Przyjeżdżając do stolicy Cypru, wiedziałam, że będę chciała zobaczyć jak najwięcej w ciągu jednego dnia, zarówno w Nikozji tureckiej, jak i greckiej. Turecka spodobała mi się znacznie bardziej, co nie znaczy jednak, że w tej nieokupowanej części miasta nie ma ciekawych zabytków. Centrum Nikozji, otoczone historycznymi murami, jest naprawdę niewielkie. Gdy wpatruję się w mapę, próbując zaplanować trasę zwiedzania, kobieta w informacji turystycznej zwraca moją uwagę na skalę mapy. To, co na papierze wydaje się ogromną odległością, w rzeczywistości wymaga maksymalnie pięciu minut spaceru. Historyczne centrum Nikozji jest niewielkie, ale nie narzekam - po zwiedzeniu tureckiej części nie mam już zbyt wiele czasu ;).
Centralną częścią Nikozji jest ulica Ledra. To zdecydowanie najbardziej turystyczne miejsce w mieście - pełne sklepów i restauracji. To właśnie idąc ulicą Ledra natrafimy w pewnym momencie na punkt graniczny, umożliwiający przedostanie się na teren Cypru Północnego. Spacerując po okolicy, natrafiam też na kilka kościołów, ale nie wiem, czy to kwestia popołudniowej godziny czy też po prostu jakiś mój pech, ale wszystkie są zamknięte... ;)
Po krótkiej rozmowie z panią z informacji turystycznej doszłam do wniosku, że najbardziej tutaj spodoba mi się pałac biskupi. A jak pani lubi takie rzeczy, to i do środka można wejść! Oczywiście, że lubię i z przyjemnością bym zajrzała... gdyby nie to, że do pałacu jednak wejść nie można. Nie można nawet wejść na jego teren, bo jest cały ogrodzony. A szkoda, bo budynek naprawdę robi wrażenie z zewnątrz.
Myślę, że pani z informacji miała na myśli sąsiadujące z pałacem budynki, zachęcając do wizyty w środku. Obok znajduje się muzeum bizantyjskie (do którego może bym i zajrzała, gdybym całkiem niedawno nie odwiedziła innego o tej tematyce w Salonikach), biblioteka arcybiskupia oraz Muzeum Sztuki Ludowej. Nic z tego nie zachęciło mnie na tyle, bym chciała wejść do środka, więc pospacerowałam tylko przez chwilę po tym terenie i ruszyłam zwiedzać dalej z mapą w ręce.
Jeśli oddalimy się kawałek od pałacu arcybiskupów, dotrzemy do murów miejskich (bastion Podocattaro) oraz charakterystycznego Pomnika Wolności, postawionego tu w 1973 roku. Z bastionu rozciąga się piękny widok na mury, więc wyciągam aparat i zabieram się za robienie zdjęć. Po chwili podchodzi do mnie starszy Cypryjczyk i płynnym angielskim pyta, co fotografuję. Uzyskawszy odpowiedź, rozpoczyna długi monolog, a ja nawet nie mam ochoty mu przerywać, bo tak przyjemnie się go słucha ;). To chyba najpiękniejszy fragment murów, nigdzie nie ma takiego ładnego widoku. Cała ta zielona przestrzeń to też ulubione miejsce miejscowych do wyprowadzania psów, gdybyś tylko zobaczyła, ile tu ich jest wieczorami! A tu zaraz obok jest pomnik, widziałaś już? Jak przyjrzysz się bliżej, to zobaczysz też ślady kul. Doleciały aż tutaj spod pałacu arcybiskupiego, bo tam też toczyły się walki podczas najazdu tureckiego. Bo wiesz, my tu na Cyprze mamy dość nieciekawą sytuację... No tak, nic dziwnego, że słyszałaś... Pan mimo to zgłębił się w opowieść odnośnie tureckiej okupacji na Cyprze