Do Chanii przylecieliśmy w sobotni wieczór i zaplanowałam całą niedzielę na zwiedzanie tego miasta. Czytając o atrakcjach Chanii, stwierdziłam, że więcej czasu nie potrzebujemy - lepiej skupić się na innych rejonach w kolejnych dniach. Jedyny minus niedzieli był taki, że miejscowa twierdza jest czynna jedynie w dni robocze, więc zwiedzanie fortecy musieliśmy sobie odpuścić, choć tak naprawdę i to udałoby się zmieścić w jednodniowym planie na Chanię, bo nasz dzień nie był szczególnie intensywny :). Znalazł się i czas na śniadanie i obiad na mieście, na spokojne cieszenie się słońcem w ogrodach miejskich i wieczorne wino w wynajmowanym apartamencie. I wciąż udało się zobaczyć (choćby z zewnątrz) wszystko to, co sobie zaplanowałam w Chanii.
Kreta należała do Wenecjan w latach 1204-1669 i wiele zabytków pochodzi z tamtych właśnie czasów - w tym jedno z najbardziej turystycznych miejsc Chanii: stary port (zwany też weneckim). Jego budowa ruszyła na początku XIV wieku i trwała przez kolejne stulecia, gdy powstawały nowe doki oraz zabudowania obronne. To ostatnie nastąpiło głównie za czasów późniejszej okupacji osmańskiej - Turcy wyburzyli część budynków portowych, zastępując je militarnymi. W połowie XVII wieku powstał tutaj też niewielki meczet (tzw. Meczet Janczarów) - to najstarsza turecka budowla w mieście, dziś już niepełniąca swojej funkcji i (przynajmniej podczas naszego pobytu) zamknięta dla odwiedzających.
Wzdłuż uliczki Akti Enoseos ciągnie się rząd siedmiu charakterystycznych budynków - to stare, weneckie stocznie zwane Neoria. W latach 1526-93 wybudowano ich aż szesnaście, potem dobudowano jeszcze kolejne, ale - jak już wspomniałam - nie wszystko z oryginalnej zabudowy przetrwało osmańskie panowanie na Krecie. Poza siedmioma wspomnianymi już zachowała się również jedna większa stocznia, w której współcześnie znajduje się Centrum Architektury Śródziemnomorskiej. My z rana spacerowaliśmy po porcie, nie wchodząc jednak do wnętrza budynków (nie wiem nawet, czy do kompleksu przy Akti Enoseos dałoby się w ogóle wejść, ale CAŚ było otwarte).
Stary port zamyka droga biegnąca do latarni morskiej, będącej jednocześnie jednym z najfajniejszych punktów widokowych na wybrzeże. Wiało tu tak, że nawet w pełnym słońcu zapinałam kurtkę pod brodę, a potem znajomi, patrząc na zdjęcia, pytali, czy tak zimno na tej Krecie... ;) Oryginalna latarnia w Chanii powstała, jak i sam port, w czasach weneckich, nie przetrwała jednak osmańskiego podboju. Odbudowano ją w 1864 roku (podobno wzorując się kształtem na muzułmańskich minaretach), wymagała jednak później renowacji po II wojnie światowej. Do samej latarni wejść się nie dało, ale spacer do niej zapewniał naprawdę fajne widoki i warto było tu podejść :).
Z drugiej strony wejście do portu zamyka forteca Firka, położona przy bastionie San Salvatore. Powstała w XVII wieku i miała bronić miasta, co niezbyt się udało, bo podczas osmańskiego oblężenia Chania upadła po niespełna dwóch miesiącach walk. Dziś na terenie twierdzy znajduje się Kreteńskie Muzeum Morskie, do tego i samą Firkę można zwiedzać - i to nawet za darmo, ale niestety jedynie od poniedziałku do piątku (w godzinach 8-15). My w niedzielę mogliśmy się przespacerować wzdłuż murów i zajrzeć przez kraty, ale to by było na tyle... ;)
Zaraz za murami znajduje się niewielki plac Talos z charakterystyczną rzeźbą, a wszędzie dookoła ciągnie się całkiem spory (choć wieczorową porą nieźle zapełniony) darmowy parking - nas to ratowało od płacenia 10 € / dobę za parking w samym centrum Chanii, gdzie mieliśmy nocleg ;). Od fortecy biegnie też promenada z pięknymi widokami, którą po krótkim spacerze doszliśmy do miejskiej plaży Nea Chora. I mimo kwietniowego wiatru znaleźli się tacy, którzy nie tylko się na niej opalali, ale i wchodzili do morza - my się tu ograniczyliśmy do spaceru... ;)
No dobra, zeszliśmy już chyba całe wybrzeże, czas wejść w głąb starego miasta i zajrzeć gdzieś do budynków. A tutaj niezbyt nam się poszczęściło, bo nie tylko wspomniany Meczet Janczarów był zamknięty, ale większość mniejszych kościółków i synagoga również... Gdy podeszliśmy do Agory, czyli starej hali targowej, którą wszystkie strony internetowe oznaczały jako punkt obowiązkowy do odwiedzenia w Chanii, natrafiliśmy na rzędy rusztowań i ogrodzenie - halę zamknięto w 2022 roku w celach remontowych, które mają - z założenia - potrwać dwa lata...
Za to udało się wejść do katedry Ofiarowania NMP zbudowanej w połowie XIX wieku. Nie jest to może najbardziej zachwycająca świątynia, jaką dane mi było zwiedzać, ale warto zajrzeć do środka szczególnie dla ciekawych ikon autorstwa najbardziej znanych kreteńskich twórców tamtych czasów. Ciekawostką z historii tego miejsca jest fakt, że mały kościół istniał tutaj już od XI wieku, ale zburzyli go... no właśnie, nie Turcy, ale tym razem Wenecjanie, którzy zbudowali tutaj magazyny. Początkowo Turcy przekształcili je w fabrykę, ale później podarowali budynek wspólnocie chrześcijańskiej, a ta postawiła w jego miejscu współczesną katedrę.
Spacerując po Chanii w wielu miejscach można natknąć się na historyczne ruiny - zazwyczaj odgrodzone tak, by nikt nie wszedł na ich teren, ale by można było przyjrzeć się im z ulicy. Większość takich miejsc jest też dobrze opisana i oznakowania, zarówno po grecku, jak i po angielsku. Jest tego tyle, że już w pewnym momencie nie chciało się nawet wszystkiego czytać, po prostu spoglądaliśmy na pozostałości: no, fajne ruiny, i szło się dalej ;). Podeszliśmy też pod minaret Ahmeta Aği, zrobiliśmy sobie przerwę w ogrodach miejskich, usiedliśmy na drinka w starym porcie... Nagle się okazało, że wszystko, co wpisałam na swoją listę co zobaczyć w Chanii? było już zobaczone ;).
Dzień zaś najlepiej skończyć, oglądając zachód słońca. Zdecydowanie najfajniejszym miejscem na to jest taras widokowy, który znajdzie się w Google Maps pod nazwą Roza Nera. Czytam w komentarzach, że pojawiają się pomysły prywatyzacji tego miejsca, połączenia z jakimś hotelem - i mam ogromną nadzieję, że do tego nie dojdzie. Nawet jeśli wieczorową porą (przynajmniej poza sezonem) to miejscówka dla Kreteńczyków, którzy lubią tu sobie coś wypić i zapalić, teren zarasta chwastami i pokrywa się wszechobecnym graffiti... A jednocześnie zapewnia świetny widok na stary port, który o zachodzie słońca naprawdę zachwyca. Ta Chania ma swój urok... :)
0 Komentarze