Wśród atrakcji Dolnego Śląska, które bardzo chciałam zobaczyć podczas sierpniowej wizyty w Polsce, bardzo wysoko na mojej liście znalazł się kompleks Riese. Miałam jednak niemałą zagwozdkę, które z czterech obiektów wybrać - zarówno czas nie pozwalał na zwiedzanie wszystkich, jak i zniechęcały zasłyszane komentarze, że każdy kolejny obiekt zaczyna się robić powtarzalny dla odwiedzającego. Szybko postawiłam na podziemia zamku Książ, bo chciałam przy okazji zobaczyć i cały zamek, trzeci największy w Polsce (po Malborku i Wawelu). Do tego wahałam się między Podziemnym Miastem Osówką i Sztolniami Walimskimi, oba obiekty były mocno zachwalane w internetach. Ostatni punkt, kompleks Włodarz, jakoś nie pojawił się na paru blogach, które czytałam, a nie działała mi ich oficjalna strona internetowa, więc jakoś z góry uznałam, że to odpuszczam. A potem pogadałam z rodzicami, którzy odwiedzili wszystkie cztery punkty i na pytanie, które dwa najlepiej wybrać, dostałam krótką odpowiedź: Książ i Włodarz. Trochę zaintrygowana, zaczęłam więc googlać za Włodarzem i szybko zorientowałam się, jak pechowo trafiłam z czytanymi wcześniej artykułami. A im więcej czytałam, tym mocniej upewniałam się, że to będzie właśnie mój plan na sierpniową niedzielę... ;)
Jako że do podziemi zamku Książ bilety rezerwuje się na konkretną godzinę, a wszystko inne można było już zwiedzać, po prostu stawiając się na miejscu, to od tych podziemi postanowiliśmy zacząć. Zatem kupiłam bilety na 10 - na miejscu zalecali się stawić na 15 minut wcześniej, co mnie od razu zestresowało, bo jechaliśmy na styk, a parking przy zamku okazał się już zapełniony i musieliśmy zaparkować dalej i jeszcze prawie 10 minut przejść piechotą. To był ten moment, gdy moja druga połówka zaczęła się ze mnie nabijać, że no proszę, jednak potrafię szybko chodzić ;). Dotarliśmy do wejścia do podziemi akurat w momencie sprawdzania biletów, a chwilę potem wraz z przewodnikiem zeszliśmy pod ziemię.
Półkilometrowa trasa zbudowana 50 m pod zamkiem zajmuje kilkadziesiąt minut. A i to tylko dlatego, że w paru miejscach odtwarzane są krótkie filmiki dotyczące budowy podziemi, no i samego kompleksu Riese. Poznajemy więc teorie o celu powstania tych obiektów - no właśnie, teorie, bo prawdziwej odpowiedzi dotąd nie udało się poznać. Czy miały to być bunkry, służące nazistom do schronienia się albo i przechowywania zrabowanych dóbr? A może kolejna ukryta kwatera Hitlera? Albo tunele dla podziemnej kolejki, choć nie znaleziono niczego, co może przypominać dworzec...? Może też to tutaj, w ukryciu, miała powstać słynna Wunderwaffe, cudowna broń, dzięki której naziści chcieli wygrać wojnę? Nie wiadomo, tak samo, jak nie wiemy, ile kilometrów tuneli w Górach Sowich naprawdę wykopano. Odkryto tylko część, turystom udostępniono jeszcze mniej. W podziemiach zamku Książ przechodzi się przez sztolnie i hale, można zobaczyć zasypany szyb windowy oraz dwie sztolnie ewakuacyjne. W środku temperatura wynosi niecałe 15 stopni, ale w letni dzień, schodząc ledwo na kilkadziesiąt minut i ciągle się poruszając, nie idzie zmarznąć w samej bluzie ;).
Po wyjściu z podziemi skierowaliśmy się na zwiedzanie samego zamku. Bilet wstępu dla osoby dorosłej obejmujący zamek z audioprzewodnikiem, podziemną trasę turystyczną, tarasy zamkowe oraz palmiarnię kosztuje 75 zł. I warto na całość poświęcić co najmniej pół dnia, bo w samych podziemiach spędzimy kilkadziesiąt minut, na zwiedzanie zamku liczy się ok. 1,5 godziny, palmiarnię od zamku dzielą ok. 2 km, więc też trzeba doliczyć czas na spacer... Nie ma się co spieszyć, tylko zaakceptować fakt, że Książ to atrakcja na wiele godzin :).