Północnym, a w jego wypowiedzi sporo było goryczy. Uśmiechnął się też krzywo, gdy opowiadał o sytuacji ekonomicznej na Cyprze - jak sporo ludzi wykształconych nie pracuje w zawodzie, ale w turystyce. Co zresztą słychać w jego opowieściach o Nikozji, widać, że dobrze zna jej historię i zabytki. Z uśmiechem proponuje mi też przejażdżkę po mieście, bo właśnie kieruje się do samochodu. Również z uśmiechem odmawiam, w końcu jedną z głównych zasad samotnego podróżowania jest zasada ograniczonego zaufania do napotkanych ludzi ;). Mimo to pan radośnie życzy mi miłego dnia i dalszego odkrywania jego pięknej wyspy... :)
Postanawiam więc spojrzeć na Nikozję z góry. W tym celu kieruję się na wieżę Shacolas, jednego z najwyższych budynków w stolicy. Jego dolne piętra zajmuje H&M i kawiarnie, ale główną atrakcją jest punkt obserwacyjny na jedenastym piętrze. Wstęp tam kosztuje zaledwie 2,5euro i już znajdujemy się w mini-muzeum, będącym jednocześnie punktem widokowym. Szybko rzucam okiem na niewielką wystawę, po czym oglądam film - na szczęście po angielsku - o historii miasta. Dopiero potem spoglądam zza szyby na cypryjską stolicę. Przy dwóch oknach znajdują się ekrany, gdzie możemy kliknąć na interesujący budynek, który widzimy po tej stronie, i poczytać o jego historii oraz użytkowaniu. Przy oknach po drugiej stronie są już tylko zwykłe tablice z oznaczonymi na nich zabytkami. Jako że z tej strony mamy widok na Cypr Północy, rzuca mi się w oczy ogromna flaga na szczytach pobliskich wzgórz. Flagę tę mogłam zobaczyć też później z okien samolotu, przelatując na Nikozją. Cypr Północny podkreśla swą niezależność od państwa greckiego...
Dość szybko dochodzę do wniosku, że już zobaczyłam to, co miałam zobaczyć. Skoro kościoły są zamknięte, do pałacu arcybiskupów wejść nie można, a inne zaznaczone przez panią z informacji turystycznej na mapie punkty już odwiedziłam... Tuż za murami miejskimi znajduje się dworzec autobusowy, bilet Larnaka-Nikozja-Larnaka kosztował mnie zaledwie 7 euro i wciąż go mam w kieszeni. Nawet teraz, poza sezonem, nie muszę zbyt długo czekać na autobus. To dobrze, bo już zaczyna się ściemniać, a ja zaczynam marznąć. Może jednak czasem te letnie upały na zwiedzanie Cypru nie byłyby takie złe... ;)
Po krótkiej rozmowie z panią z informacji turystycznej doszłam do wniosku, że najbardziej tutaj spodoba mi się pałac biskupi. A jak pani lubi takie rzeczy, to i do środka można wejść! Oczywiście, że lubię i z przyjemnością bym zajrzała... gdyby nie to, że do pałacu jednak wejść nie można. Nie można nawet wejść na jego teren, bo jest cały ogrodzony. A szkoda, bo budynek naprawdę robi wrażenie z zewnątrz.
Myślę, że pani z informacji miała na myśli sąsiadujące z pałacem budynki, zachęcając do wizyty w środku. Obok znajduje się muzeum bizantyjskie (do którego może bym i zajrzała, gdybym całkiem niedawno nie odwiedziła innego o tej tematyce w Salonikach), biblioteka arcybiskupia oraz Muzeum Sztuki Ludowej. Nic z tego nie zachęciło mnie na tyle, bym chciała wejść do środka, więc pospacerowałam tylko przez chwilę po tym terenie i ruszyłam zwiedzać dalej z mapą w ręce.
