Styczeń na Cyprze to zawsze dobry pomysł - przekonałam się o tym parę lat temu w Larnace, więc kiedy znalazłam tanie loty do Pafos, nie wahałam się właściwie ani przez chwilę. Choć pod względem liczby mieszkańców (ledwo 36 tys.) Pafos nie zalicza się nawet do cypryjskiego top5, to jednak fakt, że posiada lotnisko, robi sporo dla tutejszej turystyki. Bo cały Cypr ma ledwo trzy lotniska publiczne, poza Larnaką i Pafos także w Ercan w tureckim Cyprze Północnym. Zatem po pierwsze: lotnisko - jedyne w zachodniej części wyspy, po drugie: stanowiska archeologiczne wpisane na listę UNESCO, a po trzecie: położenie na wybrzeżu, czyli plaże, palmy i turkusowe morze. Tyle wystarczy, by niewielkie miasteczko zamienić w kurort turystyczny ;). A do tego musi tu być sporo tanich lotów z Polski, bo w styczniowy weekend dobre 80-90% napotykanych przez nas na ulicach czy w restauracjach ludzi rozmawiało między sobą po polsku...
Jednym z najważniejszych zabytków w Pafos jest średniowieczny zamek pochodzący z XIII wieku. A ujmując to bardziej precyzyjnie - zachodnia wieża tamtego zamku, przebudowana z końcem XVI wieku przez Osmanów, którzy podbili Cypr. Twierdza, czy też jej pozostałości, przestały pełnić funkcje obronne w latach siedemdziesiątych XIX wieku, kiedy to wyspa trafiła w ręce brytyjskie - wieża została wtedy zamieniona w skład soli. Po zniszczeniach (zamek dotknęło zarówno trzęsienie ziemi, jak i działania wojenne) i renowacjach, dziś jest to popularna atrakcja turystyczna, więc i ja nie mogłam sobie odpuścić wizyty tutaj :).
Komentarze w internecie wskazywały, że na zwiedzanie zamku poświęcimy max. pół godziny - faktycznie, myślę, że trzeba się naprawdę wysilić, by mieć tu co robić aż przez 30 minut ;). W końcu, jak już wspomniałam, jest to po prostu jedna wieża. Cena na szczęście jest adekwatna i wstęp tutaj kosztuje tylko 2.50 €. Na dole można zobaczyć niewielki, pusty hall - bez żadnej wystawy, jedynie z jedną tablicą informacyjną poświęconą historii zamku. Za wstęp warto zapłacić tak naprawdę tylko dla platformy widokowej na szczycie wieży, bo z góry mamy fajny widok na port i wybrzeże.
Parę kroków od zamku znajduje się wejście na główne stanowisko archeologiczne w mieście: park archeologiczny Kato Pafos / Nea Pafos. Wstęp tutaj kosztuje 4.50 € i patrząc na rozmiary tego terenu, myślałam, że spędzimy tutaj z pół dnia. Aż tyle czasu jednak nie potrzebowaliśmy, bo choć obszar jest duży, to sporą jego część pokrywa po prostu trawa ;). Co nie znaczy, naturalnie, że nie ma tu czego zwiedzać! Zwłaszcza, że badania tutaj prowadzili przedstawiciele Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej Uniwersytetu Warszawskiego, a zawsze miło natrafić gdzieś na taki polski ślad :).
Park archeologiczny utworzono na ruinach miasta powstałego jeszcze w IV wieku p.n.e., choć większość budowli (a raczej pozostałych po nich fundamentów) pochodzi z czasów późniejszych - greckich i rzymskich. Znajdziemy tutaj więc rzymskie wille, spory amfiteatr, bazylikę Panagia Limeniotissa, agorę, a także - dużo nowszy w stosunku do wcześniej wymienionych - frankijski zamek (który, swoją drogą, długo nie posłużył, bo wkrótce po ukończeniu prac został zniszczony przez trzęsienie ziemi). Na terenie parku znajduje się również XIX-wieczna latarnia morska, zbudowana przez Brytyjczyków.
