Wizyta w kopalni żelaza Erzberg w Eisenerz chodziła mi po głowie już od dłuższego czasu, kiedy przyjeżdżałam do pobliskiego Hieflau. Zawsze jednak był ten problem, że jak pogoda nie dopisywała, to nie chciało się tam jechać, a gdy było ładnie, to lepiej przecież wyskoczyć w góry... ;) W końcu jednak nadszedł październik, wyprawy do Hieflau dobiegały końca, a w Erzbergu nadal nie byłam - trzeba to było zmienić. Wybrałam dzień z ładniejszą pogodą, a pogoda - jak to w górach - zrobiła nam dowcip i zepsuła się jednak tego dnia, który wybrałam na zwiedzanie. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz... Chmury, wiatr, mżawka - nieważne, zwiedzać trzeba! :)
Erzberg reklamuje się hasłem najnowocześniejsza kopalnia odkrywkowa i na jej teren wjeżdża się na specjalnych wywrotkach Hauly. Na szczęście większość trasy spędza się pod dachem, więc deszcz niezbyt przeszkadzał, choć nieco pogarszał widoczność przez szybę. Były ze 2-3 postoje w różnych miejscach, gdzie można było wyjść na platformę nad kabiną wywrotki i porobić zdjęcia kopalni. W międzyczasie poznawaliśmy trochę faktów i ciekawostek na temat Erzbergu - zarówno od przewodnika, jak i z ekranów informacyjnych umieszczonych w kilku miejscach.
Żelazo wydobywa się w Eisenerz od ok. XI wieku (choć legendy głoszą, że i dużo dłużej) - i tak, wydobywa się do dzisiaj. Erzberg jest czynną kopalnią, choć zwiedzając w niedzielę nie dało się tego odczuć. Jednak ci, którzy wybierają się na trasę w czwartek rano, mogą doświadczyć dodatkowych atrakcji - o 8:30 wysadzane są fragmenty skał i przy okazji przejażdżki wywrotką można popatrzeć na wybuchy. Za dopłatą; w końcu wiadomo, że za darmo to można jedynie w zęby dostać ;). Na terenie kopalni organizuje się też tzw. ErzbergRodeo, czyli wyścigi motorowe w zdecydowanie nie najłatwiejszych warunkach.
Do XIX wieku wydobycie odbywało się tradycyjnie pod ziemią, dopiero w 1820 roku rozpoczęto też prace na powierzchni. Z końcem XIX wieku Erzberg z zewnątrz zaczął przypominać piramidę schodkową, liczącą sobie najpierw ok. 60 stopni. W ciągu ubiegłego wieku tych schodków ubywało i dzisiaj jest ich już tylko 24 - większości z nich nadano nawet imiona ;). Najwyższy, na wysokości 1.464 m n.p.m., to Emil.
W Erzbergu można zwiedzać nie tylko kopalnię odkrywkową, ale również część podziemną. Po zejściu z wywrotki od razu skierowaliśmy się do podstawionego tuż obok autobusu, który zabrał nas na teren kopalni, na stację kolejową. Pod ziemię zjeżdża się bowiem starym, drewnianym pociągiem (tzn. drewniane są wagony) i jest to naprawdę ciekawe doświadczenie. I warto tu się odpowiednio ciepło ubrać - ja zaczęłam zamarzać już w wagonie, a potem wcale nie było cieplej... ;)
W Erzbergu można zwiedzać nie tylko kopalnię odkrywkową, ale również część podziemną. Po zejściu z wywrotki od razu skierowaliśmy się do podstawionego tuż obok autobusu, który zabrał nas na teren kopalni, na stację kolejową. Pod ziemię zjeżdża się bowiem starym, drewnianym pociągiem (tzn. drewniane są wagony) i jest to naprawdę ciekawe doświadczenie. I warto tu się odpowiednio ciepło ubrać - ja zaczęłam zamarzać już w wagonie, a potem wcale nie było cieplej... ;)
Kopalnię zwiedza się naturalnie z przewodnikiem. Można tu usłyszeć zdecydowanie więcej szczegółów o procesie wydobycia żelaza niż podczas przejażdżki wywrotką, a wszystko jest zobrazowane ustawionym w podziemiach sprzętem i figurami górników. Sporo jest też efektów świetlno-dźwiękowych mających imitować poszczególne procesy górnicze, ale przyznam, że było to dość tandetnie zrobione (dzieciom się może jednakowoż podobać ;) ). Zwiedziłam już całkiem sporo kopalni - nie wiem, skąd u mnie takie zainteresowania... - i z żalem przyznaję, że Erzberg wywarł na mnie najmniejsze jak dotąd wrażenie.
W kopalni można też usłyszeć legendę o wodniku - również wzbogaconą o efekty świetlno-dźwiękowe ;). W myśl tej legendy w jaskini niedaleko Leopoldsteiner See mieszkał wodnik, którego schwytali mieszkańcy okolicznej wioski. By odzyskać wolność, zaproponował im, że może im dać złota na dziesięć lat, srebra na sto lat albo żelaza na wieczność. Ludzie wybrali tę ostatnią opcję, więc wodnik zaprowadził ich do Erzbergu i wskazał tutejsze złoża żelaza. Mieszkańcy na szczęście również dotrzymali słowa i wypuścili wodnika, który wskoczył z powrotem do wody, a miejscem tym - zwanym Dziurą Wodnika (Wassermansloch) - jest źródło położone pomiędzy Eisenerz a Hieflau.
Tak zatem wygląda zwiedzanie kopalni żelaza w Eisenerz. Czy warto? - to już zależy od tego, co kto lubi. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że zarówno na wywrotce, jak i z przewodnikiem pod ziemią cała trasa odbywa się po niemiecku. Ani na stronie internetowej, ani na miejscu nie znalazłam żadnych informacji o anglojęzycznych trasach (może coś jest w wakacje...), więc trzeba tu wziąć pod uwagę dość specjalistyczne słownictwo. Na zwiedzanie części podziemnej potrzeba ok. 1,5 godziny, przejażdżka wywrotką trwa prawie godzinę (75 minut, jeśli to czwartkowa trasa z wybuchami). W roku 2023 bilety kosztowały w ten sposób:
- wywrotka albo trasa podziemna: 22 € - dorośli, 11 € - dzieci (4-15 r.ż.), 18 € - młodzież (16-20 r.ż.)
- wywrotka i trasa podziemna: 34 € / 17€ / 30 €
- wywrotka z wybuchem: 32 € / 16 € / 26 €
- wywrotka z wybuchem i trasa podziemna: 42 € / 24 € / 36 €
Tanio nie jest, ale też trzeba przyznać, że jest to dość specyficzna atrakcja. A chętnych najwidoczniej nie brakuje, bo nawet w październiku bilety na większość godzin były wyprzedane na dzień przed, więc warto zarezerwować je zawczasu przez internet ;).
0 Komentarze