Podczas mojej drugiej wizyty w Grazu miałam na oku tylko jedno miejsce, które koniecznie chciałam odwiedzić. Był to pałac Eggenberg, położony kawałek dalej, bo jakieś 45 minut piechotą od centrum. A że i w samym pałacu trochę czasu się spędza, nie zdecydowałam się na to, będąc w Graz po raz pierwszy - i to tylko na jeden dzień. Teraz więc trzeba to było nadrobić ;). Od 2010 roku Eggenberg znajduje się na liście UNESCO, rozszerzono wtedy o ten zabytek wpisane już wcześniej na listę stare miasto w Grazu. Zatem w niedzielny poranek spakowałam swoje rzeczy, wymeldowałam się z hotelu i po dłuższym spacerze dotarłam do pałacu.
Pierwszą rezydencję rodzina Eggenberg postawiła tu już w drugiej połowie XV w. Jednak to, co możemy zwiedzać dzisiaj, to XVII-wieczna, barokowa perełka - na życzenie Hansa Ulricha von Eggenberga przebudowano pałac w latach 1625-35, a wszystkie zdobienia i wykończenia dodawano jeszcze przez kolejne kilkadziesiąt lat. Sporo zmian przeprowadzono też na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XVIII w., gdy po wygaśnięciu męskiej linii rodu Eggenberg pałac przeszedł w ręce hrabiego Herbersteina (męża ostatniej księżniczki rodu), który najwidoczniej gustował bardziej w stylu rokoko. Pałac należał do potomków Herbersteina aż do II wojny światowej, wtedy przejęły go władze Styrii, które w 1953 roku udostępniły budynek i przylegający do niego park odwiedzającym.
Sam pałac można zwiedzać wyłącznie z przewodnikiem, trasy odbywają się o pełnej godzinie między 10 a 16 (z wyjątkiem godziny 13) - warto się zawczasu zorientować, jak to wygląda pod kątem oprowadzania po angielsku. Ja przyszłam na 10, ale o 10 było tylko po niemiecku i musiałam czekać godzinę... ;) Owszem, zdarza mi się uczestniczyć w zwiedzaniu po niemiecku, gdy nie mam innego wyjścia, ale po angielsku rozumiem znacznie więcej, więc wolałam odczekać tę godzinę - w międzyczasie spacerując po ogrodach i odwiedzając inne muzea. No właśnie, bo bilet do Eggenbergu nie należy do najtańszych (16 €), ale obejmuje aż 19 atrakcji w całym Grazu - ich pełną listę znajdziecie tutaj. Choć nie planowałam odwiedzać innych galerii i muzeów w centrum, to te znajdujące się na terenie parku przypałacowego miałam w planach - zresztą i tak nigdzie mi się nie spieszyło ;).
Zatem najpierw muzeum archeologiczne, położone w samym rogu parku przypałacowego. Ja generalnie lubię takie rzeczy, historię, zabytki, wykopaliska - naprawdę do wizyty w muzeach archeologicznych zachęcać mnie nie trzeba. Ale ja nie chcę tylko oglądać przedmiotów, których jedynym podpisem jest przypuszczalna data powstania. Zarówno wystawy, jak i obiekty powinny być ciekawie i szczegółowo opisane, a tego tu kompletnie zabrakło (poza jedną czy dwoma małymi wystawami tymczasowymi, dotyczącymi głównie regionu i zrobionymi naprawdę fajnie). Historyczne przedmioty pozbawione kontekstu tracą sporo swego uroku i w muzeum spędziłam znacznie mniej czasu, niż tego oczekiwałam.
Cóż, przynajmniej nie spóźniłam się na oprowadzanie po pałacu ;). O 11 przewodniczka już czekała przy wejściu na dziedziniec i poprowadziła naszą niespełna dziesięcioosobową grupę na pierwsze piętro, do komnat. Jak to w austriackich pałacach zazwyczaj bywa, zdjęć w środku nie można było robić, ale polecam trochę pogooglać, bo wnętrze są naprawdę piękne, szczególnie bogato zdobiona Sala Planetarna z 1685 roku. Zwiedzanie komnat na piętrze (tylko ta część pałacu zachowała historyczny wystrój wnętrza) zajmuje ok. godziny - poznamy historię rodziny Eggenberg, historię pałacu, usłyszymy trochę o najważniejszych elementach wnętrza... Ot, tradycyjne zwiedzanie bogatej rezydencji, ale muszę przyznać, że przewodniczka opowiadała dość ciekawie i taka trasa mnie nie zmęczyła ;).
Skoro już byłam na miejscu, a całość i tak miałam w cenie, zajrzałam jeszcze do dwóch mini-muzeów znajdujących się w samym budynku pałacu. Pierwszym była Alte Galerie, stara galeria, w której zobaczymy mnóstwo dzieł sztuki z poprzednich wieków. Jak już wiecie, mnie akurat malarstwo nie ciągnie, więc po prostu przeszłam przez sale wystawowe, co jakiś czas zatrzymując się przy czymś, co mi bardziej wpadło w oko. Sztuka średniowieczna, barokowa i renesansowa, kolekcje starych grafik... No, co kto lubi ;).
Zdecydowanie bardziej w gestii moich zainteresowań leżał gabinet monet - wystawiono tu zarówno monety i medale z mennicy w Grazu, jak i różne skarby znalezione na terenie Styrii. Najstarsze pochodzą jeszcze z czasów rzymskich, te nowsze sięgają końcówki XVIII w. Nad wieloma obiektami zamontowano lupy, którymi można było poruszać, by lepiej przyjrzeć się monetom. Ta część muzeum liczy sobie zaledwie dwa pomieszczenia, a spędziłam tu znacznie więcej czasu niż w galerii sztuki - ot, zainteresowania ;).
Korzystając jeszcze z pięknej pogody, pospacerowałam trochę po parku przypałacowym - swoją drogą, wstęp do samego parku kosztuje 2€, a potem tę kwotę odejmują od ceny biletu do pałacu. Jak to w takich miejscach bywa, największą atrakcją i tak były pawie... no i niewielki pawilon, w którym mieściła się kawiarnia. Ja jednak stwierdziłam, że jeszcze nie czas na przerwę, potem przyjdzie pora na sznycla na starym mieście ;).
Jeśli będziecie w Grazu, warto poświęcić te trzy godziny na zwiedzanie pałacu Eggenberg i sąsiednich budynków - nie bez powodu to barokowe cudo wpisano na listę UNESCO. Muzea, które mamy w ramach biletu (przynajmniej te na terenie kompleksu pałacowego) nie są może jakimiś punktami must-see, ale bilet jest ważny 24 godziny i może coś jeszcze na starym mieście wpadnie wam w oko? :)
0 Komentarze