Advertisement

Main Ad

Pod arkadami Bolonii

Włochy Bolonia
Uwielbiam Włochy i nie wyobrażam sobie, żeby choć raz w roku nie wyskoczyć tu przynajmniej na weekend - zwłaszcza, że z Austrii to naprawdę rzut beretem ;). Na sierpniowy weekend znalazłam bardzo tanie loty do Bolonii, więc zarezerwowałam je bez wahania, choć w Bolonii już byłam. Jednak wiedziałam, że po pierwsze - mogę stąd zawsze wyskoczyć gdzie indziej (mój wybór padł na Ferrarę), a po drugie - w Bolonii byłam dziewięć lat temu i na niecały dzień. Czyli wciąż czekało na mnie sporo nowego w tym mieście... zresztą po dziewięciu latach to i nie wszystko w pamięci zostaje, więc tym bardziej trzeba było sobie wszystko odświeżyć. I zjeść pizzę. I lasagnę. I lody pistacjowe. I trochę innych rzeczy. Kurczę, do Włoch to można jechać i tylko jeść, ale dobrze, że są też i zabytki, bo można co niego tych kalorii spalić, chodząc. Choć ja zawsze i niezmiennie twierdzę, że włoskie jedzenie we Włoszech nie ma kalorii, więc tym bardziej trzeba je jeść ;).
Położona nad Reno i Saveną Bolonia to stolica regionu Emilia-Romania - region ten jest podzielony na dziewięć prowincji i poza Bolonią w jego skład wchodzą m.in. Ferrara, Rimini, Rawenna czy Parma. Nie da się dokładnie ustalić, od kiedy te tereny były zamieszkane, ale szacuje się na ok. 1000 lat p.n.e. Najpierw mieszkali tu Etruskowie, potem Celtowie, aż w końcu przyszedł czas na Imperium Rzymskie. Bolonia to miasto ze wspaniałą historią, którą zachwycałam się na każdym rogu. Wiele zabytków tutaj to budowle sakralne (diecezja bolońska powstała już ok. III wieku), ale znacie mnie już chyba na tyle, by wiedzieć, że zrobiłam milion zdjęć kościołów i poświęcę im oddzielny wpis wkrótce ;). 
Kiedy rezerwowałam bilety do Bolonii, nie przyszło mi nawet na myśl, że w międzyczasie komitet UNESCO wpisze to miejsce na listę światowego dziedzictwa. Tymczasem podczas lipcowej sesji uznano, że ciągnące się łącznie na długość 62 km arkady Bolonii są najlepszym przykładem takich portyków miejskich - wykonane z różnych materiałów: drewna, cegły, kamienia, niektóre nowsze nawet z betonu. Budowane na przestrzeni wieków (najstarsze pochodzą z XII w.) umożliwiają obserwowanie rozwoju architektury w tym czasie, a do tego zapewniają schronienie przed deszczem i słońcem, są też świetnym miejscem dla sprzedawców. Tymi argumentami posłużył się komitet UNESCO, a moje obserwacje pozwoliły jeszcze dodać, że są też idealnym miejscem dla... bezdomnych. Spacer pod arkadami po zmroku to mijanie dziesiątek ludzi śpiących wzdłuż budynków, a za dnia - mnóstwo żebraków. Nigdzie we Włoszech nie spotkałam się z taką kumulacją bezdomności w samym historycznym centrum...
Jednym z najcharakterystyczniejszych punktów Bolonii jest plac Neptuna (Piazza del Nettuno) ze słynną fontanną, postawioną tu w latach sześćdziesiątych XVI wieku. U stóp boga mórz siedzą cztery cherubiny, a niżej znajdują się nimfy Nereidy ku uciesze turystów tryskające wodą prosto z piersi ;). Plac Neptuna z jednej strony zamyka piękny Palazzo Re Enzo z XIII wieku, a z drugiej Biblioteca Salaborsa - główna biblioteka publiczna miasta. Spacerowałam po tej okolicy z samego rana, bo można było wtedy uniknąć tłumów turystów, którzy nawet w obecnych czasach chętnie odwiedzają Bolonię.
Plac Neptuna łączy się z głównym placem Bolonii - Piazza Maggiore. Dominują tu dwa budynki. Pierwszy to przepiękna, gotycka bazylika św. Petroniusza, o której więcej będzie we wpisie kościelnym. Drugą jest zaś Palazzo d'Accursio, pełniący obecnie funkcję ratusza miejskiego. Warto przyjrzeć się prosto, lecz ciekawie zdobionej fasadzie ratusza - to efekt prac z XV i XVI wieku. Wnętrz nie zwiedzałam, była zbyt ładna pogoda (jestem jedną z tych osób, które rozkoszują się 35 stopniami w cieniu ;) ), ale podobno też są przepiękne.
