Leżący koło komputera telefon zawibrował i wyświetlił nową wiadomość: tak myślę, że dziś możemy skoczyć do Mariazell. Tutaj natychmiast podniosłam głowę z zaciekawieniem. Mariazell od dawna kojarzyło mi się z jednym z najsłynniejszych austriackich kościołów i znajdowało się na mojej liście miejsc, do których warto by było zajrzeć przy okazji. To jest godzina jazdy - zamigotała kolejna wiadomość - byłoby spoko, bo markt jest do 19 i mogę dodać, że jest oświetlony świeczkami. Mnie już nie trzeba było dalej przekonywać, kocham austriackie jarmarki świąteczne. Ale oczywiście natychmiast sprawdziłam też godziny otwarcia bazyliki, bo przecież oto właśnie trafiła się wyczekana okazja ;). Wyszło na to, że da się i zwiedzić kościół, i napić się grzanego wina na jarmarku pod nim - czy nie brzmi to jak idealny grudniowy wieczór?
Mariazell to styryjskie miasteczko, liczące sobie niespełna 4.000 mieszkańców. Zawsze kojarzyło mi się religijnie, ze wspomnianą już bazyliką, a miasta partnerskie Mariazell też od razu wskazują na taki kierunek rozwoju tutejszej turystyki: francuskie Lourdes, portugalska Fatima czy polska Częstochowa... ;) Mariazell słynie głównie z kultu maryjnego (poza tym to też popularny ośrodek narciarski) - i to słynie na tyle, że zawitali tu nawet Jan Paweł II i Benedykt XVI. Pamiętam, że kiedyś się zastanawiałam nad wypadem i szukałam dobrych połączeń, to koleżanka zasugerowała, że jej rodzice to urządzili tam sobie pieszą pielgrzymkę... Nie do końca o to mi chodziło, ja chciałam obrócić w tę i z powrotem w kilka godzin ;). Na szczęście z Gesäuse było bliżej i już wczesnym wieczorem, po pracy udało się podjechać do Mariazell. Bazylika górowała nad miasteczkiem, łatwo było do niej trafić. A że o 19 miał się odbyć jakiś koncert biletowany, to od razu stwierdziłam, że najpierw wchodzimy do środka, jarmark może poczekać... ;)
Mariä Geburt, czyli Bazylika Narodzenia NMP, to XVII-wieczna świątynia będąca połączeniem gotyku i baroku. Początki kościołów w tym miejscu sięgają jeszcze XIII wieku, kiedy tereny te należały do sąsiedniego klasztoru św. Lamberta. Potężny, gotycki kościół został dwukrotnie zniszczony przez pożary w XV wieku i w 1644 roku rozpoczęto odbudowę i przebudowę w stylu barokowym. W centrum bazyliki stoi cudowny, późnoromański wizerunek NMP, ukoronowany przez papieża Piusa IX w 1908 roku, niespełna rok po tym, jak wyniósł on kościół do rangi bazyliki mniejszej. Zdobione stiukami i freskami sklepienia, dwanaście kaplic bocznych z barokowymi ołtarzami, pięknie dekorowane organy z połowy XVIII wieku... Bazylika w Mariazell nie jest może najwspanialszą świątynią, jaką w życiu widziałam, ale nie da się ukryć, że ruch pielgrzymkowy generuje pieniądze inwestowane w wystrój świątyni - wnętrza są naprawdę piękne.
Jarmark świąteczny pod bazyliką wystartował w tym roku 17 listopada i zakończył się 18 grudnia, odbywał się pod hasłem Mariazeller Advent. W centrum znajdował się wielki wieniec adwentowy (którego jakimś cudem nie ujęłam na żadnym ze zdjęć...) i przez cztery tygodnie jarmarku co niedzielę zapalali kolejną elektryczną świecę. Zwykłe świece też były, otoczone szkłem pomiędzy stolikami, gdzie można było zatrzymać się na coś ciepłego do picia i jedzenia - trochę inaczej to sobie wyobrażałam, ale i tak było bardzo klimatycznie :). W ogóle jarmark w Mariazell okazał się nieco większy, niż się spodziewałam - zajmował nie tylko plac przez bazyliką, ale niektóre budki ciągnęły się też trochę w głąb sąsiednich uliczek.
Jarmark odbywał się od czwartku do niedzieli - chyba na początku tygodnia nie spodziewali się większego ruchu. Zresztą i w czwartek nie było tu tłumów, a większość odwiedzających to albo miejscowi, albo ci, co później wybierali się na koncert do bazyliki. Do tego budki były otwarte tylko do 19 - przyzwyczajona do wiedeńskich jarmarków otwartych do późnej nocy, zdziwiłam się, gdy potem wyszliśmy z knajpki po kolacji, a wszystkie stoiska były już zamknięte na cztery spusty... No i szkoda, że jeszcze nie było śniegu, krążące w internecie zdjęcia jarmarku pod bazyliką Mariazell, gdy wszystko jest przykryte grubą warstwą białego puchu, są naprawdę zachwycające :).
Oj, zdecydowanie warto tu zajrzeć, jak kiedyś trafi się okazja! Jarmark jest klimatyczny, budki pełne regionalnych produktów, grzańce tańsze niż w Wiedniu czy Salzburgu (kaucja na kubeczek też, choć akurat nie był to jeden z takich, które chciałabym zachować na pamiątkę)... No i sama bazylika robi spore wrażenie, jest jednym z turystycznych punktów obowiązkowych w tym regionie. Ja się tylko kręciłam w kółko, zachwycając głośno i po cichu, no i robiąc trochę zdjęć - uwielbiam takie miejsca :).
0 Komentarze