Z roku na rok mam wrażenie, że coraz więcej polskich miast stawia w okresie zimowym na różnego typu ogrody światła. W końcu dołączył do nich i mój Lublin z Lumina Parkiem w miejscowym Ogrodzie Botanicznym UMCS. Świetlne ogrody z serii Lumina Park znajdziemy również we Wrocławiu, Poznaniu i Bydgoszczy, mi jednak w okresie świątecznym po drodze był tylko Lublin ;). Wybrałam się do parku grudniowym popołudniem z przyjaciółkami, a pogoda - mimo mrozu, od którego zdążyłam się już w Wiedniu odzwyczaić - była całkiem fajna: zaczął prószyć śnieg, a wirujące płatki pięknie wyglądały w smugach kolorowego światła :).
Lubelski Lumina Park wystartował późną jesienią i będzie otwarty do końca lutego. Godziny otwarcia są różne, w zależności od miesiąca i pory zapadania zmroku (obecnie jest to 16:00), a ogród zamykany jest zawsze o godzinie 21. Ceny biletów zależą od dnia tygodnia - od piątku do niedzieli zapłacimy 26 zł, w pozostałe dni - 23 zł (bilety ulgowe są odpowiednio o 3 zł tańsze). Z tego, co widzę na stronie, od 10.01 park będzie funkcjonował już tylko od czwartku do niedzieli, czyli pozostanie już raczej jako jedynie weekendowa atrakcja.
Motywem przewodnim lubelskiego ogrodu świateł jest w tym sezonie znana z powiedzenia sójka, co to się nie może wybrać za morze - czyli mamy temat podróżniczy, dla mnie wręcz idealny ;). Przy wejściu do botanika i zakupie biletów, otrzymuje się mapę atrakcji, na której napisano: Zapraszamy Was w botaniczną podróż, w czasie której nie tylko dowiecie się, dokąd doleciała sójka, ale także przeżyjecie mnóstwo fascynujących przygód. Faktycznie, chyba w każdej części ogrodu znajdziemy też zrobionego ze światełek ptaszka, wprowadzającego nas w daną tematykę.
A jaka to tematyka? Pierwsza to środki transportu. Tuż przy wejściu mamy pięknie oświetlony autobus z brodą Mikołaja, nieco dalej wielki balon, potem morze świateł i statki, samolot... Co jest szczególnie fajne - zwłaszcza dla najmłodszych, ale i my czułyśmy się tu młodo ;) - to możliwość wejścia na pokład większości światełkowych pojazdów. Dlaczego więc by nie wejść do balonu czy nie usiąść za kokpitem migającego kolorowymi lampkami samolotu? Robiąc tam, naturalnie, dziesiątki zdjęć... :)
Oświetlone dekoracje ogrodu są też podzielone krajami. Zatem na starcie lądujemy w Ameryce - zaczynając od Chile, przez Meksyk i Stany Zjednoczone, potem przenosimy się do Azji - do Japonii i Chin, a następnie wracamy do Europy: przez Rosję, Szkocję i Bałkany. Wszystkiemu towarzyszy muzyka, mająca przywodzić na myśl wspomniane rejony.
Trasa przez Lumina Park liczy sobie ok. 1 km i zaplanowana jest na pięćdziesięciominutowy spacer. Z kimkolwiek nie rozmawiałam, wszyscy uważają, że 50 minut to przesada - zwłaszcza przy panujących na dworze minusowych temperaturach. Na przejście wyznaczoną trasą wystarczy mniej więcej pół godziny, nawet zatrzymując się dość często, by robić zdjęcia. No chyba, że ktoś chciałby się jeszcze zatrzymać przy niewielkiej budce, serwującej ciepłe napoje... Warto też zauważyć, że Lumina Park to nie tylko świetlne figury, ale też klimatycznie podświetlone drzewa po drodze (w jednym miejscu migające światła i dźwięki z głośników dają efekt burzy). Trasa kończy się w Krainie Snu, gdy zmęczona podróżą sójka po prostu pada spać ;).
My jednak postawiłyśmy nie na sen, ale na przejażdżkę do centrum Lublina na coś rozgrzewającego do picia. O lubelskich dekoracjach świątecznych pisałam tu już dwukrotnie - w 2017 i 2018 roku, więc nie zamierzam nimi spamować ponownie w oddzielnym wpisie. Zwłaszcza, że aż tak wiele się tu z roku na rok nie zmienia... Ale oczywiście nie mogłam się powstrzymać, przy przejść przez stare miasto bez wyciągania aparatu co i rusz. Bo miasta nocą, pełne świątecznych dekoracji mają przecież swój klimat :).
0 Komentarze