Historia zamku Książ sięga końca XIII wieku, kiedy to z rozkazu księcia świdnicko-jaworskiego Bolka I zwanego Surowym rozpoczęto budowę twierdzy obronnej, zresztą jednej z wielu w tej okolicy. Zamek obronny przemieniono na nieco bardziej nadającą się do codziennego mieszkania budowlę w XV wieku. Jednak najbardziej przełomowym momentem dla historii Książa był czerwiec 1509 roku - wtedy zamek został kupiony przez Konrada I Hoberga. Jego ród - z czasem przemianowany na Hochbergów - będzie w posiadaniu Książa aż do II wojny światowej, od 1609 zamek stanie się ich rodowym dziedzictwem (decyzją Rudolfa III). XVIII i XX wiek to czas największej przebudowy Książa: pierwsza, barokowa, odbyła się za sprawą Konrada Ernesta Maximiliana von Hochberg; druga, neorenesansowa, to dzieło Jana Henryka XV i księżnej Daisy. Zresztą te wszystkie XX-wieczne zmiany wpędziły Hochbergów w takie długi, że nie mieli oni potem innego wyjścia niż sprzedaż zamku nazistom. Audioprzewodnik ciekawie opowiada o historii zamku, a także o jego odbudowie w drugiej połowie XX wieku - naziści, szabrownicy i komuniści zadbali o to, by kilkaset lat historii zostało niemal kompletnie zdewastowanych...
Historia zamku Książ sięga końca XIII wieku, kiedy to z rozkazu księcia świdnicko-jaworskiego Bolka I zwanego Surowym rozpoczęto budowę twierdzy obronnej, zresztą jednej z wielu w tej okolicy. Zamek obronny przemieniono na nieco bardziej nadającą się do codziennego mieszkania budowlę w XV wieku. Jednak najbardziej przełomowym momentem dla historii Książa był czerwiec 1509 roku - wtedy zamek został kupiony przez Konrada I Hoberga. Jego ród - z czasem przemianowany na Hochbergów - będzie w posiadaniu Książa aż do II wojny światowej, od 1609 zamek stanie się ich rodowym dziedzictwem (decyzją Rudolfa III). XVIII i XX wiek to czas największej przebudowy Książa: pierwsza, barokowa, odbyła się za sprawą Konrada Ernesta Maximiliana von Hochberg; druga, neorenesansowa, to dzieło Jana Henryka XV i księżnej Daisy. Zresztą te wszystkie XX-wieczne zmiany wpędziły Hochbergów w takie długi, że nie mieli oni potem innego wyjścia niż sprzedaż zamku nazistom. Audioprzewodnik ciekawie opowiada o historii zamku, a także o jego odbudowie w drugiej połowie XX wieku - naziści, szabrownicy i komuniści zadbali o to, by kilkaset lat historii zostało niemal kompletnie zdewastowanych...
Zwiedzane na początku pomieszczenia nie wywarły na mnie szczególnego wrażenia - nie przywrócono im pierwotnego wystroju, ale skupiono się głównie na wystawach o historii zamku oraz rodu Hochbergów, szczególny nacisk kładąc na ostatnich właścicielach Książa. Tutaj się trochę wynudziłam, ale jeśli ktoś lubi takie ciekawostki, to naprawdę można w tych pomieszczeniach spędzić sporo czasu :). Mnie dużo bardziej wciągnęły te pięknie odrestaurowane pokoje i sale, które stanowią drugą część trasy po zamku - trzeba przyznać, że choć bilety nie były tanie, to naprawdę włożono dużo wysiłku i funduszy w przygotowanie Książa pod turystykę.
Kiedy zakończyliśmy zwiedzanie wnętrz zamkowych, odkryliśmy, że akurat w ten weekend w Książu odbywały się Dni Rycerskie. Co to oznaczało? W parku zamkowym urządzono średniowieczne obozowisko, gdzie przebrani w historyczne stroje pasjonaci opowiadali o rycerskich zwyczajach, pokazując broń, a w namiotach prezentowano chociażby wybijanie starych monet czy wyrabianie tarcz. Można było tu kupić różne drobiazgi lub spróbować swoich sił w strzelaniu z łuku. W samo południe na głównym dziedzińcu trafiliśmy też na pokaz walk rycerskich, zrobiony bardziej jako humorystyczne widowisko niż prawdziwa historyczna rekonstrukcja.
Barokowe ogrody (tzw. ogrody francuskie) są położone na szerokich tarasach, na dwunastu poziomach. Równo przystrzyżone żywopłoty, kwiaty, pomniki i fontanny, a wszystko to w cieniu murów zamkowych (tej starszej, nie neorenesansowej części zamku ;) ). To właśnie na tarasach zrobiłam główne zdjęcie tego wpisu, a sama uważam, że z tej strony zamek w Książu wygląda zdecydowanie ciekawiej niż od frontu :). Choć ogrody zajmują dwa hektary, na ich terenie nie spędziliśmy dużo czasu, tylko skierowaliśmy się z powrotem do głównego parku.
