Ciepły, październikowy weekend bez żadnych planów na dalsze wyjazdy - idealna okazja, by skorzystać z Karty Dolnej Austrii (Niederösterreich-Card). Zapłacone raz 61€ pozwala przez cały rok odkrywać za darmo różne atrakcje turystyczne w regionie... Mniej więcej 20% z nich jest całkiem nieźle dostępne transportem publicznym i to do nich się ograniczam. Tym razem mój wybór padł na Melk, oddalony od Wiednia o godzinę drogi pociągiem - co istotne, nawet bezpośrednim ;). To liczące sobie ok. 5000 mieszkańców miasteczko jest położone na terenie doliny Wachau, a znajdujące się w nim Opactwo Benedyktynów (jako część doliny) wpisane zostało na listę UNESCO. Lubię takie miejsca, więc bez wahania rezerwuję bilety na pociąg i jadę do Melku.
Po krótkim spacerze z dworca docieram do centrum miasteczka i natychmiast zauważam ogromne budynki opactwa wznoszące się nad kamienicami. Nie wiadomo dokładnie, kiedy założono Melk, ale pierwsze informacje o mieście pochodzą z pierwszej połowy IX wieku, czyli - jakby nie patrzeć - Melk swoje lata ma ;). Spacerując po szerokich i wąskich uliczkach, można natrafić co jakiś czas na tablice informujące o przeszłości danych budynków - niektóre liczą sobie nawet kilkaset lat, w tym dom sprzedawcy pieczywa, poczta czy słynny dom na skale (Haus am Stein).
Podążając za strzałkami, kieruję się po schodach w górę do opactwa - Melk jest świetnie oznakowany, choć i bez tego trudno byłoby się tu zgubić. Kręci się tu trochę turystów, większość przyjechała tym samym pociągiem, ale zdecydowanie nie ma co mówić o tłumach. Wstęp na teren opactwa jest bezpłatny, ale potrzebujemy biletów, jeśli chcemy zajrzeć do wnętrz i klasztornych ogrodów (te są czynne od maja do października). Trasa z przewodnikiem kosztuje 14,50€, samodzielne zwiedzanie, na które się decyduję, 12,50€*.
* Aktualizacja 2022: 16€ - z przewodnikiem, 13€ - bez.
Opactwo Benedyktynów w Melku założono pod koniec XI wieku i w ciągu następnych stuleci szybko się rozwijało, stając się choćby ośrodkiem reformacji życia klasztornego (tutejszy klasztor średniowieczne papiestwo uznało za wzorcowo zorganizowany). Obecny barokowy wystrój to efekt przebudowy z początku XVIII wieku oraz prac renowacyjnych z lat 1978-95, koniecznych po potężnym pożarze z 1974 roku.
Wchodzę zatem do środka i od razu rozglądam się z zaciekawieniem. Z biletem mogę obejrzeć cesarski hall i klatkę schodową, a następnie przejść do niewielkiego muzeum poświęconego opactwu. Trochę tu cennych przedmiotów, trochę cytatów z Biblii - przyznam, że muzeum nie wywarło na mnie szczególnego wrażenia. Zwłaszcza ta pierwsza część udostępniona odwiedzającym jest skierowana raczej do pasjonatów tematu - mnie bardziej interesowały historia i skarby opactwa ;).
Podążając za strzałkami, kieruję się po schodach w górę do opactwa - Melk jest świetnie oznakowany, choć i bez tego trudno byłoby się tu zgubić. Kręci się tu trochę turystów, większość przyjechała tym samym pociągiem, ale zdecydowanie nie ma co mówić o tłumach. Wstęp na teren opactwa jest bezpłatny, ale potrzebujemy biletów, jeśli chcemy zajrzeć do wnętrz i klasztornych ogrodów (te są czynne od maja do października). Trasa z przewodnikiem kosztuje 14,50€, samodzielne zwiedzanie, na które się decyduję, 12,50€*.
* Aktualizacja 2022: 16€ - z przewodnikiem, 13€ - bez.
Opactwo Benedyktynów w Melku założono pod koniec XI wieku i w ciągu następnych stuleci szybko się rozwijało, stając się choćby ośrodkiem reformacji życia klasztornego (tutejszy klasztor średniowieczne papiestwo uznało za wzorcowo zorganizowany). Obecny barokowy wystrój to efekt przebudowy z początku XVIII wieku oraz prac renowacyjnych z lat 1978-95, koniecznych po potężnym pożarze z 1974 roku.
