Piękne, słoneczne popołudnie, ale czasu po pracy niewiele, trudno o dłuższe plany. A większość krótkich tras spacerowych w okolicy już przeszliśmy, często nie jeden raz. Nie spodziewając się, że coś znajdę, wypytuję wujka Google o to, co robić w okolicy, a ten podrzuca mi polecajkę, której dotąd nie znałam: Spitzenbachklamm. Wąwóz położony tuż obok miejscowości Sankt Gallen, jakieś 25 minut jazdy od Hieflau, więc odległość jeszcze znośna na szybki wypad. Internet podpowiada, że wędrówkę najlepiej rozpocząć pod remizą strażacką w Sankt Gallen, stamtąd do wejścia do wąwozu mamy jakąś godzinę spaceru. Dla nas to trochę za dużo - w końcu trzeba dojechać, podejść, przejść wąwóz w obie strony i wrócić... a wieczór po pracy jednak dość krótki ;). Dlatego podjechaliśmy wyżej drogą w kierunku Spitzenbachklamm - na górze nie ma parkingów, ale w paru punktach jest na tyle szerokie pobocze, że spokojnie można postawić auto lub dwa. Kilka osób, w tym i my, skorzystało z tej możliwości, skracając czas dojścia do wąwozu z godziny do kilkunastu minut, choć mając więcej czasu można spokojnie podejść szeroką drogą przez las do góry.
Spitzenbachklamm jest częścią Styryjskiego Geoparku Przyrodniczego Eisenwurzen (Natur- und Geopark Steirische Eisenwurzen), założonego w 1996 roku i będącego największym parkiem przyrodniczym na terenie Styrii. Jednak sam wąwóz został obszarem chronionym sporo wcześniej, bo już w 1971 roku, ze względu na swoją bogatą faunę i florę.
Najbardziej znaną częścią tej fauny są zaś motyle, których w Spitzenbachklamm żyje ok. 450 gatunków. Dlatego też w internecie często można spotkać się z określeniem wąwozu Tal der Schmetterlinge, czyli Dolina motyli. Niestety, większość z nich to ćmy, których za dnia raczej nie spotkamy - nie spodziewałam się jednak, że podczas całego spaceru w tę i z powrotem zobaczę tylko jednego motyla... Napotykaliśmy za to dziesiątki, setki, tysiące innych owadów... Głównie komarów i gzów. Gdziekolwiek próbowaliśmy się zatrzymać na dłuższą chwilę, by zrobić zdjęcie lub czemuś się przyjrzeć, miałam wrażenie, że te owady zjadają mnie tu żywcem - i te ugryzienia faktycznie bolały. Właściwie musieliśmy cały czas iść, non stop się od tego świństwa odpędzając. Przyznam, że mocno odebrało mi to przyjemność ze spaceru - no i gdzie te motyle...?
Najfajniejszy punkt trasy znajduje się właściwie jeszcze przed wejściem do Spitzenbachklamm i jest to niewielki wodospad, do którego podnóża można zejść dość przystępną ścieżką. Potem większość czasu też idzie się wzdłuż strumyka i czasem pojawiają się mniejsze kaskady, ale te wodospady już raczej nie wywierają wrażenia ;).
My, mając ograniczony czas, dotarliśmy tylko do końca wąwozu i zawróciliśmy, szlak jednak biegnie dalej i podobno warto nim dalej pójść. Kolejny punkt na trasie to Teufelskirche, czyli Kościół diabła - taką uroczą nazwę nosi jaskinia, do której można zajrzeć podczas wędrówki. Pełna trasa zatacza koło o długości około 15 km, na które - w zależności od komentarzy w internecie - trzeba poświęcić jakieś 4-5 godzin, a wędrówkę zakończy się znów w Sankt Gallen. Szlak jest niewymagający, w samym Spitzenbachklamm nie ma większych przewyższeń, zaś na dalszej trasie nie przekraczają one 500 m. Ludzi tu jak na lekarstwo - po południu na tygodniu, minęliśmy chyba tylko dwie osoby, a był to przecież środek lata. W weekendy podobno wcale nie jest tłoczniej ;). Więc jeśli szukacie pomysłu na dłuższy spacer w naturze, bez tłumów - Spitzenbachklamm może być trafioną miejscówką :).
0 Komentarze