Przeprowadziłam się do Austrii cztery lata temu, zaczyna się właśnie moja piąta wiosna w tym kraju, a dotąd nie widziałam doliny Wachau wiosną... No nie, to trzeba było w końcu zmienić! Oczywiście w samej dolinie bywałam nieraz, trochę wpisów znajdziecie pod zakładką Wachau. Ale wiosna to inna bajka. Na przełomie marca i kwietnia jest ten krótki czas, gdy wszystko zaczyna kwitnąć, w tym bardzo popularne w tym regionie drzewa morelowe. Zachwycałam się zdjęciami znalezionymi w internecie, ale jakoś nigdy nie dane było mi tutaj trafić w odpowiednim czasie - inne wyjazdy zaplanowane w tym okresie, słaba pogoda, potem pandemia i lockdowny... A kwiaty to nie zabytki, nie poczekają - nie powiem sobie, że teraz zimno i leje, za tydzień jadę do Polski, ale za dwa tygodnie to na pewno znajdę czas. Wtedy to już na drzewach będą liście, a nie kwiaty ;). W tym roku w końcu się udało i tak sobie myślę, że na pewno nie jest to moja ostatnia wiosna w Wachau!
Na szczęście żyjemy w XXI wieku i człowiek się nie musi dzisiaj zastanawiać, czy jest już sens jechać, czy drzewa już zakwitły, albo czy może już zdążyły przekwitnąć...? Można po prostu zajrzeć do odświeżanych co dziesięć minut zdjęć z kamerki internetowej - Wachauer Marillen Webcam - i na bieżąco oglądać stan kwiatów na drzewach. Jeszcze na początku tygodnia widziałam tam tylko pąki, po czym nagle przyszła fala ciepła, temperatury przekroczyły 20 stopni, a pąki zaczęły się otwierać z godziny na godzinę. Już następnego dnia zdjęcie z kamerki było pełne bieli, a ja wiedziałam, że w weekend przyjdzie mi się wybrać do Wachau - zwłaszcza, że i tutaj zapowiadano słońce i 20 stopni... :)
Przed wyjazdem zaczęłam się zastanawiać, gdzie szukać drzew morelowych w dolinie Wachau... Teraz już wiem, że z morelami jest jak z winnicami - są właściwie wszędzie. Nieważne, gdzie dotrzemy, zawsze znajdziemy białe kwiaty w zasięgu wzroku ;). Większość polecanych tras znajduje się jednak po wschodniej / południowej stronie Dunaju i sama też postanowiłam spacerować po tej stronie. W internecie znalazłam dwie podpowiedzi. Pierwsza to popularna Marillenweg, pięciokilometrowa rundka w Angern, w pobliżu Krems an der Donau - tu stwierdziłam, że jechać ze dwie godziny (pociąg + pociąg + autobus) dla ledwo pięciokilometrowego spaceru to się trochę nie opłaca... Wybrałam za to opcję numer dwa, czyli Marillenmeile w gminie Rossatz-Arnsdorf. Jest tutaj sporo krótkich szlaków do wyboru, które można dowolnie łączyć w długie spacery - część startuje z Rossatz, inne z Bacharnsdorfu. Mój początkowy plan obejmował wyprawę do Rossatz, a potem ewentualnie podjechanie bardziej na zachód. Internet wspominał, że drzewa morelowe zaczynają kwitnąć w okolicy Krems i powoli fala przechodzi na zachód w kierunku Melku. Liczyłam się więc z tym, że skoro kwiaty pojawiły się zaledwie parę dni temu, to bliżej Melku może jeszcze nic nie być... Oj, nie doceniłam wiosny ;).
Jechałam autobusem z Melku do Rossatz i już właściwie od początku widziałam za oknem mnóstwo kwiatów. Kiedy mignęła mi też dmuchana żyrafa, postanowiłam spontanicznie zmienić plany i wyskoczyć z autobusu na najbliższym przystanku - zwłaszcza, że był to właśnie Bacharnsdorf, również polecany jako baza wypadowa. Za drzewami nie musiałam się rozglądać, biało było po obu stronach drogi :). Podeszłam jednak najpierw w kierunku dmuchanej żyrafy - poprowadziła mnie strzałka na Marillenblütenfest, czyli festiwal kwiatów moreli. Z tego, co widzę w internecie, to festiwal wystartował w tym roku po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią i odbywał się przez dwa ostatnie weekendy marca, od godziny 10 do zachodu słońca. Czyli trafiłam na ostatni dzień - swoją drogą poprzedni weekend nie był jeszcze zbyt kwiatowy, ale w ten można już było usiąść przy stoliku, gdy na głowę sypały się białe płatki... ;) Dotarłam tutaj około 10, czyli kiedy wszystko się dopiero otwierało, orkiestra rozgrzewała się przy piwie, czasem coś grając, a na stoiskach wystawiano produkty morelowe. Byłam chyba pierwszą klientką, kupiłam jedynie drożdżówkę, bo jednak kiełbaska i piwo o 10 rano to za dużo nawet jak na mnie ;). Ale zanim odeszłam, już się zebrało parę osób, zapewne miejscowych. Podobno - poza dmuchaną żyrafą do skakania - jest tu też więcej atrakcji dla dzieciaków, w tym malowanie twarzy czy oglądanie alpak. W tym roku festiwal jest już, niestety, za nami, ale na przyszłość polecam poszukać informacji o Marillenblütenfest Bacharnsdorf, planując wiosenny wypad do doliny Wachau.
