Pula była moim must-see w chorwackiej Istrii, choć tak naprawdę kojarzyłam wcześniej jedynie te zdjęcia, gdzie wśród budynków miejskich wyłania się starożytny amfiteatr. I właściwie to mi wystarczało, bo uwielbiam zwiedzać takie miejsca, a do tego Pula leży przecież na wybrzeżu, więc nudzić się chyba nie będziemy? ;) Trzeba było tylko się zorientować, co zobaczyć w tej Puli, poza wspomnianym już amfiteatrem. Bo że ten będziemy zwiedzać, rozumiało się samo przez się! ;)
Pula liczy sobie trochę ponad 50.000 mieszkańców, co czyni ją największym miastem na Istrii i ósmym największym Chorwacji. Historia Puli sięga ok. V w. p.n.e., kiedy to mieszkali tu Ilirowie - później przyszła kolej na Rzymian, Bizancjum, Wenecję, Austro-Węgry, Włochy... no i Jugosławię, a następnie Chorwację. Dwa najbardziej znaczące okresy w historii miasta to właśnie czas kolonii rzymskiej (ten amfiteatr z nieba im nie spadł ;) ), a potem za cesarstwa Austro-Węgier, kiedy miasto stało się dla jednych kurortem, dla innych bazą marynarki wojennej. I choć przez wieki tereny te przechodziły z rąk do rąk w niezbyt pokojowy sposób i Pulę dotknęło wiele zniszczeń, wciąż jest tu sporo zabytków i wiedzieliśmy, że nie będziemy się tu nudzić.
Zwiedzanie warto zacząć od Forum, czyli głównego placu Puli. Tutaj znajduje się informacja turystyczna, oznaczona charakterystycznym, żółtym plusem przed wejściem. Jednak dwa najważniejsze zabytki rzucają się w oczy natychmiast, po drugiej stronie placu. Świątynia Augusta - poświęcona cesarzowi Oktawianowi Augustowi i wybudowana za jego życia - starożytny zabytek pięknie wpleciony w bardziej współczesne miasto. Tuż obok stoi trzynastowieczny pałac komunalny, czyli właściwie miejscowy ratusz, którego obecny wygląd to już efekt XIX i XX-wiecznych rekonstrukcji. Ta mieszanka stylów, której możemy doświadczyć już w centrum miasta, pozwala od razu się przekonać, że w Puli historia czeka na nas na każdym rogu.
To jednak nie koniec starożytnych pozostałości w Puli. Kawałek dalej minęliśmy podwójną bramę (dvojna vrata), niestety, otoczoną barierkami przez trwający w tle remont. Kiedyś Pulę otaczały mury, a do miasta prowadziło około dziesięciu bram (inne źródło mówi o dwunastu), do dziś zachowały się dwie i kawałek murów. Podwójna brama została zbudowana około II-III w. i swoje lata już ma ;). Miłośników starożytności zaciekawi też Łuk Sergiusza (Slavoluk Sergijevaca), wybudowany w latach 29-27 p.n.e. i bogato zdobiony w stylu korynckim. Dziś od łuku biegnie ulica handlowa, kompletnie inny świat...
Błądząc po mieście, minęliśmy (niestety ogrodzone i zamknięte) ruiny świątyni z pozostałą całkiem nieźle zachowaną kapliczką Maria Formoza. Całość stanowiła kiedyś trzynawową bazylikę (zbudowaną w VI wieku) - której pierwotny wygląd możemy sobie tylko wyobrazić na podstawie rysunków i rekonstrukcji. W tę część Puli trafiliśmy jednak, bo szukaliśmy słynnej mozaiki. Słynnej nie tylko ze względu na historyczną wartość, ale też ukrycie. Google Maps bowiem nie kieruje tu dobrze, a strzałki na mieście też nie do końca wskazują wejście znajdujące się w bocznej części parkingu. Ktoś nawet w ocenie na Googlu skomentował, że szukanie mozaiki było większą rozrywką niż jej oglądanie ;). No cóż, to trzeba lubić. Mozaika Ukaranie Dirke pochodzi z ok. III w., ma rozmiar 12x6 m i znajduje się 2 m poniżej obecnego chodnika, co łatwo uzmysławia, jak bardzo podniósł się poziom miasta przed ten czas.
Gdzie jeszcze można zobaczyć historyczne mozaiki w Puli? Warto zajrzeć do klasztoru franciszkanów, choć lojalnie uprzedzam - tamtejsze mozaiki nie są takie duże i równie dobrze zachowane. Wejście na teren klasztoru kosztuje 9 kun (5,50 zł), a szanse na zwiedzanie w ciszy i spokoju mamy całkiem spore, bo turyści tu raczej nie zaglądają. A przynajmniej nie zaglądali podczas pandemii, choć przecież po mieście się ich trochę kręciło. Franciszkanie przybyli do Puli w XIII wieku, wkrótce po założeniu samego zakonu.
