Generalnie niewielu rzeczy w życiu żałuję, ale wśród tych niewątpliwie godnych pożałowania jest fakt, jak niewiele odkrywałam Warszawy, gdy tam mieszkałam. Nieszczególnie interesowało mnie zwiedzanie muzeów i kościołów (choć te must-see to jednak widziałam), za to w prawdziwie studenckim stylu odkrywałam bary i knajpy. Warszawa to było miasto, w którym żyłam, a nie takie, które odkrywałam. Dopiero po wyjeździe do Sztokholmu zdałam sobie sprawę, jak słabo poznałam Warszawę przez sześć lat mieszkania tam. Ani w Szwecji ani w Austrii już tego błędu nie popełniłam - wiem, że można odkrywać miasto, w którym się żyje ;). A polską stolicę dalej poznaję kawałek po kawałku przy nielicznych powrotach. O ile nie jestem w niej przejazdem, ale zatrzymuję się na te dwa-trzy dni, zawsze udaje mi się zobaczyć coś nowego. Tak było i podczas ostatniego weekendu października, gdy znalazłam tanie loty do Modlina i postanowiłam wpaść do Polski, spotkać się ze znajomymi. Między jednym a drugim spotkaniem miałam trochę czasu, byłam akurat na starówce i mogłam zajrzeć do znajdującego się tuż przy Rynku Muzeum Warszawy. Pocieszając się przy okazji, że muzeum to zmodernizowano już po mojej emigracji, więc i tak nie mogłam go wcześniej zobaczyć w obecnej formie ;).
Za moich czasów było to jeszcze Muzeum Historyczne m. st. Warszawy, a obecną nazwę instytucja przyjęła akurat w roku mojego wyjazdu z miasta - 2014. Placówka powstała jeszcze w 1936 roku, ale w wyniku II wojny światowej i powstania warszawskiego większość zbiorów przepadła bezpowrotnie. Po wojnie odbudowano stare miasto i w specjalnie przystosowanych kamienicach muzeum otwarto ponownie. Obecnie instytucja zajmuje północną część Rynku i mieści się w aż jedenastu kamienicach - aż ciężko to sobie wyobrazić! Trzeba to przyznać, wystawy są spore i jeśli chce się szczegółowo zapoznać z dostępnymi tu informacjami, to dwie godziny przeznaczone na wizytę w muzeum to naprawdę takie minimum.
Już pierwsze wrażenie w Muzeum Warszawy było pozytywne, bo zwiedzanie zaczyna się od wystawy stałej zatytułowanej Dane warszawskie. Dane, czyli... statystyki. A wiadomo, że ja takie rzeczy uwielbiam, prawda? ;) W muzeum przedstawiono głównie te dane, które gromadzono już od dłuższego czasu i dało się je w ciekawy sposób zestawić z tymi współczesnymi. Jak zmieniała się struktura ludności miasta na przestrzeni lat, więcej było mężczyzn czy kobiet, jak to wyglądało pod kątem religii lub pochodzenia? Z ciekawością patrzyłam na statystyki wskazujące, że Warszawa już od dawna była miastem słoików ;) - już w XIX wieku przyjezdni stanowili ponad 40% mieszkańców miasta i procent ten w przybliżeniu się utrzymał po dziś dzień. Fajna jest też część wystawy pt. Pierwsze razy, gdzie wspomniano na przykład, kiedy po raz pierwszy otworzono połączenie kolejowe z Warszawą czy kiedy wystartowała tu pierwsza kawiarnia. Mnóstwo tu ciekawostek przedstawionych w przejrzysty sposób i była to zdecydowanie moja ulubiona część muzeum.
