Dawno nie trafiło w moje ręce tyle ciekawych książek, co w minionym miesiącu. Niemały wpływ na to miał fakt, że złapałam grypę i miałam duuużo czasu na czytanie - nic więc dziwnego, że na kilkanaście przeczytanych w kwietniu książek trafiło się kilka perełek. Nie zamierzam Was dzisiaj zarzucać recenzjami wszystkiego, co ostatnio czytałam, ale chcę Wam opowiedzieć o tych kilku książkach, które wywarły na mnie największe wrażenie :).
Kateřina Tučková - Boginie z Žítkovej
Boginie z Žítkovej trafiły w moje ręce przez przypadek i okazały się niesamowicie pozytywnym zaskoczeniem czytelniczym. Spodobały mi się na tyle, że bardzo chciałam zgłębić temat i jestem bardzo rozczarowana, że wszystko, na co trafiam, jest tylko po czesku...Boginiami nazywano kobiety mieszkające gdzieś w Białych Karpatach, na granicy Czech i Słowacji, które miały wyjątkowe zdolności. Umiały leczyć chorych, przewidywać przyszłość, rzucać klątwy, zatrzymywać burze... Wieki temu palono je na stosach, ale z czasem stały się jednymi z najpotężniejszych kobiet w wiosce. Przetrwały stosy, przetrwały okupację hitlerowską (bo naziści zaciekawili się ich zdolnościami), jednak władza komunistyczna postanowiła się z nimi rozprawić. Choć główna bohaterka książki to postać fikcyjna, wiele dawnych wątków to opowieści prawdziwe. Odkrywanie wraz z Dorą przeszłości bogiń niesamowicie wciąga. Do tego bardzo spodobał mi się styl - przeplatanie opowieści z dokumentami i raportami (stworzonymi przez autorkę) władz komunistycznych, lekarzy, SS-manów, doskonale uzupełniającymi historię. Całość przy tym zakończona w taki sposób, że wręcz przyprawia o dreszcze. Uwielbiam takie lektury! :)
Jon Krakauer - Wszystko za Everest
Jedna z lepszych książek o tematyce wysokogórskiej, jaka trafiła w moje ręce (a trochę ich już trafiło). Wciąga nie tylko ze względu na same wydarzenia, których dotyczy, ale też i styl pisania - autorem jest w końcu dziennikarz. Krakauer owszem, wspinał się co nieco w przeszłości, jednak nie miał przed Everestem na koncie żadnych himalajskich szczytów. Dzięki temu jego sposób opowiadania wielokrotnie skupia się na odczuciach człowieka, który jest po raz pierwszy w życiu tak wysoko - czytelnikowi, który sam nigdy się nie wspinał, łatwiej więc się wczuć w lekturę, niż podczas czytania książek znanych himalaistów. No i sam fakt bycia dziennikarzem sprawia, że autor potrafi bawić się słowem.Wszystko za Everest opowiada o wyprawie komercyjnej z 1996 roku, kiedy - podczas schodzenia ze szczytu - niektórych członków wyprawy zaskoczyła burza śnieżna. W książce mamy więc wszystko - potężne emocje, nieokiełznaną naturę, ludzkie błędy i katastrofę, która na wiele lat przytłoczyła autora. Wszystko za Everest było jednak pisane jeszcze na świeżo, niedługo po wyprawie, i wszystkie emocje i przeżycia są jeszcze bardzo silne. Krakauer bazuje nie tylko na swoich wspomnieniach - w końcu są one zawodne, zwłaszcza po ogromnym wysiłku i stresie - ale też na rozmowach z innymi uczestnikami wyprawy. W efekcie ukazuje nam się obraz tragicznej w skutkach wspinaczki na najwyższą górę świata i nieodłącznie pojawia się pytanie: czy katastrofy dałoby się uniknąć?