Skoro już weszliśmy na teren klasztoru, trzeba było zajrzeć i do samego kościoła. Zbudowano go w pierwszej połowie XIV wieku w stylu romańskim, choć przez późniejsze zmiany widać tu też wpływy gotyku. Wnętrze jest proste (trzymano się zasady franciszkańskiego ubóstwa i nie ma tu bogactwa wystroju). XV-wieczny drewniany poliptyk zdobi ołtarz główny i uchodzi za jedno z największych gotyckich dzieł regionu.
Mniej szczęścia mieliśmy w katedrze Wniebowzięcia NMP, zbudowanej w XV wieku na pozostałościach poprzednich, znajdujących się w tym miejscu świątyń. Podobno w środku wciąż można zobaczyć starożytne pozostałości... Podobno, bo katedra była zamknięta na cztery spusty, a pani w informacji turystycznej powiedziała, że generalnie to jej się nie otwiera. No chyba, że na nabożeństwa, ale nigdzie nie było informacji o żadnych mszach w środku, więc kto to może wiedzieć... Obok świątyni stoi tablica upamiętniająca ofiary wybuchu na lokalnej plaży Vergarola. W eksplozji składowanej po wojnie (1946 r.) amunicji zginęło 70 osób, a ok. 100 zostało rannych.
Czas chyba przejść do amfiteatru, skoro już wiadomo, że w Puli są i inne zabytki ;). Budowa tej najpopularniejszej atrakcji w mieście trwała prawie sto lat - rozpoczęto ją w 2 r. p.n.e., a zakończono w 81 r. n.e. Według otrzymanego na miejscu folderu informacyjnego amfiteatr liczy sobie 150 m długości, 105 m szerokości i 32 m wysokości, a w czasach swej świetności mógł pomieścić nawet do 20.000 widzów. To jedna z najlepiej zachowanych rzymskich budowli tego typu, do tego to był szósty największy amfiteatr na świecie! Wiecie, pracuję w finansach, lubię cyferki i statystyki, a takie liczby zdecydowanie robią na mnie wrażenie ;).
W 2021 roku bilet wstępu do amfiteatru kosztuje 70 kun (42,60 zł) i moim zdaniem warto zapłacić tę kwotę. W cenie dostajemy plan areny opisany po chorwacku, angielsku, niemiecku i włosku, do tego w podziemiach znajduje się mini-muzeum. Jednak i tak największe wrażenie wywiera sama budowla, choć nagrzane czerwcowym słońcem kamienie zachęcały raczej do skrycia się w cieniu, a nie siedzenia na tej patelni ;). Turystów w tym sezonie nie było wielu, do tego rozproszyli się po dość sporym terenie amfiteatru i można było nie tylko zwiedzać, ale też i spokojnie robić zdjęcia.
Za amfiteatrem wznosi się wieża kościelna, a - jak wiadomo - kiedy Gabi widzi kościół, to kieruje się, żeby zobaczyć, czy to coś ciekawego z punktu widzenia historii bądź architektury. To kościół klasztorny św. Antoniego - niestety, budowla XX-wieczna ;). Z zewnątrz wygląda dużo okazalej niż wewnątrz i w sumie wpadła mi w oko tylko jedna rzecz: malowidło nad ołtarzem przedstawiające właśnie ten sąsiedni amfiteatr.
Zwiedzanie Puli można zakończyć na wzgórzu zamkowym z XVII-wieczną twierdzą wenecką, w której współcześnie znajduje się Muzeum Historyczne i Morskie Istrii. Do środka nie wchodziliśmy, ale obeszliśmy mury dookoła, zbliżając się przy okazji do małego teatru rzymskiego. Kolejne starożytne pozostałości warte odwiedzenia, ale w tym roku poddawane renowacji, więc nie dało się podejść bliżej ani zrobić sensownego zdjęcia... Ze wzgórza rozciąga się widok na miasto oraz stojące na wybrzeżu dźwigi, które na noc są podświetlane na kolorowo. Do nocy już jednak nie zostaliśmy :). Mimo to zobaczyliśmy wszystko, co planowaliśmy, choć niektóre miejsca tylko z zewnątrz: katedrę czy Zerostrasse (sieć podziemnych tuneli z czasów I wojny światowej) - pandemia i dziwne chorwackie zwyczaje, by nie wywieszać rozpiski nabożeństw, robią swoje. Pula nie będzie raczej miejscem, do którego chciałabym kiedyś wrócić, ale bardzo się cieszę, że udało się ją w końcu zobaczyć.
0 Komentarze