Druga wystawa główna to pełne miniatur Dzieje kamienic. Oczywiście skupiono się tu na samych kamienicach, w których obecnie znajduje się muzeum, ale nie da się tej historii przedstawić w separacji od historii miasta i jego centrum - w końcu znajdujemy się w samym sercu starówki. Dowiemy się więc, że obecny wygląd kamienic to efekt pożaru z początku XVII wieku, który wymusił kompletną przebudowę miasta (a potem, po II wojnie światowej, rekonstruowano budynki według tamtego projektu). Muzeum Historyczne wystartowało potem w odbudowanych kamienicach w dziesięć lat po wojnie, w 1955 roku. Przyznam, że te miniaturki kamienic nie wpadły mi w oko aż tak, jak znajdująca się w dalszych pomieszczeniach miniatura całego centrum Warszawy - to im naprawdę fajnie wyszło ;)
Trzecia i największa wystawa główna nosi tytuł Rzeczy warszawskie i składa się z 21 (jeśli dobrze policzyłam na stronie muzeum ;) ) gabinetów tematycznych. Muzeum Warszawy ma w swojej kolekcji około 300.000 przedmiotów i tutaj na pewno wystawiono dobre kilka tysięcy z nich. Znajdziemy tu wszelakie syrenki, od lat stanowiące symbol miasta, których wygląd jednak zmieniał się z czasem. Sporo tu pamiątek sprzed lat, na dawnych pocztówkach czy naczyniach zobaczymy obrazy Warszawy, która już nie istnieje, a nazwę miasta zapisywano w języku kraju, pod którego władzą się aktualnie znajdowało...
Naprawdę fajnym pomysłem okazał się też Gabinet Detali Architektonicznych. Jak powszechnie wiadomo, po II wojnie światowej ze stolicy zostały gruzy. Jednak wśród tych gruzów znalazło się trochę mniejszych lub większych elementów architektury, wiele z nich to prawdziwe dzieła sztuki, pozostałości pałaców i świątyń, których nie zdecydowano się zrekonstruować. Patrząc na te pojedyncze detale i szkice budynków, możemy sobie wyobrazić architekturę przedwojennej Warszawy i tylko pozostaje jakiś żal, że to wszystko zniszczono...
Coś dla siebie znajdą tutaj i fani malarstwa - wśród pejzaży, portretów i szkiców. Nawet ja, która za malarstwem przecież nie przepadam, zatrzymywałam się czasem przy obrazach przedstawiających dawną stolicę. Gabinet Widoków Warszawy - czyli ta część galerii, która faktycznie wpadła mi w oko - liczy sobie ponad czterysta obrazów i grafik... i znów, to tylko ułamek tego, co muzeum ma w swoich zbiorach.
Starałam się tak ułożyć zwiedzanie muzeum, by przez ostatnie wystawy przejść tuż przed zachodem słońca, a na ten zachód wejść na najwyższe piętro. Bo na samej górze kamienicy urządzono punkt widokowy ze świetnym widokiem na Rynek Starego Miasta (i nie tylko). W kolorach zachodzącego słońca było wręcz idealnie - zwłaszcza, że oprócz mnie był tu tylko jeden turysta. Ładnie to miasto odbudowali... ;)
Zwiedzanie zakończyłam na wystawie tymczasowej - wtedy była to Jak powraca las, która okazała się niewielka i nudna, właściwie zajrzałam i wyszłam. Zdecydowanie to wystawy główne są mocną stroną Muzeum Warszawy. Bilet normalny na wystawy stałe kosztuje 20 zł i moim zdaniem naprawdę warto tu zajrzeć. Ja miałam to szczęście, że zwiedzałam właściwie sama - na całe ogromne muzeum widziałam może jeszcze ze dwójkę innych odwiedzających. W efekcie pracownicy muzeum, przydzieleni do poszczególnych wystaw, mogli mi poświęcić całą swoją uwagę. Nie prosiłam o to, ale chyba się trochę nudzili, tak spacerując po salach... Szczególnie dwaj panowie co rusz mnie zarzucali ciekawostkami o muzeum i zgromadzonych tu przedmiotach, zaznaczali, na co zwrócić uwagę, czego nie można przegapić. Po czym wyruszali w kolejny obchód po salach, zostawiając mnie na trochę, bym wszystko mogła przeczytać... i wyrastając jak spod ziemi w kolejnej sali z nowymi ciekawostkami :). Naprawdę fajnie mi się zwiedzało Muzeum Warszawy, a do tego dowiedziałam się mnóstwa nowych rzeczy. I bardzo polecam wizytę tutaj!
0 Komentarze