Jeśli oddalimy się kawałek od pałacu arcybiskupów, dotrzemy do murów miejskich (bastion Podocattaro) oraz charakterystycznego Pomnika Wolności, postawionego tu w 1973 roku. Z bastionu rozciąga się piękny widok na mury, więc wyciągam aparat i zabieram się za robienie zdjęć. Po chwili podchodzi do mnie starszy Cypryjczyk i płynnym angielskim pyta, co fotografuję. Uzyskawszy odpowiedź, rozpoczyna długi monolog, a ja nawet nie mam ochoty mu przerywać, bo tak przyjemnie się go słucha ;). To chyba najpiękniejszy fragment murów, nigdzie nie ma takiego ładnego widoku. Cała ta zielona przestrzeń to też ulubione miejsce miejscowych do wyprowadzania psów, gdybyś tylko zobaczyła, ile tu ich jest wieczorami! A tu zaraz obok jest pomnik, widziałaś już? Jak przyjrzysz się bliżej, to zobaczysz też ślady kul. Doleciały aż tutaj spod pałacu arcybiskupiego, bo tam też toczyły się walki podczas najazdu tureckiego. Bo wiesz, my tu na Cyprze mamy dość nieciekawą sytuację... No tak, nic dziwnego, że słyszałaś... Pan mimo to zgłębił się w opowieść odnośnie tureckiej okupacji na Cyprze Północnym, a w jego wypowiedzi sporo było goryczy. Uśmiechnął się też krzywo, gdy opowiadał o sytuacji ekonomicznej na Cyprze - jak sporo ludzi wykształconych nie pracuje w zawodzie, ale w turystyce. Co zresztą słychać w jego opowieściach o Nikozji, widać, że dobrze zna jej historię i zabytki. Z uśmiechem proponuje mi też przejażdżkę po mieście, bo właśnie kieruje się do samochodu. Również z uśmiechem odmawiam, w końcu jedną z głównych zasad samotnego podróżowania jest zasada ograniczonego zaufania do napotkanych ludzi ;). Mimo to pan radośnie życzy mi miłego dnia i dalszego odkrywania jego pięknej wyspy... :)
Postanawiam więc spojrzeć na Nikozję z góry. W tym celu kieruję się na wieżę Shacolas, jednego z najwyższych budynków w stolicy. Jego dolne piętra zajmuje H&M i kawiarnie, ale główną atrakcją jest punkt obserwacyjny na jedenastym piętrze. Wstęp tam kosztuje zaledwie 2,5euro i już znajdujemy się w mini-muzeum, będącym jednocześnie punktem widokowym. Szybko rzucam okiem na niewielką wystawę, po czym oglądam film - na szczęście po angielsku - o historii miasta. Dopiero potem spoglądam zza szyby na cypryjską stolicę. Przy dwóch oknach znajdują się ekrany, gdzie możemy kliknąć na interesujący budynek, który widzimy po tej stronie, i poczytać o jego historii oraz użytkowaniu. Przy oknach po drugiej stronie są już tylko zwykłe tablice z oznaczonymi na nich zabytkami. Jako że z tej strony mamy widok na Cypr Północy, rzuca mi się w oczy ogromna flaga na szczytach pobliskich wzgórz. Flagę tę mogłam zobaczyć też później z okien samolotu, przelatując na Nikozją. Cypr Północny podkreśla swą niezależność od państwa greckiego...
Dość szybko dochodzę do wniosku, że już zobaczyłam to, co miałam zobaczyć. Skoro kościoły są zamknięte, do pałacu arcybiskupów wejść nie można, a inne zaznaczone przez panią z informacji turystycznej na mapie punkty już odwiedziłam... Tuż za murami miejskimi znajduje się dworzec autobusowy, bilet Larnaka-Nikozja-Larnaka kosztował mnie zaledwie 7 euro i wciąż go mam w kieszeni. Nawet teraz, poza sezonem, nie muszę zbyt długo czekać na autobus. To dobrze, bo już zaczyna się ściemniać, a ja zaczynam marznąć. Może jednak czasem te letnie upały na zwiedzanie Cypru nie byłyby takie złe... ;)
0 Komentarze