Wydawać by się mogło, że jest to wydarzenie wręcz stworzone z myślą o mnie, a jednak w Długiej Nocy Kościołów uczestniczyłam w tym roku po raz pierwszy. W 2018 roku, krótko po przeprowadzce, pewnie nawet nie zdawałam sobie, że takie wydarzenie w ogóle ma miejsce. Rok później w jego trakcie odkrywałam Czechy, a potem wybuchła pandemia i Długą Noc Kościołów przeniesiono do internetu. Nawet nieszczególnie mnie to ruszyło, bo wyobrażałam sobie to wydarzenie jako po prostu otwarte wieczorową porą świątynie, do których można zajrzeć - pozwiedzać, pomodlić się, ewentualnie wysłuchać jakiegoś koncertu. Można to robić i bez specjalnego wydarzenia, o bardziej ludzkiej porze. W tym roku Długa Noc Kościołów wypadła 10 czerwca, a na kilka dni wcześniej w moje ręce trafił jej program. Zaczęłam go przeglądać i szybko zdałam sobie sprawę, jak bardzo się myliłam - i natychmiast wypisałam sobie na kartce ze dwadzieścia punktów, które chciałabym tego wieczoru zaliczyć. Choć było to kompletnie niewykonalne... ;)
Długa Noc Kościołów przypominała mi nasze polskie Noce Muzeów, z tym że zamiast muzeów to świątynie otwierały swoje drzwi dla odwiedzających. Oczywiście były takie, które jedynie się otworzyły, bez żadnych dodatkowych atrakcji - poza ewentualnymi nabożeństwami... Większość jednak wiedziała, że do przyciągnięcia ludzi potrzeba czegoś więcej. Programy poszczególnych kościołów były naprawdę interesujące - były koncerty, wystawy, oprowadzanie po świątyni z przewodnikiem, możliwość wejścia do normalnie niedostępnych części kościoła (takich jak krypty, wieże, chór i organy)... Koncerty wcale niekoniecznie związane z muzyką religijną, no chyba że za taką uznamy brytyjski hymn (w końcu zaczyna się od słów God save the Queen... ;) ) w kościele anglikańskim, urządzającym w tę noc obchody siedemdziesięciolecia panowania Elżbiety II. Wiele miejsc współpracowało z lokalnymi kawiarniami (często widziałam logo popularnej sieciówki), zapewniając odwiedzającym darmowy poczęstunek. Żeby tylko kawę i przekąski! Niektóre kościoły oferowały nawet degustację wina mszalnego czy różnych win produkowanych w klasztornych winnicach, a ewangelicki kościół Gustawa Adolfa nawiązał współpracę z lokalnym barem w akcji Jesus on the beach i można było skosztować drinków o najbardziej wymyślnych nazwach, jak choćby Piña Hebraica. Wydarzenie dla tych powyżej 18 roku życia, żeby nie było ;). Dla tych młodszych też były specjalne programy, ale nimi - z przyczyn oczywistych - się raczej nie interesowałam.
Niektóre atrakcje wymagały wcześniejszej rezerwacji miejsc - kusił mnie np. spacer z przewodnikiem po dachu jednej ze świątyń, ale na kilka dni przed wydarzeniem, kiedy zainteresowałam się programem, nie było już wolnych miejsc. W popularniejszych miejscach trzeba się też było często liczyć z kolejkami do wejścia, bo chociażby możliwość darmowego wjazdu windą pod kopułę kościoła Karola Boromeusza przyciągnęła sporo chętnych. Przeglądając program Długiej Nocy Kościołów, natychmiast odpuściłam sobie te atrakcje, które mogłabym zobaczyć każdego zwykłego dnia, choćby za opłatą. Wolałam się skupić na tym, co było udostępnione odwiedzającym tylko w Noc Kościołów. Przygotowałam sobie rozpiskę, gdzie chcę wejść i o której godzinie, na jakie wydarzenie zdążyć... I już w pierwszym miejscu wszystko się rozjechało, bo zwiedzanie z przewodnikiem nie odbywało się tak często, jak zapowiadali. Przez to nie zdążyłam na wybrany później koncert, a potem nie pasowało mi zwiedzanie z przewodnikiem, przez co... No generalnie cały mój plan mogłam wyrzucić do kosza i pozostało mi spontaniczne zwiedzanie :). Patrząc realistycznie, o ile nie chcemy zaglądać tylko do kościołów położonych tuż obok siebie (centrum Wiednia daje i taką możliwość), to licząc dojazdy, stanie w kolejkach, czekanie na konkretny punkt programu - zajrzenie do 4-5 świątyń podczas jednego wieczoru to takie akurat. Biorąc pod uwagę, że liczba miejsc uczestniczących w programie wynosiła 158 i oferowały one ponad 700 różnych atrakcji, to nie ma opcji, żeby nie pozostał potem niedosyt :). Napisałam miejsc, a nie świątyń nieprzypadkowo, bo w Długiej Nocy Kościołów - poza samymi kościołami - uczestniczyły też kaplice, klasztory, organizacje religijne, radia itp. Ba, nawet polonijny magazyn Polonika urządził spacer po kościołach śladami polskich świętych. A wszystko to kompletnie za darmo... :) No dobra, zatem co mi się udało zobaczyć wieczorem 10 czerwca?
