Liczące sobie niespełna 8.000 mieszkańców miasteczko Wattens położone jest niecałe 20 kilometrów na wschód od Innsbrucka. To tutaj w 1895 roku trio Daniel Swarovski, Armand Kosmann i Franz Weis założyło firmę znaną jako Kosmann Swarovski & Co, właśnie w Wattens zbudowano fabrykę zajmującą się cięciem kryształów. Z czasem w nazwie firmy pozostało jedynie nazwisko pomysłodawcy całego biznesu, a w radzie nadzorczej grupy Swarovski zasiadają potomkowie Daniela, dbający o rodzinny biznes. Choć biorąc pod uwagę, jak rozrosła się firma, trudno już ją postrzegać jako rodzinny biznes. Sam tylko Swarovski Crystal Business (największa, choć nie jedyna firma w ramach grupy) obecny jest w 170 krajach, mając tam ok. 3.000 sklepów i zatrudniając ok. 29.000 pracowników*. Zresztą, kto by nie słyszał o Swarovskim? Ale już nie każdy wie, że to austriacka firma. A pewnie jeszcze mniej osób zdaje sobie sprawę, że właśnie w tyrolskim Wattens znajduje się ni to muzeum, ni to park... Po prostu Kryształowe Światy Swarovskiego - Swarovski Kristallwelten.
O tym miejscu słyszałam już wcześniej wielokrotnie od znajomych, którym udało się tu zawitać i też bardzo chciałam je odwiedzić. Jednak aż do sierpnia tego roku nie byłam w austriackim Tyrolu, ale kiedy już tu trafiłam, Wattens było punktem obowiązkowym wycieczki. Przy autostradzie z Salzburga znaki kierujące na Swarovski Kristallwelten ustawione są już odpowiednio wcześniej, by każdy chętny na wizytę w tym miejscu mógł bez problemu trafić. Przed wejściem na teren Kryształowych Światów znajduje się ogromny parking, a w sezonie cztery razy dziennie kursuje tu też turystyczny autobus z Innsbrucka.
Swarovski Kristallwelten otworzono na stulecie firmy, w 1995 roku. W tym roku miejsce to świętuje swoje 25-lecie i z tej okazji wstęp jest o 25% tańszy - biorąc pod uwagę, że przez COVID turystów jest znacznie mniej, to całkiem nieźle się z tą promocją urządzili ;). Bez zniżki bilet normalny kosztuje 19 €, a ulgowy (od 6 do 14 r.ż.) - 7,50 €. Na miejscu dostajemy mapkę z najważniejszymi miejscami do zwiedzania - mają też dostępne w języku polskim. Za 2 € można też wynająć audioguide'a - osobiście nie polecam, bo większość informacji pokrywa się z tym, co można przeczytać na ekranach w poszczególnych pomieszczeniach, no ale jeśli ktoś woli słuchać - jest taka możliwość :).
Do tego kryształowego świata cudów wchodzi się przy charakterystycznej głowie olbrzyma, widocznej na pierwszym zdjęciu tego wpisu. Następnie przemieszczamy się przez kolejne wystawy, wzdłuż ścian wyłożonych tysiącami kryształków. W wielu miejscach swoje robi też gra świateł, która sprawia, że wszystko się cudownie mieni. Żeby umożliwić jednak robienie zdjęć, wyznaczono specjalne miejsca na selfie - gdy tam staniemy, uruchamiamy automatyczne światło.
Na mnie największe wrażenie wywarła nowa wystawa (otwarta w lipcu 2020) o nazwie Ciche Światło. W komnacie panuje temperatura -10°C (idealne połączenie przy ponad 30° na zewnątrz ;) ), a specjalna instalacja sprawia, że... pada śnieg. Kto bogatemu zabroni? ;) Centrum pomieszczenia stanowi ogromna kryształowa choinka, pokryta białym puchem (choć w tym wypadku chyba sztucznym). Pomysł świetny, wykonanie również - tylko te temperatury nie pozwalały na spędzenie w środku zbyt dużo czasu...
Z części wystawowej wychodzi się bezpośrednio do sklepiku - niby nic dziwnego, w wielu muzeach jest to tak zorganizowane... Ale w przypadku Swarovskiego jest to jednak kompletnie inny poziom. Bo sklepik sam w sobie jest jak kolejna ogromna wystawa. Z tą jednak różnicą, że widziane tutaj kryształowe cuda można kupić.
Przyznam, że byłam tu zachwycona bardziej niż na niejednej z odwiedzonych chwilę wcześniej wystaw. Ile tu pięknych drobiazgów, kryształki błyszczą się w dobrze dopasowanym oświetleniu, wszystko stara się przyciągnąć uwagę potencjalnych kupujących. Niestety, za pięknem i marką idą też odpowiednie ceny ;). Większość drobiazgów, które najbardziej wpadły mi w oko, kosztowała od kilku do kilkunastu tysięcy euro...
Atrakcje Kryształowych Światów nie kończą się jednak na wystawach w pomieszczeniach zamkniętych. Równie piękny jest ogród i tutaj bardzo się cieszę, że jednak zdecydowaliśmy się na wizytę w Wattens w słoneczny dzień. Rozważaliśmy muzeum też jako miejsce do odwiedzenia, gdy pada, ale choć można tak zwiedzać wnętrza, cały park traci wtedy sporo ze swojego uroku. Kryształowe chmury mieniące się w słońcu i odbijające się w stawie... No po prostu wow :) A jakby tego było mało, to mamy tu jeszcze Alpy w tle... Dla odwiedzających z dziećmi - znajduje się tu jeszcze spory, piętrowy plac zabaw, a do tego labirynt (prosty, trudno się tu zgubić, ale jakaś atrakcja jest ;) ). Przez chwilę rozważaliśmy jeszcze obiad w miejscowej restauracji, w końcu była już zdecydowanie pora na coś do jedzenia, ale zobaczywszy ceny stwierdziliśmy, że może jednak zjemy pod Innsbruckiem... ;) Ale jeśli kiedyś będziecie w tej okolicy, wizytę w Kryształowych Światach Swarovskiego szczerze polecam, to naprawdę fajne miejsce.
0 Komentarze