A przez park zawędrowaliśmy do palmiarni zbudowanej najprawdopodobniej w latach 1908-11 przez Jana Henryka XV dla kochającej kwiaty księżnej Daisy. Kiedy w upale dotarliśmy na miejsce i weszliśmy do parnej szklarni, mój facet rzucił do mnie z powątpiewaniem: czy ty nam wybrałaś zwiedzanie palmiarni w najgorętszy dzień tego wyjazdu...? No, tak jakoś wyszło. Ale hej, gdzie to docenienie, że w najgorętszy dzień wybrałam też dwie trasy podziemne, akurat dla ochłody? Nie moja wina, że w pakiecie zamku Książ jest też palmiarnia ;). Bo w gruncie rzeczy nie jestem szczególną fanką takich atrakcji i gdyby jej nie było w cenie, raczej bym tu nie zajrzała - weszliśmy, zobaczyliśmy, wyszliśmy. Ale mają tu lemury i drzewka bonsai, a to akurat fajne ;).
A kiedy już zwiedziliśmy wszystkie atrakcje w ramach biletu do Książu i zjedliśmy pierogi na dodanie energii, mogliśmy wybrać się do miejsca, które mnie tak kusiło ;). Największe udostępnione turystom podziemia w ramach kompleksu Riese, czyli sztolnie Włodarz koło Głuszycy. Bilet dla osoby dorosłej kosztuje 34,99 zł, a trasa - według informacji na stronie - trwa godzinę. My tu mieliśmy trochę pecha, bo właśnie przyjechało wojsko i, jak to mówili między sobą przewodnicy, generałowie chcą zwiedzać. W efekcie nasza trasa została skrócona i przewodnik mocno gonił, by pozbyć się wycieczki i puścić na trasę żołnierzy - całość zajęła nam może ze 40 minut... i pozostawiła jednak niesmak na taką organizację.
Zbiórka miała miejsce przed wejściem do sztolni i już na start było opóźnienie, bo trzeba było czekać na przewodnika poprzedniej wycieczki, aż wróci z podziemi i od razu zabierze kolejną grupę - wolni przewodnicy byli już skupieni na nachodzącym przyjeździe żołnierzy. Dostaliśmy kaski, założyliśmy co kto miał ciepłego (we Włodarzu temperatura wynosi ok. 8 stopni i jest wilgotno, więc tutaj mi się kurtka przydała) i weszliśmy do środka. Najpierw wprowadzono turystów do niewielkiej sali kinowej, gdzie odbył się pokaz filmowy o historii kompleksu Riese i sztolni Włodarz - przy tej części najwięcej wymarzłam ;). Po krótkim filmie rozpoczęło się zwiedzanie podziemi z przewodnikiem.
Muszę przyznać, że Włodarz robi większe wrażenie niż podziemia Książa. Długość tuneli to ok. 3,5 km, choć część została zalana wodą, no i tylko pewien odcinek udostępniono odwiedzającym. Dodatkową atrakcją jest fakt, że można zobaczyć i te zalane części - kawałek trasy pokonuje się na łódkach, w bardzo wąskich przesmykach. Przewodnik opowiada w międzyczasie o budowie kompleksu, poświęcając sporo uwagi więźniom obozu Groß-Rosen, którzy pracowali nad kompleksem Riese jako robotnicy przymusowi, co wielu z nich przypłaciło życiem. Ilu? Nie wiadomo, tak, jak nie wiadomo, jak duże są podziemia i czemu naprawdę miały służyć.
Na koniec obeszliśmy jeszcze zewnętrzną część Włodarza, jednak tutaj spodziewałam się dużo więcej po rekomendacji w puszczonym wcześniej filmie ;). Rzuciliśmy więc okiem na stare pojazdy wojskowe i zamknięte dodatkowe wejście do podziemi, po czym stwierdziliśmy, że czas się zbierać. Myślę, że warto zahaczyć o kompleks Riese podczas wizyty na Dolnym Śląsku, to naprawdę wyjątkowa ciekawostka historyczna. Chcę też wierzyć, że mieliśmy po prostu pecha we Włodarzu z opóźnieniem i skróceniem trasy, za co możemy tylko podziękować odwiedzającym kompleks żołnierzom, a normalnie trasa jednak trwa tę pełną godzinę ;). Podczas oprowadzania po podziemiach, zarówno Książa, jak i Włodarza, dowiadujemy się tylko podstawowych informacji o kompleksie i myślę, że przyjdzie mi tu jeszcze poszukać trochę literatury tematycznej do poszerzenia wiedzy... :)
0 Komentarze