Kiedy planowałam zwiedzanie Bardejowa, nie miałam bladego pojęcia, że na jego obrzeżach znajduje się miasteczko uzdrowiskowe, do którego również warto zajrzeć. Otrzymany w informacji turystycznej przewodnik tłumaczy Bardejovské Kúpele jako po prostu Bardejów Zdrój i można tu szybko dojechać z historycznego centrum autobusami nr 1 lub 2, a bilet autobusowy kosztuje zaledwie 50 centów. Uzdrowisko ma równie długą historię jak sam Bardejów - o leczniczych właściwościach tutejszych wód wiedziano już w XIII wieku. Jednak dopiero w 1795 roku przeprowadzono badania wód leczniczych i na podstawie pozytywnych opinii postanowiono wybudować tu uzdrowisko z prawdziwego zdarzenia. Wypoczywała w nim głównie szlachta austro-węgierska, w tym słynna Sisi, Maria Ludwika (późniejsza żona Napoleona), poeta Sándor Petőfi, a raz zawitał tutaj nawet car Aleksander I. Nic więc dziwnego, że skoro można w nim było spotkać takie osobistości, Bardejów Zdrój był kwitnącym uzdrowiskiem i choć wiele dawnych budowli nie zachowało się do dnia dzisiejszego, to wciąż jest tu co zwiedzać... :)
Wysiadłam na pętli autobusowej i skierowałam się do centrum uzdrowiska - to zaledwie krótki spacer. Przeszłam przez niewielki park z jeszcze mniejszym pawilonem koncertowym i trafiłam na kościół Podwyższenia św. Krzyża. No i oczywiście weszłam do środka, choć okazało się, że jest to nowa budowla i niezbyt było co tu zwiedzać. Świątynię zbudowano w XIX wieku, ale już w okresie II wojny światowej wymagała zdecydowanej rekonstrukcji. Wnętrza zaś odnowiono w latach dziewięćdziesiątych, zatem historii w środku nie uświadczymy ;).
Parę kroków dalej znajdują się najbardziej charakterystyczne budynki Bardejowa Zdroju - Kolumnada i hotel Astoria. Ładnie odnowiony dom zdrojowy nie odbiega swoim wyglądem od tych, które można zobaczyć i w polskich uzdrowiskach, a ku mojemu zaskoczeniu w lipcowy weekend nie było tu tłumów. Naprzeciwko Kolumnady wznosi się zbudowany pod koniec XIX wieku w stylu neo-renesansowym hotel Astoria - chyba bliżej do domu zdrojowego mieć już nie można :).
Jednak to nie dla domu zdrojowego podjechałam do Bardejowa Zdroju. Mnie najbardziej ciągnął tutejszy skansen, czyli Muzeum architektury ludowej położone ok. kilometra na północny-zachód od pętli autobusowej. Bilet wstępu do skansenu kosztuje 3 € (i znów biletem są pocztówki, moja kolekcjonerska dusza się ucieszyła), dodatkowe 3 € trzeba zapłacić za możliwość robienia zdjęć - nawet telefonem, ale... No, nikt tego potem nie sprawdza, bo na terenie skansenu nie ma obsługi, jest tylko pani w kasie przy wejściu ;). Muzeum architektury ludowej powstało w 1965 roku jako część Muzeum Szaryszskiego, to najstarszy obiekt tego typu w Słowacji.
No właśnie, skansen skupia się głównie na Szaryszu, czyli regionie karpackim we wschodniej Słowacji. Dowiemy się, w jakich warunkach mieszkali i pracowali mieszkańcy tych wiosek oraz gdzie się modlili. Znajdziemy tu pochodzące głównie z XIX wieku domy mieszkalne, spichlerze, stodoły, kościoły i kapliczkę, pasiekę, dzwonnicę, chlew, stolarnię - wszystko opisane po słowacku oraz angielsku. Cały teren nie jest duży, na obejście Muzeum architektury ludowej poświęciłam plus minus godzinę.
Największą ciekawostką są drewniane kościoły pochodzące z XVIII wieku. W ogóle drewniane kościoły z regionu karpackiego znajdują się na liście UNESCO - w tym położony tuż obok Bardejowa Hervartov, do którego na pewno warto by było zajrzeć... gdyby tylko człowiek był zmotoryzowany ;). Ja nie byłam, więc musiałam skupić się na bardejowskim skansenie. Najważniejszy kościół - grekokatolicki pochodzący z Mikulášovej, zrekonstruowany w roku 2005 - był niestety zamknięty, ale udało się choć zajrzeć przez kraty...
Dało się za to wejść do nieco mniejszego, ale równie ciekawego drewnianego kościółka zbudowanego we wsi Zboj w 1766, a przeniesionego do Bardejowa Zdroju już w dwa lata po otwarcia skansenu. Można tu było nawet zajrzeć za ikonostas, taka dodatkowa ciekawostka... ;) Spodobało mi się bardejowskie Muzeum architektury ludowej, widać tu różnorodność tak charakterystyczną dla Austro-Węgier, będących mieszanką kultur, religii i języków. Aż w sumie szkoda, że w Austrii skanseny nie są jakoś tak popularne jak w Europie Środkowo-Wschodniej.
Mając jeszcze trochę czasu do autobusu, którym zamierzałam wrócić do centrum Bardejowa, przeszłam się po pobliskim parku, trafiając na kilka rzeźb - ot, lokalna ozdoba ;). No i koniecznie musiałam podejść pod hotel Alžbeta, pod którym stoi pomnik cesarzowej Sisi postawiony tu już w 1903 roku. Rzeźba nawiązuje do wizyty Elżbiety w uzdrowisku osiem lat wcześniej, po której podobno czuła się naprawdę zdrowa. A ja, choć fanką Sisi nie jestem, to jakoś lubię robić zdjęcia jej pomników, których już trochę wypatrzyłam w różnych miejscach - i to nie tylko w Austrii, lecz np. w Budapeszcie, Genewie czy na Korfu. Do kompletu dochodzi Bardejów ;). Warto zahaczyć o uzdrowisko przy okazji zwiedzania miasteczka - dużo czasu w nim nie spędzimy, ale naprawdę można tu złapać oddech i trochę odpocząć.
0 Komentarze