Wracając z Mayerlingu, miałam przesiadkę w Baden bei Wien. Samo miasteczko znam już całkiem nieźle, byłam tutaj parę razy, ale zawsze to okazja, by zobaczyć coś nowego ;). Wymarznięta podczas długiego spaceru chciałam schować się gdzieś w cieple, więc wiedziałam, że wybiorę jedno z dwóch muzeów, które chodziły za mną od jakiegoś czasu. Nie chciało mi się jednak jechać specjalnie do Baden, żeby odwiedzić muzeum, ale skoro autobus, którym i tak jadę, ma przystanek pięć minut piechotą od budynku...? To już całkiem inna bajka ;)
Wybrałam Rollettmuseum, nie wiedząc tak naprawdę, co zobaczę w środku. Pierwsze skojarzenia ze słowem Rollett przywodziły mi na myśl albo rolety w oknach albo rosyjską ruletkę ;). Najwidoczniej nie tylko mi, bo pierwszym eksponatem była właśnie ruletka z informacją, że spoko, ale to się pisze Roulette, a samo Rollett to akurat nazwisko... Anton Rollett (1778-1842) to urodzony w Baden badacz i lekarz, który przez lata zgromadził sporą kolekcję najróżniejszych eksponatów, a następnie podarował je miastu. Kolekcję udostępniono odwiedzającym jeszcze za życia Rolletta, w 1810 roku, co czyni to miejsce najstarszym muzeum w całej Dolnej Austrii. Zresztą już nad wejściem wita nas baner informujący o ponad 200-letniej historii muzeum.
Kiedy rozpoczynam zwiedzanie, szybko odnoszę wrażenie, że Rollettmuseum to muzeum po prostu wszystkiego. Kolekcje, choć nieduże, są bardzo różnorodne. Jak informuje ulotka reklamująca to miejsce: Dorosły czy dziecko, każdy znajdzie tu coś ulubionego: prawdziwą mumię, znaleziska z czasów rzymskich, model miasta ok. 1550 roku, dzieła sztuki w stylu Biedermeier, anegdotki dotyczące spa i uprawy winorośli, a także rarytasy z różnych epok. Czyli, dosłownie, jest tu chyba wszystko. Trafiłam nawet na wystawę maseczek, bo przecież mamy czasy pandemii... ;)
Jedną z największych ciekawostek w muzeum jest znajdująca się na parterze kolekcja czaszek Franza Josepha Galla. Cytując wikipedię, wysunął on koncepcję, że poszczególne czynności i części ciała mają na powierzchni mózgu swoje ośrodki, którym odpowiadają różne wyniosłości i zagłębienia czaszki. Tym samym, wygląd czaszki człowieka może stanowić podstawę do określenia cech fizycznych i psychicznych osobnika oraz chorób mózgu. Oczywiście, nauka potem udowodniła, że nie do końca to tak działa, ale jak na przełom XVIII i XIX wieku było to naukowe wow, a sam Gall stał się bardzo popularny. Kolekcja rozwijała się i po śmierci Galla, dodano czaszki zwierząt, odciski różnych części ciała, popiersia... Wszystko to można obejrzeć na wystawie, a przy okazji i poczytać trochę o badaniach Galla.
Duża część Rollettmuseum przekształciła się z czasem w muzeum miejskie Baden. Jest to więc najlepsze miejsce, by dowiedzieć się co nieco o historii tego miasteczka uzdrowiskowego. A swoje ono przeszło, bo nawiedzały je liczne wojny, pożary, zarazy, co i rusz dziesiątkujące ludność Baden. XX wiek też nie obszedł się z miasteczkiem łaskawie, szczególnie podczas II wojny światowej i tuż po niej, gdyż w Baden stacjonowały siły radzieckie, okupujące terytorium austriackie. Wszystko to zostało fajnie zebrane w całość na kilku wystawach - niestety, tylko po niemiecku.
Ciekawostką jest także wystawa poświęcona heurigerom (miejscom serwującym lokalne wino i przekąski) oraz austriackiej kulturze picia wina. Znajduje się tu m.in. liczące 400 lat naczynia, odkryte w okolicy Baden. Swoją drogą, przy tej wystawie odkryłam, że covid covidem, ale mniejsze muzea mają swoje zasady ;). Wiadomo, maseczki FFP2 trzeba było nosić, bo je teraz w Austrii nosić trzeba właściwie wszędzie w pomieszczeniach, ale już inne rzeczy... Albumy do przeglądania, przyciski dotknij tutaj, by posłuchać muzyki, szuflady do zaglądania. Wszystko dostępne bez żadnych płynów do dezynfekcji obok ani nic - przyznam, że już dawno nie byłam w żadnym muzeum, gdzie wszystkiego można było dotykać ot tak i było to dziwne uczucie ;)A tak z informacji praktycznych: Rollettmuseum jest otwarte codziennie (poza wtorkami) w godzinach popołudniowych, czyli 15-18. Wystawy są całkowicie w języku niemieckim. Wstęp dla osoby dorosłej kosztuje 4€, bilety ulgowe są po 2,50€. Raz w roku można wejść za darmo z Kartą Dolnej Austrii. No i standardowe pytanie - czy w ogóle warto? ;) Zdecydowanie nie jest to must-see w Baden, szczególnie jeśli jest się turystą, który na miasteczko ma tylko jeden dzień. A już zwłaszcza, jeśli nie zna się choć podstaw niemieckiego - z wielu wystaw niewiele wyniesiemy bez języka. Jeśli jednak macie trochę więcej czasu, planujecie sobie dłuższy spacer po Baden, a nie wiecie, co robić późnym popołudniem... Dlaczego by nie? Dowiecie się nieco więcej o samym miasteczku, zobaczycie trochę ciekawostek... Zawsze można się czegoś nowego dowiedzieć. Ale żeby jechać do Baden specjalnie, żeby odwiedzić to muzeum? Może niekoniecznie :).
Warto jeszcze wspomnieć, że w tym samym budynku znajdują się Archiwa Miejskie Baden. Tutaj już wejść tak o się nie da, trzeba się wcześniej umówić, czego oczywiście w planach nie miałam. Zza ogrodzenia zobaczyłam tylko trochę rzeźb, które wyglądały na ciąg dalszy rollettowskiej kolekcji. W muzeum spędziłam ok. godziny - akurat, by się rozgrzać po długim pobycie na dworze ;)
0 Komentarze