Ogród światła Illumina w parku zamkowym w podwiedeńskim Laxenburgu planowałam odwiedzić jeszcze w poprzednim sezonie zimowym, ale wtedy to się jakoś rozmyło. Ale w tym sezonie nie mogłam sobie tego odpuścić i w jeden ze styczniowych weekendów wybraliśmy się do Laxenburga - przy okazji korzystając z faktu, że odwiedziła mnie w Wiedniu koleżanka i można było pokazać jej coś więcej niż tylko starówkę i Schönbrunn ;). Trochę się stresowałam, bo bilety nie były najtańsze, a sama parku Illumina jeszcze nie widziałam, więc słabo by było, gdyby okazało się poniżej oczekiwań... Na szczęście ogród świateł nie zawiódł - ba, zgodnie stwierdziliśmy, że zdecydowanie było warto!
O Laxenburgu słyszałam już wcześniej, ale w tym sezonie park Illumina wystartował jeszcze w dwóch dodatkowych lokalizacjach: przy położonym na północ od Wiednia klasztorze Klosterneuburg oraz pod zamkiem Grafenegg w dolinie Wachau. Nie zaprzeczę, że kusiły mnie wszystkie miejsca, ale wybór padł na Laxenburg - blisko, no i to przecież najbardziej znany ze świetlnych ogrodów. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie znów otworzą się wszystkie trzy i będzie okazja odwiedzić inny... No chyba, że dobiją ich rachunki za prąd ;).
Bilety kupiliśmy zawczasu przez internet, co - szczególnie w weekendy - polecam zrobić, bo zwłaszcza na wcześniejsze godziny, zaraz po zmroku, szybko zostają wyprzedane. Za bilet dla osoby dorosłej (od 15 r.ż.) płaci się 22 €, za dziecko pomiędzy 6 a 14 r.ż. - 13 €. W okresie świąteczno-noworocznym ceny były jeszcze wyższe i może to i dobrze, że się wtedy rozchorowałam i musieliśmy przełożyć wypad na styczeń... ;) Trasa po ogrodach zamkowych liczy sobie ok. 2 kilometrów i szacowane na spacer 1,5-2 godziny to tak akurat na nacieszenie się wszystkimi atrakcjami. Bo w końcu Illumina to nie tylko świetlne figury migoczące w rytm lecącej w tle muzyki...
Jedną z rzeczy, które uwielbiam, a które zafundował park Illumina w Laxenburgu, był pokaz fontann. Nie spotkałam się jeszcze z czymś takim w zimie, no ale z drugiej strony - co to za zima w tym Wiedniu i okolicach? ;) Pokazy podświetlonych fontann przy muzyce natychmiast mnie przyciągnęły, choć kropelki wody unoszące się w styczniowym powietrzu nie były zbyt przyjemne. Za to sam show urządzony na przyzamkowym stawie naprawdę robił wrażenie.
A potem przez długi, drewniany most nad stawem dotarliśmy do samego zamku. Cała twierdza była pięknie oświetlona i odbijała się w wodzie, dając naprawdę niesamowity efekt. Dziedziniec zamkowy został przekształcony w strefę gastronomiczną, gdzie można było rozgrzać się nieco od środka, obserwując zimowe mappingi na ścianach. Tutaj się jednak nie zatrzymaliśmy na długo, bo na ograniczonej przestrzeni zrobił się niezły ścisk. Więc tylko rozejrzeliśmy się krótko i poszliśmy dalej...
Najciekawsze mappingi zrobiono na zewnętrznych murach - kiedy tylko zobaczyliśmy grupę ludzi czekających pod murem, na którym odliczano sekundy, natychmiast do nich dołączyliśmy. I już po chwili rozpoczął się długi mapping przy muzyce, gdy wieża, brama i mury zamkowe pokrywały się najróżniejszymi wzorami. Osobiście podobało mi się to zdecydowanie bardziej niż oglądane niegdyś mappingi na pałacu w Wilanowie. Po skończonym pokazie zgodnie stwierdziliśmy, że Illumina jest całkowicie warta swojej ceny - a to przecież nie był jeszcze koniec trasy!
Zatem poszliśmy dalej trasą, choć teraz było już mniej przyjemnie - pokaz na murach zebrał sporą grupkę ludzi, którzy wszyscy ruszyli dalej w tym samym czasie. Zrobiło się bardziej tłoczno, a do kolejnych świetlnych figur nieraz trudno było się dopchać. Przeszliśmy przez las pełen światełkowych zwierząt i roślin i dotarliśmy do gadającego drzewa. Czyli mappingu zrobionego na korze w ten sposób, jakby drzewo miało twarz i opowiadało swoją historię - tyle, że po niemiecku ;). Tutaj trochę ludzi przystanęło, by popatrzeć i posłuchać, więc mogliśmy spokojnie pójść dalej.
A z daleka już widzieliśmy migające światła kolejnej atrakcji. Gdy zbliżyliśmy się do budynku, otoczyły nas promienie laserowe - ten pokaz wywierał mniejsze wrażenie niż fontanny i mappingi, ale też na chwilę przystanęliśmy, by popatrzeć. Nie było to jednak takie wow, by zostać do końca, a potem znów iść z całym tłumem, więc skierowaliśmy się do kolejnego punktu trasy - zimowej krainy.
Spacer po parku Illumina kończył się zaś wśród światełkowych postaci z bajek :). Przyznam, że wybierając się do Laxenburga, nie spodziewałam się, jak bardzo rozbudowany i pełen atrakcji okaże się ogród światła, a wyszłam stamtąd naprawdę zachwycona (i zmarznięta ;) ). Nic dziwnego, że cieszył się taką popularnością, że aż przedłużyli jego otwarcie do 12 lutego - zatem kto jeszcze nie był, teraz ma ostatnią szansę! :) Warto tylko pamiętać, że przyjeżdżając samochodem należy się zatrzymać na darmowych parkingach należących do zamku - sam Laxenburg to Kurzparkzone, strefa krótkiego i płatnego parkowania, więc nie ma co stawać na miejskich parkingach ;).
0 Komentarze