KOŚCIÓŁ BREITENFELD
Średnio co dwadzieścia minut w kościele Breitenfeld w 8 dzielnicy miały się odbywać trasy z przewodnikiem pod dachem świątyni. Szybko okazało się, że tak często nie ma co na nie liczyć w mniej popularnym kościele na uboczu, ale te kilkanaście dodatkowych minut oczekiwania mogłam spędzić na zwiedzaniu samego budynku. W końcu do naszej całkiem już sporej grupki przyszedł przewodnik - mówił szybko, niewyraźnie i z nieznanym mi akcentem, więc szybko pogodziłam się z tym, że nie rozumiem połowy i zależy mi na tym, co mogę zobaczyć, a nie usłyszeć ;). Najpierw weszliśmy na chór, by spod organów objąć wzrokiem cały kościół, a potem wąskimi, drewnianymi schodami przewodnik poprowadził nas jeszcze wyżej. Choć 8 Bezirk to nic szczególnego, to i tak wyszłam na taras widokowy, by rozejrzeć się po okolicy - w końcu na co dzień nie ma tu takiej możliwości. A potem poszliśmy trasą biegnącą między sklepieniem a dachem, przewodnik zaś opowiadał trochę szczegółów technicznych z konstrukcji kościoła. Całość nie trwała długo, może ze dwadzieścia minut, ale stanowiła dla mnie niesamowitą ciekawostkę - nie miałam dotąd okazji oglądać żadnej świątyni z tej strony :).
KOŚCIÓŁ JEZUITÓW
O tym miejscu pisałam już bardziej szczegółowo we wpisie Wiedeńskie kościoły w 1. Bezirku, ale narzekałam wtedy, że nie miałam szczęścia do zwiedzania - ciągle trafiając na nabożeństwa. Tym razem było zdecydowanie lepiej. Nie tylko udało mi się zajrzeć do środka i obejść cały kościół, to jeszcze w ten wyjątkowy wieczór udostępniono odwiedzającym miejsca normalnie zamknięte na cztery spusty. Jedną z nich jest znajdująca się pod świątynią krypta, do której zazwyczaj dostęp mają tylko bliscy pochowanych tu jezuitów. W 1773 roku Klemens XIV dokonał kasaty zakonu, a wiedeński kościół przeszedł wtedy w ręce władz, zaś o podziemnych grobowcach zapomniano... na ponad 150 lat. Krypty odkryto ponownie w 1934 roku i nie były w najlepszym stanie. Część została odnowiona i to tam można było zajrzeć przy okazji Długiej Nocy Kościołów.
Na jakiś czas przed moim przyjściem do kościoła rozpoczęło się Orgelführung, czyli oprowadzanie po organach. Przewodnik tłumaczył, co i jak działa, przy okazji grając na instrumencie. Kiedy dotarłam na miejsce, trasa trwała już w najlepsze i choć można było dołączyć w trakcie, niezbyt mnie to kusiło. Przy organach zgromadził się już tłum, więc i tak niewiele było widać, a z moim niemieckim - także słychać ;). Zamiast tego wybrałam się na spacer po również wyjątkowo udostępnionych galeriach bocznych, skąd mogłam zerknąć na wnętrze kościoła z góry - naprawdę fajna możliwość.
KAPLICA PRZY HEILIGENKREUZERHOF
Kiedy zwiedzałam kościoły w 1. Bezirku z mapą, miałam na niej zaznaczony punkt Bernardikapelle im Heiligenkreuzerhof. Ale brama była zamknięta, w internecie nie znalazłam nigdzie godzin otwarcia, więc odpuściłam i zapomniałam. Tymczasem w programie Długiej Nocy Kościołów znalazło się i to miejsce z opisem: ten - normalnie niedostępny - klejnot baroku został zbudowany w 1661 roku. Już te dwa hasła: normalnie niedostępny oraz klejnot baroku sprawiły, że do kaplicy położonej w centrum Wiednia zajrzeć musiałam, choćby na chwilę. Kapliczka okazała się niewielka, pełna ludzi, ale też przepiękna i bogato zdobiona. Aż szkoda, że takiego miejsca nie udostępniają na co dzień :). Przed wejściem do kaplicy stali też duchowni (księża / zakonnicy?) z klasztoru Heiligenkreuz sprzedający własne produkty. Młodzi, mili panowie, wesoło się gadało (i to w hochdeutschu, szanuję ;) ), więc aż z przyjemnością kupiłam tam ziarna dyni w czekoladzie. Jeszcze nie próbowałam, więc polecać nie mogę, ale że lubię i ziarna dyni i czekoladę, więc nie spodziewam się tu zawodu ;).
