Szukając pomysłu na długi sierpniowy weekend (w Austrii 15.08 jest również wolny), pomyślałam, że można by w końcu wpaść do Warszawy. Bardziej towarzysko niż turystycznie, ale dlaczego by nie połączyć jednego z drugim? ;) Zatem umawiając się z przyjacielem na sobotnie popołudnie, zdecydowaliśmy się na spacer po warszawskiej Starówce - jedno z takich miejsc, które nigdy się nie znudzą.
Idąc ulicą Senatorską, zaglądam po drodze do kościoła św. Antoniego Padewskiego, który swego czasu mijałam codziennie i... no właśnie, tylko mijałam ;). Pierwotna świątynia powstała tu w pierwszej połowie XVII wieku, ale wiadomo, w Warszawie dawnych zabytków to niewiele zostało. Mi bardziej niż odnowiony kościół przypadły do gustu jego krużganki pełne tablic pamięci.
No i sama Starówka - tak pełna ludzi, jak tylko może być w długi, letni weekend. Pełna turystów ze wszystkich stron świata (człowiek usłyszy trochę niemieckiego wokół i już się bardziej swojsko czuje ;) ). Choć jest zdecydowanie za chłodno jak na sierpień, to pogoda jednak dopisuje - słońce idealne do robienia zdjęć. A jest co fotografować, bo okazuje się, że pojawiły się w tej okolicy nowe miejsca, których dotąd nie miałam jeszcze okazji odwiedzić!
Pierwszym takim miejscem są Ogrody Zamkowe, które wiosną tego roku zostały ponownie otwarte dla odwiedzających. Trafiłam wtedy na artykuł poświęcony temu parkowi gdzieś w odmętach internetu i zachwyciły mnie zdjęcia. Na miejscu jednak okazało się, że zdjęcia te były mocno na wyrost, bo choć ogrody - owszem - są ładne, to na kolana nie powalają. Również obszar ten nie jest zbyt duży, więc jestem w stanie sobie wyobrazić, że w cieplejsze dni jest tam dość tłoczno. Zwłaszcza, że mamy tu z jednej strony widok na zamek, z drugiej na Wisłę z wznoszącymi się w tle wieżami bazyliki katedralnej na Pradze... Przyjemne miejsce, którego otwarcie uznano za oficjalne zakończenie procesu rekonstrukcji Zamku Królewskiego :).
Moim kolejnym - tym razem zupełnie przypadkowym - odkryciem był Park Miniatur Województwa Mazowieckiego, który od 1,5 roku mieści się przy Krakowskim Przedmieściu. Ja ogólnie lubię takie miejsca, gdzie w pomniejszeniu można zobaczyć budynki z danego regionu czy kraju, ale warszawski park miniatur wyróżnia się na tle innych jedną główną cechą. Przedstawiono tu obiekty, które... już nie istnieją. W oparciu o dawne zdjęcia czy szkice odtworzono sławne niegdyś budowle, którym nie udało się przetrwać wojen światowych i powstania warszawskiego. Dla mnie była to niesamowita ciekawostka - w końcu wciąż istniejące zabytki Mazowsza zawsze mogę odwiedzić i zobaczyć.
Park miniatur jest wciąż w fazie tworzenia i od czasu do czasu zmienia swoje miejsce - na chwilę obecną, jak już wspomniałam, znajduje się przy Krakowskim Przedmieściu, ale w przyszłości potrzebna będzie większa przestrzeń. W końcu dotąd stworzono ledwo ponad dziesięć miniatur, a plan zakłada ich około pięćdziesięciu. Na pewno zajmie to trochę czasu, ale z przyjemnością wrócę kiedyś do powiększonego parku :).
Nie ma też co zakładać, że skoro w środku jest ok. dziesięciu miniatur, to zwiedzenie wystawy zajmie nam krótką chwilę. Zanim wejdziemy na główną wystawę, możemy obejrzeć galerię przedstawiającą m.in. wojenną Warszawę z lotu ptaka. Potem każdej miniaturze polecam poświęcić parę minut uwagi. Żeby się przyjrzeć szczegółowemu wykonaniu, ale też żeby zapoznać się z tabliczkami informacyjnymi obok obiektów. Zaznaczono tam na mapie współczesnej Warszawy położenie tych zniszczonych obiektów, pokazano ich zdjęcia i szkice, opowiedziano o ich architekturze, roli i historii. Nie trzeba się interesować architekturą, by taka historia w miniaturze mogła zachwycić :). Wszystkie informacje dostępne są po polsku, angielsku i rosyjsku.