Z centralnych placów najbardziej oczywiste wydaje się przejście ulicą Via Rizzoli w kierunku dwóch górujących nad Bolonią wież. Obie są nieco pochyłe, mniejsza bardziej - nie wiem, czemu Włochom tak trudno utrzymać te wieże w pionie ;). Choć akurat te w Bolonii powstały jeszcze w XII wieku, więc trzeba chyba wziąć poprawkę na niedoskonałą jeszcze wtedy architekturę (ale jak patrzę np. na średniowieczne kościoły, to większość bije na głowę te obecne, więc może ta poprawka to też nie tak na miejscu? ;) ). Wyższa - wieża Asinelli - liczy sobie prawie 100 m (oryginalnie była niższa, ale na przestrzeni wieków przebudowywano ją wielokrotnie) i można na nią wejść, żeby spojrzeć na Bolonię z góry. Bardzo chciałam to zrobić w niedzielne popołudnie, a tu zonk - nie ma już biletów, dopiero na poniedziałek, ale mnie już w Bolonii w poniedziałek nie było... Niższa - wieża Garisenda - ma 48 m i tę z kolei trzeba było przed wiekami obniżać, żeby się nie zawaliła.
Jednym z miejsc, pod których koniecznie chciałam pospacerować w Bolonii, była ulica Via Zamboni i jej okolice. To takie miasteczko akademickie Uniwersytetu Bolońskiego - najstarszej uczelni świata, która kształci studentów już od 1088 roku. Na mnie takie coś wywiera ogromne wrażenie, nie mogłam się nie uśmiechać do tych tabliczek ze znaczkiem Alma Mater Studiorum A.D. 1088. W sierpniowy weekend ta okolica była jednak bardzo spokojna - to nie jest czas, by spotkać tu studentów, ale wyobrażam sobie, jak pełne życia jest to miejsce podczas roku akademickiego :).
Jak większość starych miast, również Bolonia była swego czasu ogrodzona murami miejskimi, przez które dało się przedostać przez jedną z dwunastu bram. Aż dziesięć z nich zachowało się do dzisiaj w lepszym lub gorszym stanie, a spacer pomiędzy nimi pozwala lepiej zdać sobie sprawę z rozmiarów Bolonii. Najlepiej mogłam się przyjrzeć Porta San Donato, położonej przy końcu uniwersyteckiej Via Zamboni, oraz położonej po przeciwnej stronie miasta (i, niestety, obecnie remontowanej) Porta Saragozza, którą mijałam w drodze do sanktuarium San Luca.
A jeśli przyjeżdża się do Bolonii pociągiem, to nie sposób też przegapić bramy Galliera, położonej tuż obok dworca centralnego. To najbardziej zdobiona, a przez to też najbardziej charakterystyczna z pozostałych bram Bolonii. Pierwsza, jeszcze drewniana brama w kierunku Galliery powstała w XIII wieku, ale ta, którą możemy oglądać dzisiaj, pochodzi z drugiej połowy wieku XVII. Kawałek dalej za bramą znajdują się piękne schody Pincio di Bologna, zbudowane w latach 1893-96 i prowadzące do parku Montagnola. Zrobienie tu zdjęcia bez ludzi wymaga podejścia z samego rana, bo potem aż do późnej nocy to chyba ulubione miejsce spotkań miejscowych ;).
Bolonię da się zwiedzić w jeden dzień, choć będzie to dzień bardzo intensywny, no i raczej bez wchodzenia do muzeów. Pewnie gdyby to był mój pierwszy raz w tym mieście, poświęciłabym mu cały weekend i nie miałabym czasu się nudzić. Tym razem jednak spędziłam w Bolonii jeden intensywny dzień, plus do tego wieczór po powrocie z Ferrary i poza wspomnianą już wieżą widokową udało mi się zobaczyć wszystko, co sobie zaplanowałam :).
A jeśli szukacie dobrego jedzenia... no cóż, to Włochy, tu wszędzie mają dobre jedzenie :P. Trzeba mieć naprawdę pecha, by źle trafić w tym pięknym kraju. Ja ze swojej strony polecam restaurację Osteria Al 15 przy Via Mirasole - pyszne jedzenie i fajna atmosfera. Jasne, wstałam od stołu pełna, ale było to bardzo dobre uczucie ;). No i mój telefon wyliczył mi, że zwiedzając miasto (fakt, że podeszłam jeszcze do sanktuarium San Luca) zrobiłam prawie 40.000 kroków, co daje ponad 28 km. Przy 35 stopniach w cieniu. Więc myślę, że naprawdę potrzebowałam tej lasagni i lodów... ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze