- Jakieś plany na weekend? - zapytał w któryś piątek podczas lunchu kolega z pracy.
- Zapowiada się cudna pogoda, więc pewnie wyjdę gdzieś połazić - stwierdziłam. - Muszę się rozejrzeć za szlakami na hiking.
- Jak jeszcze nie byłaś, to polecam wyskoczyć na wzgórze Kahlenberg. Jest fajna trasa spacerowa, a do tego super widok na Wiedeń.
- Brzmi idealnie.
- A do tego zawsze tam dużo Polaków.
Wrzuciłam w Google hasło Kahlenberg i już pierwsza linijka tekstu na Wikipedii informuje mnie, że z tego miejsca w 1683 roku Król Polski Jan III Sobieski dowodził zwycięską bitwą o Wiedeń z Turkami. Od razu wiedziałam, że mi się tam spodoba... ;)
Wzgórze jest położone na obrzeżach Wiednia, pół godziny jazdy autobusem 38A ze stacji Heiligenstadt. Czyli ode mnie byłaby godzina... no właśnie, byłaby, gdyby stacji Heiligenstadt chwilowo nie zamknęli. Połączenie metro + pociąg + autobus zajęło sporo czasu (zwłaszcza, że w weekend nic nie jeździ tak często), ale w sumie, gdzie mi się spieszyło... ;) Ledwo dotarłam na miejsce, już musiałam przyznać rację koledze - tu wszyscy mówią po polsku! Zresztą stojące na parkingu trzy autokary wszelakich Rainbowów czy Sindbadów na polskich tablicach trochę tłumaczyły te wszechobecne tłumy ;).
Wszyscy ci turyści przyjeżdżają do znajdującego się tu od pierwszej połowy XVII wieku kościoła św. Józefa. Oczywiście, świątynia nie zawsze wyglądała w ten sposób - wielokrotnie ją niszczono podczas toczących się na terenie Austrii wojen, a obecną zbudowano dopiero w XIX wieku. Kościół szybko zaczął przyciągać Polaków, a najznamienitszym gościem był tu niewątpliwie Jan Paweł II w 300-tną rocznicę odsieczy wiedeńskiej (w 1983 roku, jak coś ;) ). Dziś w środku znajdziemy kopię obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej (podarowaną przez zakon paulinów) oraz dwujęzyczną wystawę poświęconą bitwie o Wiedeń.
Wokół kościoła znajdziemy mnóstwo sklepików z pamiątkami - wiele z nich jest prowadzonych przez Polaków i bez problemu dogadamy się po naszemu. Co więcej, kupimy tu nawet patriotyczne pamiątki, jak chociażby pocztówki z Sobieskim czy Matką Boską Częstochowską. I cieszyły się sporą popularnością, jak mogłam zauważyć ;).
Po drodze do kościoła mijałam też wielką, kamienną płytę, coś jak piedestał pomnika z napisem 12 IX 1683 - król Polski Jan III Sobieski. Okazało się, że faktycznie, był tu pomnik, i to postawiony całkiem niedawno. Długo jednak nie stał, bo ubiegłej jesieni zniszczyli go wandale (oberwało się też znajdującemu się w pobliżu ukraińskiemu posągowi).
Kolega miał też rację w innej kwestii - widoki ze wzgórza Kahlenberg są naprawdę przepiękne. Nic dziwnego, przecież tuż obok przepływa Dunaj, a cały Wiedeń mamy właściwie u swych stóp. Jednak nie stałam zbyt długo przy punkcie widokowym, bo cóż, nie lubię tłumów ;).
Za to równie ładne widoki, a do tego w dużo spokojniejszej atmosferze, możemy podziwiać w drodze z Kahlenberg do Grinzig. Grinzig to taka niby dzielnica Wiednia, niby oddzielne miasteczko, skąd już bez problemu dojedziemy autobusem czy tramwajem do metra. Trasa, którą wybrałam, liczyła sobie może z sześć kilometrów - biegła najpierw przez las, a potem przez podwiedeńskie winnice. Kombinacja błękitnego nieba, zielonych winorośli i Wiednia w tle... widoki były cudowne!
Kahlenberg to idealny pomysł na kilkugodzinny wypad, jeśli chcecie zobaczyć coś poza miastem, a jednocześnie nie ruszać się zbyt daleko z Wiednia. Godzina jazdy, godzina na miejscu i ze dwie godzinki na spacer w dół + dojazd do metra. A w pakiecie takie widoki, no i świadomość, że było się w miejscu, z którego Sobieski dowodził odsieczą wiedeńską... ;)
Wszyscy ci turyści przyjeżdżają do znajdującego się tu od pierwszej połowy XVII wieku kościoła św. Józefa. Oczywiście, świątynia nie zawsze wyglądała w ten sposób - wielokrotnie ją niszczono podczas toczących się na terenie Austrii wojen, a obecną zbudowano dopiero w XIX wieku. Kościół szybko zaczął przyciągać Polaków, a najznamienitszym gościem był tu niewątpliwie Jan Paweł II w 300-tną rocznicę odsieczy wiedeńskiej (w 1983 roku, jak coś ;) ). Dziś w środku znajdziemy kopię obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej (podarowaną przez zakon paulinów) oraz dwujęzyczną wystawę poświęconą bitwie o Wiedeń.
Wokół kościoła znajdziemy mnóstwo sklepików z pamiątkami - wiele z nich jest prowadzonych przez Polaków i bez problemu dogadamy się po naszemu. Co więcej, kupimy tu nawet patriotyczne pamiątki, jak chociażby pocztówki z Sobieskim czy Matką Boską Częstochowską. I cieszyły się sporą popularnością, jak mogłam zauważyć ;).
Po drodze do kościoła mijałam też wielką, kamienną płytę, coś jak piedestał pomnika z napisem 12 IX 1683 - król Polski Jan III Sobieski. Okazało się, że faktycznie, był tu pomnik, i to postawiony całkiem niedawno. Długo jednak nie stał, bo ubiegłej jesieni zniszczyli go wandale (oberwało się też znajdującemu się w pobliżu ukraińskiemu posągowi).
Kolega miał też rację w innej kwestii - widoki ze wzgórza Kahlenberg są naprawdę przepiękne. Nic dziwnego, przecież tuż obok przepływa Dunaj, a cały Wiedeń mamy właściwie u swych stóp. Jednak nie stałam zbyt długo przy punkcie widokowym, bo cóż, nie lubię tłumów ;).
Za to równie ładne widoki, a do tego w dużo spokojniejszej atmosferze, możemy podziwiać w drodze z Kahlenberg do Grinzig. Grinzig to taka niby dzielnica Wiednia, niby oddzielne miasteczko, skąd już bez problemu dojedziemy autobusem czy tramwajem do metra. Trasa, którą wybrałam, liczyła sobie może z sześć kilometrów - biegła najpierw przez las, a potem przez podwiedeńskie winnice. Kombinacja błękitnego nieba, zielonych winorośli i Wiednia w tle... widoki były cudowne!
Kahlenberg to idealny pomysł na kilkugodzinny wypad, jeśli chcecie zobaczyć coś poza miastem, a jednocześnie nie ruszać się zbyt daleko z Wiednia. Godzina jazdy, godzina na miejscu i ze dwie godzinki na spacer w dół + dojazd do metra. A w pakiecie takie widoki, no i świadomość, że było się w miejscu, z którego Sobieski dowodził odsieczą wiedeńską... ;)
0 Komentarze