Będąc już na miejscu, pospacerowałam nie tylko wśród drzew morelowych, ale i po samym Bacharnsdorfie. Kościół był - naturalnie - zamknięty, ale wpadły mi w oko liczne dekoracje wielkanocne przy domach. Niby jeszcze trzy tygodnie, ale dlaczego by nie powiesić pisanek na drzewach i nie poozdabiać kurczaczkami drzwi? ;) Wypatrzyłam też liczne niewielkie stoiska z produktami morelowymi na sprzedaż. Żadnych sprzedawców, tylko ceny napisane na kartkach - proszę się częstować i zostawić odliczoną kwotę w pudełku. Widziałam to już w Szwecji, widziałam w Austrii i niezmiennie mi się to zaufanie do ludzi podoba :).
Na trasie Marillenmeile znajdziemy też specjalnie oznaczone budki - jedną w Rossatz, a drugą w Mitterarnsdorfie. Tę drugą miałam po drodze, to z ciekawości zajrzałam - był to w głównej mierze sklepik z lokalnymi produktami. Znów żadnego sprzedawcy, jedynie zostawiony w kącie portfel i pudełko z monetami, żeby sobie wydać resztę (choć tutaj już akurat był obiekt monitorowany ;) ). No i także czyste, darmowe toalety - przydatna rzecz przy długich wędrówkach śladem morelowych drzewek. Podobno budki robią też za punkty informacyjne, ale tu już chyba musiałby być w środku jakiś pracownik, bo tak to żadne ulotki ani nic mi nie wpadło w oko.
Postanowiłam przejść trasę z Bacharnsdorfu do Aggstein, oczywiście co i rusz odbijając, by przyjrzeć się z bliska drzewom. W linii prostej to niecałe 10 kilometrów, ale mi - włącznie z podejściem do zamku w Aggstein (no skoro już byłam obok...) - wyszło coś około 20. Czyli idealnie na całodniowy spacer w pięknych warunkach przyrodniczych ;). Problemem jest jedynie, którędy iść, bo poza samymi centrami miasteczek, to nie ma tu właściwie chodników. Najwygodniej iść biegnącą przy samym Dunaju ścieżką rowerową, którą zresztą wielu traktuje z braku laku (czy też chodnika) jako chodnik. Często są rozstawione ławeczki, cisza, spokój, rzeka tuż obok. Jedyny kłopot - z tej strony nie ma prawie drzewek morelowych, a jeśli już, to gdzieś za wysokim ogrodzeniem, oddzielającym tereny prywatne od ścieżki i rzeki. No a ja przecież przyjechałam oglądać kwiaty moreli... Wtedy trzeba jednak iść poboczem i uważać na samochody, spacer zaś naturalnie nie jest już tak przyjemny. Coś za coś ;). Ja łączyłam dwie opcje - gdy szłam przez okolicę faktycznie pełną drzew, trzymałam się ulicy, zaś kiedy było więcej budynków i skał, odbijałam na naddunajską ścieżkę.
W ogóle warto wspomnieć, że austriackie morele z doliny Wachau (Wachauer Marille) mają swoją ochronę prawną w UE - wiecie, w stylu, że prawdziwe morele z Wachau to muszą rosnąć na określonym obszarze, są specjalne regulacje dotyczące produktów przetworzonych, itp. Podobno różnice w smaku między morelami z Wachau a z reszty Austrii są zauważalne dla każdego - chyba będę się musiała tu wybrać jeszcze raz w lecie, kiedy jest sezon owocowy ;). Choć morele w dolinie Wachau znano już od czasów starożytnych, to ich komercyjna uprawa rozpoczęła się dopiero w XIX wieku, a XX wiek dodał tu jeszcze aspekt turystyczny. Turyści przyjeżdżają tu wiosną oglądać kwiaty i latem próbować świeżych owoców, potem przychodzi też sezon na wino w licznych winnicach. No i oczywiście przez cały sezon funkcjonuje tu turystyka związana z miejscowymi zabytkami, do której wzrostu przyczyniło się wpisanie doliny Wachau na listę UNESCO w 2000 roku.
A jak już jesteśmy przy samych owocach - w Wachau organizuje się nie tylko festiwal kwiatów moreli, ale przede wszystkim też festiwale morelowe. Te odbywają się w lipcu, kiedy przychodzi czas zbiorów owoców. Spitzer Marillenkirtag - w Spitz an der Donau - już niestety ogłosił, że tegoroczna edycja festiwalu znów będzie odwołana ze względu na pandemię i zapraszają ponownie w 2023 roku. Jednak wszystko wskazuje na to, że (póki co) festiwal Alles Marille w Krems an der Donau odbędzie się w tym roku między 7 a 24 lipca. Też nie miałam jeszcze okazji tego oglądać, więc kto wie...? ;)
A wczoraj po długim morelowym spacerze i zwiedzaniu zamku w Aggstein, usiadłam w końcu przy przystanku Aggsbach-Dorf Donauterrasse, czekając na autobus. Teraz, gdy wszystko kwitnie, jest to chyba jeden z najpiękniejszych przystanków w dolinie - zielony taras nad brzegiem Dunaju, pozwalający czekać na autobus z dala od ruchliwej ulicy :).
Zatem jeśli macie możliwość, wybierajcie się na dniach do doliny Wachau, zanim drzewka morelowe przekwitną. Najbliższy weekend nie zapowiada się już tak pięknie pogodowo jak ten miniony - rzadko kiedy pogoda tak ze mną współpracuje ;). Muszę się jednak zgodzić z tymi, którzy nieustannie zachwycali się kwitnącymi drzewami morelowymi w Wachau - to po prostu jest piękne!
0 Komentarze