KOŚCIÓŁ GRECKOKATOLICKI ŚW. TRÓJCY
Tutaj chciałam zajrzeć na 45-minutową trasę z przewodnikiem, ale rozjechał mi się terminarz zwiedzania... ;) Mimo to postanowiłam zajrzeć do świątyni, której jakoś dotąd nie miałam okazji oglądać w środku. Wspólnota greckokatolicka powstała w Wiedniu w 1787 roku, po wydanym przez cesarza Józefa II patencie tolerancyjnym. Kościół św. Trójcy konsekrowano w 1858 roku (po przebudowie w stylu bizantyjskim istniejącej tu wcześniej świątyni), a status katedry greckokatolickiej uzyskał dopiero w XX wieku - w 1963 roku stał się siedzibą metropolity austriackiego.
Generalnie wspólnota greckokatolicka ma trzy miejsca modlitwy w centrum Wiednia i wszystkie udostępniono do zwiedzania z przewodnikiem - o 19 trasa w kościele św. Jerzego, o 20 w katedrze św. Trójcy, o 21 w kaplicy Jana Chryzostoma i o 22 ponownie w katedrze. Uznałam, że na jeden wieczór byłoby to nieco za dużo, więc skupiłam się tylko na kościele św. Trójcy - bez przewodnika ;). Wnętrze katedry to ciekawe połączenie sztuki bizantyjskiej z tamtego okresu z austriackim barokiem - bardzo mi się tu podobało i aż nie mogę uwierzyć, że potrzebowałam czterech lat, zanim trafiłam do greckokatolickiej katedry!
KOŚCIÓŁ ORMIAŃSKI ŚW. RYPSYMY
Aż musiałam wygooglać polską wersję imienia Hripsime i wikipedia podpowiada tu właśnie Rypsymę jako świętą z Armenii... No ma to sens, nie powiem ;). Zatem po wyjściu z katedry św. Trójcy postanowiłam opuścić pierwszą dzielnicę i przenieść się do trzeciej, gdzie w kościele ormiańskim właśnie zaczynał się koncert. Die Schönheit Armeniens in Noten, Tönen und Liedern - piękno Armenii w nutach, tonach i piosenkach. Ciekawe doświadczenie, choć przyznaję bez bicia, że choć koncert trwał ledwo 35 minut, to całego nie wytrzymałam, nie były to kompletnie moje muzyczne klimaty. Przed wyjściem zostałam jeszcze zachęcona, by zajrzeć do sąsiedniego pomieszczenia na przekąski, gdzie można było skosztować ormiańskich słodyczy oraz pieczywa z różnymi pastami i dodatkami. To mi podpasowało bardziej od muzyki... ;)
KOŚCIÓŁ ST. OTHMAR UNTER DEN WEISSGERBERN
Minęła 20, robiło się chłodniej i ciemniej, więc pomyślałam, że idealnie byłoby zakończyć dzień wejściem na wieżę widokową. Niestety, pomyślało tak więcej osób i kiedy dotarłam do kościoła św. Otmara, powiedziano mi, że mają jeszcze ostatnie bilety - na wejścia tuż przed 22... Tyle czekać nie zamierzałam, byłam już zmęczona rundką po wcześniejszych kościołach, a następnego dnia do Wiednia zjeżdżali moi rodzice i chciałam się na spokojnie ogarnąć. Zatem wejście na wieżę odpuściłam, ale zajrzałam do samego kościoła, w którym właśnie trwał koncert pt. Polka, Funk & Hollywood. Zdecydowanie bardziej moje klimaty niż wcześniej u Ormian, bardzo pozytywna atmosfera i całkiem sporo ludzi (choć część pewnie z biletami na wieżę na późniejszą godzinę po prostu sobie czekała przy muzyce ;) ).
Kolejna Długa Noc Kościołów jest zaplanowana na piątek, 2.06.2023. Zatem, jeśli planujecie być wtedy w Wiedniu (albo w ogóle w Austrii, bo wydarzenie odbywa się nie tylko w stolicy), warto sobie to wpisać w kalendarz. Ja już niecierpliwie czekam na kolejny czerwiec i co też wymyślą dla odwiedzających kościoły tym razem. W sumie, nawet jeśli program pozostałby niezmieniony, to i tak wciąż miałabym wiele do zobaczenia - uwielbiam to miasto za takie wydarzenia! :)
0 Komentarze