwietniem a październikiem - ten był pierwszy w sezonie. Następny planowany jest już na 26 maja.
Zresztą mam wrażenie, że w Wiedniu ciągle coś się dzieje. W ubiegłą niedzielę z kolei całe centrum było sparaliżowane maratonem, półmaratonem i innymi krótszymi odcinkami biegowymi. Fajnie było widzieć duże grupy przechodniów kibicujące biegaczom i w okolicy mety atmosfera była niemalże piknikowa. Sceny z muzyką na żywo zachęcające do dalszego biegu, ludzie z transparentami... Miasto nawet zadbało o specjalne plakaty z hasłami motywacyjnymi, np. Run, Forrest, run! czy Biegnij szybciej! Chuck Norris stoi szybciej niż ty biegniesz! ;) Szkoda tylko, że w pobliżu punktów z napojami cała trasa maratonu wyglądała jak wysypisko śmieci...
A wiosna... Wiosna wciąż wszędzie dookoła, choć większość drzew już jest raczej zielona niż biała. I wciąż nie mogę uwierzyć, że przecież zaledwie miesiąc temu była jeszcze zima... :)
Mam to niezwykłe szczęście, że przydzielone mi tymczasowo mieszkanie służbowe jest położone rzut beretem od pałacu Schönbrunn. Zatem na samym początku mojego pobytu w Wiedniu to właśnie po tej okolicy błądziłam w czasie wolnym. W pierwszy weekend temperatury nie sięgały jeszcze dwudziestu stopni, ale już mnóstwo ludzi chodziło w krótkim rękawku, część nawet opalała się na trawniku z widokiem na pałac. Wiosnę już było czuć w powietrzu, choć pozbawione liści gałęzie drzew wciąż przypominały o przydługiej zimie...
Ale kiedy zrobiło się ciepło i te wyższe temperatury utrzymywały się już dłużej (śmiałam się, że w Szwecji nazwałabym tę pogodę latem, ale trwało to już za długo jak na szwedzkie lato ;) ), zmiany w przyrodzie można było obserwować dosłownie z dnia na dzień. Kiedy do parku przy Schönbrunn udałam się tydzień później, trudno mi było uwierzyć, jak szybko ta wiosna przyszła. Między powyższymi a poniższymi zdjęciami jest dokładnie tydzień różnicy... bardziej zielono, prawda? ;)
Ale chciałam też zobaczyć i inne miejsca w tym najpiękniejszym okresie. Moim pierwszym wyborem był przepiękny ogród japoński, ale ciągle mi było mało ;). Zatem wraz z tłumem myślących podobnie do mnie osób wysiadłam na stacji metra Stadtpark, wyjście z której znajduje się już na terenie parku miejskiego. Duży, pełen zieleni obszar położony w samym centrum Wiednia przy tak pięknej pogodzie przyciąga tłumy. Zdecydowanie nie byłam jedyna, która wpadła na pomysł posiedzenia na trawie z książką w ręku :).
Park miejski zajmuje ok. 28 akrów, a przez jego środek przepływa niewielka rzeczka o wdzięcznej nazwie Wiedeń ;). Całość jest pełna kwiatów oraz pomników, w większości znanych austriackich artystów (znajdziemy tam między innymi Straussa juniora czy Franza Schuberta).
Zawitałam też do Dzielnicy Muzeów (Museumsquartier), choć póki co nigdzie do środka jeszcze nie zaglądałam. Choć muzea uwielbiam, to jednak trochę szkoda mi było marnować taką piękną pogodę na zwiedzanie wnętrz. Wychodzę z założenia, że skoro i tak będę tu mieszkała, to jeszcze wieeeele okazji się trafi, by te muzea zwiedzać. A Museumsquartier przywitało mnie w sposób niezwykle artystyczny - koniem grającym na akordeonie ;).
Za rekomendacją szefowej, do Museumsquartier wybrałam się akurat podczas targów designerskich WAMP - Where Art Meets People. Choć fajnie było się rozejrzeć, to jednak nic szczególnie nie przyciągnęło mojej uwagi... albo gdy już przyciągnęło, to ceny potrafiły zniechęcić ;). Takie targi odbywają się w Wiedniu kilka razy w roku pomiędzy kwietniem a październikiem - ten był pierwszy w sezonie. Następny planowany jest już na 26 maja.
Zresztą mam wrażenie, że w Wiedniu ciągle coś się dzieje. W ubiegłą niedzielę z kolei całe centrum było sparaliżowane maratonem, półmaratonem i innymi krótszymi odcinkami biegowymi. Fajnie było widzieć duże grupy przechodniów kibicujące biegaczom i w okolicy mety atmosfera była niemalże piknikowa. Sceny z muzyką na żywo zachęcające do dalszego biegu, ludzie z transparentami... Miasto nawet zadbało o specjalne plakaty z hasłami motywacyjnymi, np. Run, Forrest, run! czy Biegnij szybciej! Chuck Norris stoi szybciej niż ty biegniesz! ;) Szkoda tylko, że w pobliżu punktów z napojami cała trasa maratonu wyglądała jak wysypisko śmieci...
A wiosna... Wiosna wciąż wszędzie dookoła, choć większość drzew już jest raczej zielona niż biała. I wciąż nie mogę uwierzyć, że przecież zaledwie miesiąc temu była jeszcze zima... :)
0 Komentarze