Ałbena Grabowska - Stulecie Winnych. Opowiadania
Kiedy odkryłam, że Grabowska napisała dodatek do trylogii Stulecia Winnych w postaci zbioru opowiadań, z ciekawością po nie sięgnęłam. Po przeczytaniu całości mam podobne odczucia, jak po lekturze sagi - początek niesamowicie wciąga, ale im bliżej czasów współczesnych, tym historie robią się coraz dziwniejsze i coraz gorzej się je czyta.Mimo to, Stulecie Winnych. Opowiadania to naprawdę ciekawe uzupełnienie głównej sagi. Znani nam bohaterowie stają się teraz postaciami drugoplanowymi, a często w ogóle znikają z kart powieści. Za to mamy możliwość spojrzeć z bliska na życie doktora Brzozowskiego i jego żony, Pawła - męża Mani - po jego wyjeździe do Szwajcarii, Kazimierza - męża Ani - po tym, jak cudem przeżył łapankę... Jedyne, co może przeszkadzać, to fakt zbytniej wręcz fantazji autorki w wymyślaniu coraz to nowych przygód bohaterów. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy to nadal ta sama saga rodzinna, czy już może jakaś słaba powieść gangsterska? Jednak szkoda trochę, że moja przygoda z rodziną Winnych dobiegła końca - książki Grabowskiej mocno mnie wciągnęły, nawet jeśli każdy kolejny tom był trochę słabszy od poprzedniego.
Maja Lunde - Historia pszczół
Dawno żadna lektura nie wciągnęła mnie tak bardzo jak Historia pszczół i świetnie rozumiem, dlaczego książka ta stała się bestsellerem. Mamy tu świat, który znamy albo który jesteśmy sobie w stanie łatwo wyobrazić. Mamy dobrze wykreowanych bohaterów, przeżywających zwykłe ludzkie emocje - relacje ojca z dziećmi, rozpacz matki szukającej po szpitalach chorego syna... I mamy trzy - opisane bardzo plastycznym językiem - historie, które wciągają od początku do samego końca. No i, naturalnie, mamy jeszcze te pszczoły - stanowiące fascynujące tło ludzkich dramatów.Chronologicznie (choć Historia pszczół nie jest opowiedziana chronologicznie - wręcz przeciwnie, rozdziały są bardzo krótkie i co rusz przeskakujemy między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością) zaczynamy w połowie XIX wieku. William jest niespełnionym przyrodnikiem, któremu udaje się wyjść z depresji i odnajduje w sobie nową pasję - chce zbudować taki ul, jakiego nikt jeszcze dotąd nie stworzył. Potem znajdujemy się w Stanach Zjednoczonych - 150 lat później hodowca pszczół George myśli o przekazaniu swojemu synowi farmy, z której jest niezmiernie dumny. W końcu coraz więcej pszczelarzy w Ameryce narzeka na wymierające na potęgę pszczoły, ale taka tragedia nie może się przecież przydarzyć tak troszczącemu się o owady hodowcy z dziada pradziada... Jednak już kilkadziesiąt lat później na zdziesiątkowanej planecie nie ma pszczół i młoda Chinka Tao żyje już w świecie, gdzie większość pozostałych przy życiu skierowano do pracy w rolnictwie - Tao na ten przykład ręcznie zapyla drzewa owocowe. Jako że uwielbiam antyutopie, wizja Chin pod koniec XXI wieku zafascynowała mnie najbardziej. Jak będzie wyglądał świat, gdy zabraknie na nim pszczół? Czy zdajemy sobie sprawę, jak ogromny wpływ na nasze życie mają te niewielkie owady? Choć nie możemy tu mówić o szczęśliwym zakończeniu, to jednak Historia pszczół pozostawia nas z nadzieją. W końcu los pszczół, a zatem i nas samych, jest przecież w naszych rękach.
