Pogoda ostatnio zdecydowanie niemajowa, więc zaczęłam szukać miejsc do odwiedzenia w Wiedniu, które są niedaleko od mojego mieszkania i mają dach ;). Moją uwagę natychmiast przykuł Wüstenhaus, który Google podpowiada jako pustyniarnię... To słowo mi zdecydowanie nie brzmi, więc pozwolę sobie Wüstenhaus przetłumaczyć jako dom pustynny i tego będę się trzymała, choć to miejsce naturalnie domem nie jest. To raczej duża szklarnia pełna roślin charakterystycznych dla obszarów pustynnych, znajdziemy w niej także trochę gatunków zwierzęcych. Ze względu na panujące w środku temperatury, jest to miejsce, które szczególnie polecam, gdy na dworze pogoda nie dopisuje i chcemy się trochę rozgrzać... ;).
Skanuję bilet, przechodzę przez bramki i wchodzę do pierwszej części obiektu, poświęconej głównie żyjącym na pustyni zwierzętom. Od pająków i mrówek, przez skorpiony, węże i jaszczurki, aż po małe ssaki, np. jeże. Mnie najbardziej przyciągają wszelakie jaszczurki i węże, ale ja w ogóle jestem tym dziwnym typem człowieka, co uważa prawie wszystkie gady za piękne i fascynujące stworzenia ;). W tej części domu pustynnego jest dość ciemno i w kilku miejscach rozwieszone są informacje po niemiecku i angielsku, by nie stukać w szyby i nie drażnić zwierząt. Swoją drogą, to najdłuższy tekst po angielsku, jaki znalazłam - prawie wszystko pozostałe jest tylko po niemiecku.
Następnie wchodzi się do części, która szybko stała się moją ulubioną, choć temperatury w środku były zabójcze - nawet dla mnie, a jestem osobą naprawdę ciepłolubną ;). Wewnątrz jest gorąco i parno i po krótkim pobycie w środku człowiek ma ochotę wyciskać koszulkę... Ale też natychmiast uderza wszechobecny świergot ptaków, które są po prostu wszędzie. Przez niewielką szklarnię przebiega krótka ścieżka - nie możemy podejść do końca, bo tam znajduje się wybieg dla żółwi.
Zachwycił mnie maleńki wikłacz czerwony - tych kolorowych ptaszków było tu zatrzęsienie i nieszczególnie bały się ludzi. Przelatywały nad głowami, siadały na gałęziach tuż przy turystach... Tych turystów na szczęście też zbyt wielu nie było i nikt nie próbował dotknąć ptaków - wszyscy po prostu patrzyli i słuchali. Dawno już nie byłam w miejscu, gdzie faktycznie wszyscy przestrzegali regulaminu, miła niespodzianka ;).
Zarówno ptaszki, jak i spacerujące pod nimi żółwie promieniste, to stworzenia charakterystyczne dla Madagaskaru. Chyba muszę się tam w końcu wybrać ;). Przy żółwiach ustawiono krzesełka, więc można sobie chwilę posiedzieć i w spokoju poobserwować naturę, dopóki gorąco nie wygoni nas z tej części domu pustynnego.
Na koniec wchodzi się do największego pomieszczenia, pełnego kaktusów i innych roślin charakterystycznych dla terenów pustynnych. To ponad stuletnia kolekcja, gdyż utworzenie tej szklarni i umiejscowienie tam roślin sprowadzonych z Australii i Ameryki Południowej nakazał sam cesarz Franciszek Józef w 1904 roku. Całość została przekształcona w obecny dom pustynny w 2000 roku.
Jeśli rozejrzymy się uważnie, wśród skał i roślin wypatrzymy też zwierzęta. Oczywiście najłatwiej tu zobaczyć ptaki, które robią wiele hałasu i latają nad głowami, ale znajdziemy tu też jaszczurki, żółwie czy niewielkie gryzonie. O insektach starałam się nie myśleć... ;)
Dom pustynny zaskoczył mnie też pozytywnie faktem, że - w przeciwieństwie do innych atrakcji na terenach Schönbrunn - w środku nie było tłumów. Do tego większość odwiedzających wydawała się miejscowa... a przynajmniej niemieckojęzyczna ;). To trochę nie dziwi - w końcu turyści przyjeżdżający tutaj chcą zobaczyć Wiedeń, a nie pustynię, w przeciwnym razie pojechaliby do Afryki. Zaś dla miejscowych to zawsze jakieś urozmaicenie, zwłaszcza w chłodny dzień.