Wchodzę zatem do środka i od razu rozglądam się z zaciekawieniem. Z biletem mogę obejrzeć cesarski hall i klatkę schodową, a następnie przejść do niewielkiego muzeum poświęconego opactwu. Trochę tu cennych przedmiotów, trochę cytatów z Biblii - przyznam, że muzeum nie wywarło na mnie szczególnego wrażenia. Zwłaszcza ta pierwsza część udostępniona odwiedzającym jest skierowana raczej do pasjonatów tematu - mnie bardziej interesowały historia i skarby opactwa ;).
Muzeum jak muzeum, ale biblioteka! Spora jej część nie była oddzielona od zwiedzających, choć - naturalnie - książek nie wolno dotykać. Jednak z ciekawością podeszłam bliżej, by przyjrzeć się tytułom na grzbietach. W ogóle pomieszczenia w opactwie robią wrażenie nie tylko dzięki zgromadzonym tu przedmiotom, ale też pięknie zdobionym ścianom i sklepieniom. Część biletowana obejmuje też taras widokowy, skąd można spojrzeć na Melk oraz przepływający nieopodal Dunaj.
Zdecydowanie wart wizyty jest też barokowy kościół - przepiękne freski namalowane przez Johanna Michaela Rottmayra zdobią sklepienie oraz wysoką na 64 metry kopułę. Dominują tu brązy i złoto, wszystko jest też ładnie oświetlone, by umożliwić zwiedzającym obejrzenie świątyni. Po lewej stronie kościoła znajduje się sarkofag z relikwiami św. Kolomana, który aż do XVII wieku był głównym świętym patronem Austrii. Przy prawym ołtarzu bocznym umieszczono zaś cenotaf poświęcony świętemu Benedyktowi.Przy wejściu na teren opactwa natrafimy też na oddzielne drzwi prowadzące do Północnego Bastionu. W środku znajduje się Laboratorium Wachau, czyli wystawa w stylu sztuki współczesnej... zdecydowanie nie na mój gust. Na szczycie budynku stworzono taras widokowy, a akurat dopisało mi szczęście i chwilę po moim wejściu na górę rozbrzmiewają przyjemną melodią ustawione tu dzwonki. Z tarasu można zobaczyć część opactwa, a także jego ogrodów wraz z barokowym pawilonem.
Mapka dostępna w opactwie proponuje trzy trasy spacerowe po parku, w zależności od długości od 10 minut nawet do godziny. Obchodzę całość w może 20 minut - zaczyna mi się trochę spieszyć, bo ciemne chmury na horyzoncie zapowiadają, że piękna pogoda nie potrwa już długo. Park zaprojektowano w stylu ogrodu angielskiego pomiędzy 1750 a 1822 rokiem.
Nie odpuszczam sobie jednak wejścia do barokowego pawilonu, który - choć niewielki - naprawdę wpadł mi w oko. I w końcu jakieś miejsce, w którym nikt się nie czepia robienia zdjęć ;). Ściany i sufity zdobią kolorowe freski namalowane przez Johanna W. Bergla, pełne egzotycznej fauny i flory. Kiedyś pawilon służył jako miejsce odpoczynku dla zakonników, dziś w środku znajduje się niewielka kawiarnia.
I już pora się zbierać na pociąg powrotny do Wiednia, chowając się przed spadającymi gdzieniegdzie kroplami deszczu. Łącznie na zwiedzenie opactwa potrzebowałam około dwóch godzin - godzinę na muzeum i kościół, drugą godzinę na Laboratorium Wachau i park z pawilonem. Pewnie przy ładniejszej pogodzie spokojnie można tu posiedzieć jeszcze dłużej, choć pewnie i turystów jest wtedy więcej. I zdecydowanie do tego zachęcam, bo Opactwo Benedyktynów w Melku jest naprawdę pięknym miejscem :).
Wizyta w Melku była też dla mnie pierwszą większą okazją do przetestowania nowej kamerki. Z efektów nie jestem jeszcze w 100% zadowolona, wciąż się uczę, więc wierzę, że będzie tylko lepiej. A poniżej krótki filmik pokazujący zarówno miasteczko, jak i opactwo :).
0 Komentarze