Przyznam, że oglądanie tych zdjęć i miniatur wywołuje pewne poczucie nostalgii i żalu za zniszczonym miastem. Jak piękny był Pałac Saski, którego resztki odnowionych arkad są dziś osłoną dla Grobu Nieznanego Żołnierza na placu Piłsudskiego. Jak ciekawie jest zajrzeć do Wielkiej Synagogi czy na Giełdę Warszawską. Jakie wrażenie musiały wywoływać najbogatsze warszawskie pałace... Jestem niesamowicie ciekawa, jakie kolejne obiekty będą z czasem pojawiać się w parku miniatur. I bardzo mnie cieszy fakt, że właściwie za każdym razem, jak wpadam do Warszawy, to udaje mi się wypatrzyć coś nowego :).
No i sama Starówka - tak pełna ludzi, jak tylko może być w długi, letni weekend. Pełna turystów ze wszystkich stron świata (człowiek usłyszy trochę niemieckiego wokół i już się bardziej swojsko czuje ;) ). Choć jest zdecydowanie za chłodno jak na sierpień, to pogoda jednak dopisuje - słońce idealne do robienia zdjęć. A jest co fotografować, bo okazuje się, że pojawiły się w tej okolicy nowe miejsca, których dotąd nie miałam jeszcze okazji odwiedzić!
Pierwszym takim miejscem są Ogrody Zamkowe, które wiosną tego roku zostały ponownie otwarte dla odwiedzających. Trafiłam wtedy na artykuł poświęcony temu parkowi gdzieś w odmętach internetu i zachwyciły mnie zdjęcia. Na miejscu jednak okazało się, że zdjęcia te były mocno na wyrost, bo choć ogrody - owszem - są ładne, to na kolana nie powalają. Również obszar ten nie jest zbyt duży, więc jestem w stanie sobie wyobrazić, że w cieplejsze dni jest tam dość tłoczno. Zwłaszcza, że mamy tu z jednej strony widok na zamek, z drugiej na Wisłę z wznoszącymi się w tle wieżami bazyliki katedralnej na Pradze... Przyjemne miejsce, którego otwarcie uznano za oficjalne zakończenie procesu rekonstrukcji Zamku Królewskiego :).
Moim kolejnym - tym razem zupełnie przypadkowym - odkryciem był Park Miniatur Województwa Mazowieckiego, który od 1,5 roku mieści się przy Krakowskim Przedmieściu. Ja ogólnie lubię takie miejsca, gdzie w pomniejszeniu można zobaczyć budynki z danego regionu czy kraju, ale warszawski park miniatur wyróżnia się na tle innych jedną główną cechą. Przedstawiono tu obiekty, które... już nie istnieją. W oparciu o dawne zdjęcia czy szkice odtworzono sławne niegdyś budowle, którym nie udało się przetrwać wojen światowych i powstania warszawskiego. Dla mnie była to niesamowita ciekawostka - w końcu wciąż istniejące zabytki Mazowsza zawsze mogę odwiedzić i zobaczyć.
Park miniatur jest wciąż w fazie tworzenia i od czasu do czasu zmienia swoje miejsce - na chwilę obecną, jak już wspomniałam, znajduje się przy Krakowskim Przedmieściu, ale w przyszłości potrzebna będzie większa przestrzeń. W końcu dotąd stworzono ledwo ponad dziesięć miniatur, a plan zakłada ich około pięćdziesięciu. Na pewno zajmie to trochę czasu, ale z przyjemnością wrócę kiedyś do powiększonego parku :).
Nie ma też co zakładać, że skoro w środku jest ok. dziesięciu miniatur, to zwiedzenie wystawy zajmie nam krótką chwilę. Zanim wejdziemy na główną wystawę, możemy obejrzeć galerię przedstawiającą m.in. wojenną Warszawę z lotu ptaka. Potem każdej miniaturze polecam poświęcić parę minut uwagi. Żeby się przyjrzeć szczegółowemu wykonaniu, ale też żeby zapoznać się z tabliczkami informacyjnymi obok obiektów. Zaznaczono tam na mapie współczesnej Warszawy położenie tych zniszczonych obiektów, pokazano ich zdjęcia i szkice, opowiedziano o ich architekturze, roli i historii. Nie trzeba się interesować architekturą, by taka historia w miniaturze mogła zachwycić :). Wszystkie informacje dostępne są po polsku, angielsku i rosyjsku.
Przyznam, że oglądanie tych zdjęć i miniatur wywołuje pewne poczucie nostalgii i żalu za zniszczonym miastem. Jak piękny był Pałac Saski, którego resztki odnowionych arkad są dziś osłoną dla Grobu Nieznanego Żołnierza na placu Piłsudskiego. Jak ciekawie jest zajrzeć do Wielkiej Synagogi czy na Giełdę Warszawską. Jakie wrażenie musiały wywoływać najbogatsze warszawskie pałace... Jestem niesamowicie ciekawa, jakie kolejne obiekty będą z czasem pojawiać się w parku miniatur. I bardzo mnie cieszy fakt, że właściwie za każdym razem, jak wpadam do Warszawy, to udaje mi się wypatrzyć coś nowego :).
0 Komentarze