Dom pustynny znajduje się naprzeciwko wejścia do palmiarni i jest otwarty codziennie od 9 do 17 (w sezonie do 18). Wstęp dla osoby dorosłej kosztuje 6€, ale można też kupić pakiet obejmujący również zoo (oddzielnie 20€) i palmiarnię (6€) za 26€ - wtedy płacimy tak jakby za dwie atrakcje, dostając trzecią za darmo.
Następnie wchodzi się do części, która szybko stała się moją ulubioną, choć temperatury w środku były zabójcze - nawet dla mnie, a jestem osobą naprawdę ciepłolubną ;). Wewnątrz jest gorąco i parno i po krótkim pobycie w środku człowiek ma ochotę wyciskać koszulkę... Ale też natychmiast uderza wszechobecny świergot ptaków, które są po prostu wszędzie. Przez niewielką szklarnię przebiega krótka ścieżka - nie możemy podejść do końca, bo tam znajduje się wybieg dla żółwi.
Zachwycił mnie maleńki wikłacz czerwony - tych kolorowych ptaszków było tu zatrzęsienie i nieszczególnie bały się ludzi. Przelatywały nad głowami, siadały na gałęziach tuż przy turystach... Tych turystów na szczęście też zbyt wielu nie było i nikt nie próbował dotknąć ptaków - wszyscy po prostu patrzyli i słuchali. Dawno już nie byłam w miejscu, gdzie faktycznie wszyscy przestrzegali regulaminu, miła niespodzianka ;).
Zarówno ptaszki, jak i spacerujące pod nimi żółwie promieniste, to stworzenia charakterystyczne dla Madagaskaru. Chyba muszę się tam w końcu wybrać ;). Przy żółwiach ustawiono krzesełka, więc można sobie chwilę posiedzieć i w spokoju poobserwować naturę, dopóki gorąco nie wygoni nas z tej części domu pustynnego.
Na koniec wchodzi się do największego pomieszczenia, pełnego kaktusów i innych roślin charakterystycznych dla terenów pustynnych. To ponad stuletnia kolekcja, gdyż utworzenie tej szklarni i umiejscowienie tam roślin sprowadzonych z Australii i Ameryki Południowej nakazał sam cesarz Franciszek Józef w 1904 roku. Całość została przekształcona w obecny dom pustynny w 2000 roku.
Jeśli rozejrzymy się uważnie, wśród skał i roślin wypatrzymy też zwierzęta. Oczywiście najłatwiej tu zobaczyć ptaki, które robią wiele hałasu i latają nad głowami, ale znajdziemy tu też jaszczurki, żółwie czy niewielkie gryzonie. O insektach starałam się nie myśleć... ;)
Dom pustynny zaskoczył mnie też pozytywnie faktem, że - w przeciwieństwie do innych atrakcji na terenach Schönbrunn - w środku nie było tłumów. Do tego większość odwiedzających wydawała się miejscowa... a przynajmniej niemieckojęzyczna ;). To trochę nie dziwi - w końcu turyści przyjeżdżający tutaj chcą zobaczyć Wiedeń, a nie pustynię, w przeciwnym razie pojechaliby do Afryki. Zaś dla miejscowych to zawsze jakieś urozmaicenie, zwłaszcza w chłodny dzień.
Dom pustynny znajduje się naprzeciwko wejścia do palmiarni i jest otwarty codziennie od 9 do 17 (w sezonie do 18). Wstęp dla osoby dorosłej kosztuje 6€, ale można też kupić pakiet obejmujący również zoo (oddzielnie 20€) i palmiarnię (6€) za 26€ - wtedy płacimy tak jakby za dwie atrakcje, dostając trzecią za darmo.
0 Komentarze