Ostatni weekend maja był przedłużony o świąteczny poniedziałek, więc odpowiednio wcześniej zaczęłam myśleć, gdzie by tu wyskoczyć. Tym razem bez szaleństw, gdzieś niedaleko autem, zatem po głowie chodziły mi czeskie Morawy lub słoweńskie Alpy Kamnickie. Decyzja została podjęta praktycznie: Słowenia trochę bliżej ;). Chodziła mi po głowie Dolina Logarska, położona tuż przy granicy z Austrią - trochę ponad 200 km / 3 godziny z okolic Gesäuse, skąd startowaliśmy. I dobrze, że tak jechaliśmy, a nie z Wiednia autostradą przez Graz i Maribor, bo radio informowało o meeega długich korkach na granicy austriacko-słoweńskiej przy okazji długiego weekendu. A my górskimi serpentynami przekroczyliśmy granicę przez nikogo nie niepokojeni, zatrzymując się na nocleg w położonej w tej okolicy miejscowości Luče.
Na nocleg wybraliśmy Apartments Savinja, gdzie przywitano nas szotem domowego likieru, a wszystkiemu towarzyszył niezmiernie rozradowany psiak o różnobarwnych oczach ;). Miejscówkę polecam, bo ceny przystępne, a to fajna baza wypadowa na odkrywanie Doliny Logarskiej (ledwo 15 km dalej) i okolic. W samym Luče znajdziemy też sklep, restauracje, więc można ogarnąć podstawowe rzeczy przed i po zwiedzaniu. Jadąc w kierunku dolin warto zatrzymać się przy niewielkim mostku nad rzeką Savinją - jest to naprawdę piękna okolica, a my, przyzwyczajeni do zielonych austriackich wód, nie mogliśmy się nadziwić niebieskiemu odcieniowi słoweńskich rzek i strumieni. Pierwszego dnia pobytu wybraliśmy się do Doliny Logarskiej, ale ta główna atrakcja tej okolicy doczeka się niedługo oddzielnego wpisu ;). Dziś jednak opowiem Wam o dwóch innych dolinach w pobliżu, a zainteresowani mogą ich znaleźć tutaj jeszcze więcej - nas ograniczał czas, mieliśmy na zwiedzanie ledwo długi weekend... Zatem z kilku odnotowanych sobie dolin wybrałam dwie, które wydały mi się najciekawsze.
Na pierwszy ogień poszła dolina Robanov Kot, położona tuż obok miejscowości Solčava. Wybraliśmy się tam wieczorem, już po dość męczącym dniu, więc wiedziałam, że nie przejdziemy całego 5-kilometrowego szlaku - mimo to chciałam choć na trochę zajrzeć do doliny. Szlak zaczyna się przy farmie turystycznej Govc-Vršnik, pod którą bez problemu można podjechać samochodem (tuż obok ciągną się bezpłatne parkingi), jednak dalej wjazd dla pojazdów innych niż rowery jest już zamknięty.
Dolina swoją nazwę zawdzięcza rodzinie Roban, posiadającej farmę u jej wylotu już od 800 lat - to jedna z najstarszych słoweńskich rodzin, która wciąż żyje w tym miejscu i dba o ten teren :). Sama dolina przez swoje zacienienie jest jednak niezamieszkana, ostatnie budowle mijamy wchodząc przez farmę i pastwisko z krowami - potem jest już tylko przyroda. Robanov Kot od 1950 roku jest obszarem chronionym, przez co już oficjalnie zabroniono stawiania nowych budynków na terenie doliny. W 1997 roku uznano Robanov Kot za park krajobrazowy, co wiąże się z dodatkowym poziomem ochrony przyrody na tym terenie.
Tak naprawdę piękne widoki zaczęły się już przy parkingu i trasa do samej farmy Robanov sprawiała, że zatrzymywałam się co rusz, by robić zdjęcia :). Potem szlak skrył się w lesie, co trochę ograniczyło widoki, więc odbiliśmy w jedną z bocznych ścieżek na bardziej otwartym terenie z szutrową drogą. Ścieżka przez las biegnie dalej do mleczarni, gdzie można zakupić lokalne produkty mleczne. My byliśmy tu jednak krótko przed zachodem słońca, więc nie spodziewałabym się, że cokolwiek jest jeszcze otwarte... ;) Otaczające nas Alpy Kamnickie też coraz bardziej kryły się w cieniu, więc po krótszym spacerze i kolejnej serii zdjęć, zdecydowaliśmy się na powrót (tą samą trasą). Ale Robanov Kot mnie zachwyciła, spokojniejsza od Doliny Logarskiej, a niemal równie piękna :).
Kolejną wybraną przeze mnie doliną była Ravenska Kočna i o nią zahaczyliśmy już w drodze powrotnej do Austrii, bo znajduje się ona tuż przy austriackiej granicy (trzeba tylko przejechać po dużej ilości serpentynek ;) ). Internet podpowiadał jako punkt startowy jezioro Planšarsko, jednak tłumy przy miejscowej restauracji i na parkingu wyglądały mocno zniechęcająco... Tablica z mapką pokazywała jednak, że kawałek dalej też są parkingi, więc oszczędziliśmy sobie 20-minutowego spaceru przez las, tylko podjechaliśmy do samego wejścia do doliny. Tam był już szlaban - za 10 € można wjechać i dalej, ale przecież nie o to chodziło, mieliśmy ochotę na krótki spacer przed dalszą trasą... ;)
Szlak przez dolinę Ravenska Kočna można podzielić na dwie części - pierwsza o długości ok. 3,5 km biegnie od jeziorka przez strefę darmowych parkingów, przez szeroką polanę, las, aż po kolejny parking. Jest to część doliny, na której się skupiliśmy sami :). Jednak z tego drugiego parkingu, za dojazd do którego trzeba zapłacić wspomniane 10 €, biegną dalsze dwa główne szlaki (i pewnie całkiem sporo mniejszych). Pierwszy biegnie do schroniska Češka koča - to najstarsze schronisko Słowenii i najpopularniejszy szlak w dolinie, otwarte od połowy czerwca do początku października, więc w maju jeszcze nie mielibyśmy czego tam szukać. Drugi szlak kończy się przy schronisku Kransjka koča... które akurat w 2023 roku jest zamknięte przez prace remontowe ;).
Ten pierwszy odcinek - od jeziora do parkingu - można przejść jedną z dwóch tras. My w jedną stronę szliśmy szosą, a wracaliśmy ścieżką dla pieszych i myślę, że warto spróbować obu. Ścieżka biegnie wzdłuż strumienia przez las, więc przez większość czasu nieco mniej widać góry, ale trasa jest bardzo klimatyczna. Droga samochodowa w dużej mierze jest odsłonięta, więc tutaj widoki zwalają z nóg po prostu ;). Biorąc pod uwagę, jakie tłumy były przy jeziorze, byłam bardzo zaskoczona, jak pusto było w samej dolinie - cisza, spokój i piękne widoki. Zdecydowanie warto było tu podjechać!
0 Komentarze