Tadeusz Pankiewicz - Apteka w getcie krakowskim
Apteka w getcie krakowskim to książka dość specyficzna nawet dla mnie, która przeczytała już sporo lektur poświęconych tematyce holokaustu. Pankiewicz był bowiem obserwatorem życia w getcie oraz brutalnych wysiedleń, mając to szczęście, że nie był też jedną z ofiar. Był właścicielem apteki, która zrządzeniem losu (albo raczej zarządzeniem hitlerowców) nagle znalazła się na obszarze krakowskiego getta. Od tej pory sprzedawał leki okolicznym Żydom, ale także pomagał im, jak tylko mógł - załatwiać papiery, przekazywać informacje na stronę aryjską... Z wieloma się zaprzyjaźnił i - jeśli udało im się przeżyć wojnę - utrzymywał z nimi kontakt przez długie lata.Pankiewicz widział na własne oczy tragedię krakowskiego getta i opisał ją w prosty sposób, bez upiększeń. Autor wspomniał, że swego czasu zarzucano mu nawet koloryzowanie, bo przecież takie rzeczy nie mogły mieć miejsca!. Dziś już znamy aż za dobrze hitlerowskie zbrodnie, a jednak wciąż takie relacje poruszają czytelnika do głębi. Zwłaszcza, że z lektury przebija bezsilność autora, który musiał patrzeć na ludzką tragedię, wiedząc, że nic nie może zrobić. Apteka... to hołd złożony zabitym, to kronika getta krakowskiego - od utworzenia, przez nowe hitlerowskie przepisy, wysiedlenia, aż po jego brutalny koniec.
Atul Gawande - Komplikacje. Zapiski chirurga o niedoskonałej nauce
Lubię książki pisane przez lekarzy o ich doświadczeniach zawodowych, o ile lekarze ci mają lekkie pióro i zdają sobie sprawę, że przeciętny czytelnik nie dysponuje wybitną wiedzą lekarską. Gawande potrafi opowiadać w taki sposób, że nawet nie znając medycznego tła historii, czytelnik może wczuć się w sytuację pacjenta lub lekarza.Tytułowe komplikacje to nie tylko nagłe problemy podczas operacji. To też podejście lekarzy do badań i pacjentów, to polityka - zarówno krajowa, jak i władz szpitalnych, to brak właściwego przygotowania młodych lekarzy, to nieufny stosunek pacjentów albo ich przekonanie, że z pomocą internetu są mądrzejsi od lekarzy... Gawande w ciekawy sposób łączy te historie z interesującymi przypadkami medycznymi, pokazując, jak niewiele czasem trzeba, by sukces chirurga zmienił się w porażkę - i odwrotnie. Komplikacje to opowieść o tym, że choć rozwój medycyny i technologii ma ogromny wpływ na poprawę jakości naszego leczenia, to wciąż będzie istniała tu pewna doza tzw. przypadkowości. Bo każdy człowiek i każda choroba są inne, a zatem nawet najlepszy doktor i najlepszy komputer trafią w końcu na nieznany przypadek i podejmą błędną decyzję. Mimo to wciąż darzę chirurgów ogromnym szacunkiem, a lekturę Komplikacji polecam każdemu, kto chciałby ten medyczny świat (choć jednak amerykański, zatem nieco odmienny od znanego nam polskiego) zobaczyć z bliska.
Oczywiście, jak to w życiu bywa, lekturę tylu fajnych książek musiałam przypłacić też kilkoma czytelniczymi rozczarowaniami ;). Największym były chyba Rówieśniczki Katarzyny Tubylewicz - choć lubię jej tłumaczenia szwedzkich książek, to tutaj jej własna opowieść wyjątkowo mi nie podeszła. Nie porwała mnie również Islandia Piotra Milewskiego, choć sam kraj niesamowicie mnie fascynuje. Z ciekawością sięgnęłam również po Kołysankę z Auschwitz Mario Escobara (jak zapewne zauważyliście, interesuję się tematyką holokaustu) - książkę głośno wychwalaną, a wydaje się, że napisaną wręcz bez przygotowania historycznego... Na szczęście te dobre książki sprawiły, iż te słabsze szybko uleciały mi z głowy :).
0 Komentarze