Od samego początku wiedziałam, że jeśli kiedyś trafię do austriackiego Tyrolu, to muszę odwiedzić to miejsce. Trochę z zaciśniętymi zębami, bo jednak mój lęk wysokości nieco daje o sobie znać i w takich miejscach, choć zazwyczaj dokucza mi raczej w terenie zabudowanym. Ale można przecież patrzeć na boki i przed siebie, niekoniecznie w dół, prawda? ;) A jednak być w tej okolicy i nie zahaczyć o most Highline179... no nie wybaczyłabym sobie. Niestety, nie mieliśmy idealnej pogody, przez co zdjęcia z tego dnia są dość szare i ponure. Ale chyba nie ma co narzekać - cały dzień wtedy lało w Innsbrucku i wszędzie dookoła, a przy granicy z Niemcami akurat były przejaśnienia ;).
Most zbudowano tuż pod miasteczkiem Reutte, położonym kilkanaście kilometrów od niemieckiej granicy. Dotarliśmy tam drogą nr 179, co wymagało pewnej cierpliwości, bo na wąskiej drodze właściwie wszystko mogło spowodować zator i było niemało odcinków, na których więcej staliśmy, niż jechaliśmy. W końcu się jednak udało, zaparkowaliśmy (opłata za parking w 2020 r. to 4€, płatność gotówką w automatach) i skierowaliśmy się do kas biletowych. Most właściwie wisiał nad naszymi głowami i już z dołu robił niemałe wrażenie. Bilety wstępu można kupić w kasach na dole albo w automatach - te znajdują się zarówno na dole, jak i na górze, przy samym moście. Z tego, co zauważyłam, to jedynie przy parkingu można płacić kartą - jeśli chcemy kupić bilet przy wejściu na most, trzeba mieć ze sobą gotówkę. Ale z drugiej strony to Austria, tu zawsze trzeba mieć ze sobą gotówkę ;). Bilet dla osoby dorosłej (od 15 r.ż.) kosztuje 8 €, dla dzieci w wieku od 4 do 14 lat - 5€. Żeby dojść z parkingu do wejścia na most, musimy wejść jakieś 15 minut spacerem pod górę przez las. Podejście jest dość łagodne, no ale trochę przewyższenia trzeba jednak pokonać :).
Pod koniec ubiegłego stulecia architekt Armin Walch, prowadzący prace renowacyjne w ruinach zamku Ehrenberg, pomyślał, że w sumie to fajnie byłoby zbudować most łączący ruiny zamkowe na sąsiednich wzgórzach. Niemało czasu zajęło przygotowanie planów, uzyskanie wszystkich pozwoleń, dopięcie wszystkiego na ostatni guzik... Ale w 2012 roku znaleziono prywatnego inwestora i podpisano z nim umowę na budowę najdłuższego (w tamtym momencie) mostu wiszącego na świecie. Potem proces znacząco przyspieszył i już 22 listopada 2014 roku Highline179 otwarto dla odwiedzających.
Z danych technicznych na stronie internetowej mostu można wyczytać, że Highline179 liczy sobie 406 m długości i 114,6 m wysokości. Biorąc pod uwagę, że świetnie widać, co mamy pod nogami - ta wysokość naprawdę robi wrażenie... Most ma zaledwie 1,2 m szerokości, więc przy ruchu w dwie strony nie za bardzo jest jak wyprzedzić kogoś, kto idzie powoli albo zatrzymuje się co rusz, by robić zdjęcia. Dla nas nie było to szczególnym problemem, bo w brzydki dzień czasów pandemii nie było tu zbyt tłoczno. Ale wyobrażam sobie, że normalnie może to wyglądać nieco inaczej ;). Na Highline179 może maksymalnie wejść 500 osób w tym samym czasie. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że im więcej osób, tym bardziej most się trzęsie i buja. Przejście po nim to jak chodzenie po pijaku, z poczuciem, że jest się ponad 100 m ponad ziemią. Ciekawe doświadczenie ;).
Bilet wstępu pozwala nam na pojedyncze opuszczenie mostu i powrót na niego. Może to trochę nowsze rozwiązanie, bo na starszych blogach widziałam informacje, że jeśli zejdziemy z mostu po drugiej stronie, to musimy na parking wracać już dołem, naokoło. Na szczęście tak nie jest - w końcu po obu stronach Highline179 mamy ruiny zamków i punkty widokowe i fajnie odwiedzić nie tylko te po stronie parkingu ;). Jako że po południu chcieliśmy jeszcze zahaczyć o Bawarię, po drugiej stronie mostu zajrzeliśmy tylko na punkt widokowy, odpuszczając już sobie ruiny zamkowe.
Ale - dla precyzji - odpuściliśmy tylko te ruiny po drugiej stronie mostu ;). Koło pozostałości zamku Ehrenberg i tak musieliśmy przejść w drodze na parking, więc grzechem byłoby odpuszczenie sobie wizyty w tym miejscu. Zwłaszcza, że wejście na teren zamku jest darmowe. Ehrenberg wybudowano w 1296 roku i na przestrzeni wieków uczestniczył w wielu wojnach, przechodząc z rąk do rąk.
Otoczony średniowiecznymi murami zamek to też dobry punkt widokowy na okolicę i sam most. W niektórych miejscach postawione były rusztowania, widocznie przeprowadzano tam jakieś prace utrzymujące ruiny w dobrym stanie, ale tak poza tym po Ehrenbergu można sobie było swobodnie spacerować. Jednak nie spędziliśmy tu zbyt wiele czasu - naszym celem był most, a później inne zamki, te zachowane w nieco lepszym stanie tuż za niemiecką granicą... :)
0 Komentarze