Ruiny ruinami - zdaję sobie sprawę, że nie każdy się nimi ekscytuje tak bardzo jak ja ;). Ale główną atrakcją Nea Pafos nie są jednak kamienie, tylko mozaiki, których wśród ruin rzymskich willi zachowało się naprawdę sporo. Część z nich skryto w zadaszonych pomieszczeniach, inne są normalnie pozostawione w miejscu ich znalezienia... Co sprawia, że w poza sezonem wielu z nich nie dało się zobaczyć. Te w odkrytych ruinach są bowiem na zimę przysypane piaskiem lub kamyczkami, żeby nie wystawiać ich na szkodliwe działanie warunków pogodowych. Rozczarowało mnie trochę to chodzenie od jednej do drugiej tablicy z opisem mozaiki, gdy zamiast wzorów na ziemi widziałam tylko grubą warstwę piasku... Zwłaszcza, że tych kilka zostawionych na widoku mozaik naprawdę robiło wrażenie! Większość z nich przedstawia sceny z mitologii greckiej, a postacie ze znalezionych mozaik stały się też patronami tych budynków - w parku mamy więc domy Dionizosa, Aiona, Orfeusza oraz Tezeusza.
Około 2 km dalej na zachód od Nea Pafos znajduje się drugie, a dla mnie zdecydowanie ciekawsze, stanowisko archeologiczne: Groby Królów. I żeby było ciekawiej, żadnych władców tutaj nie pochowano - jak informuje tablica przed wejściem, grobowce zrobiono z takim rozmachem, że po prostu nazwano je królewskimi. Faktycznie chowano tutaj miejscowych możnowładców i wyższych urzędników. Najstarsze groby pochodzą z IV wieku p.n.e., najnowsze sięgają III wieku n.e. Wstęp tutaj kosztuje 2.50 €.
Co wyróżnia te grobowce na tle wielu innych to fakt, że zostały one wykute w skałach. Podobno groby w zbliżonym stylu można znaleźć w Aleksandrii, co sugeruje bliskie relacje łączące te miasta w starożytności. Niektóre grobowce przypominają domy mieszkalne, z pomieszczeniami pogrzebowymi wychodzącymi na szerokie atrium. Wciąż zachowały się doryckie kolumny, a gdzieniegdzie podobno nawet i freski, ale jakoś tutaj nie udało mi się żadnych wypatrzeć...
W ogóle przypadło mi do gustu, że grobowce zwiedza się trochę na dziko. Przed zejściami znajdują się tablice z kodem QR, po zeskanowaniu którego można przeczytać więcej o danym grobie - na Cyprze jakoś bardzo uwielbiają te kody QR, a łatwiej byłoby jednak dać zwykłą tablicę informacyjną ;). Ale poza tym ścieżki, schody, przejścia - można się na własną rękę zapuszczać w różne zakamarki... Przerąbane dla osób z małymi dziećmi lub z problemami z chodzeniem (strona internetowa informuje, że osoby na wózkach groby mogą oglądać tylko z góry), pozostali jednak powinni mieć tu sporo rozrywki... O ile lubią takie atrakcje, wiadomo ;).
Wróćmy jeszcze w okolice pierwszego stanowiska archeologicznego - po drugiej stronie ulicy (Alei Pawła Apostoła) wznosi się niewielkie wzgórze Fabrica. Biegnie na nie charakterystyczna zakręcana kładka, po której możemy wejść na samą górę. Wzgórze i jego okolice stanowią dodatkową ciekawostkę archeologiczną dla tych, których interesuje historia - co więcej, tutejsze atrakcje są całkowicie darmowe. Inna bajka, że w styczniu większość miejsc można oglądać tylko z zewnątrz... Na wzgórzu znajdziemy więc najstarszą mozaikę z okresu hellenistycznego, średniowieczne łaźnie oraz ruiny starożytnego teatru. Sam amfiteatr jest ogrodzony ze względów bezpieczeństwa - zarówno odwiedzających, jak i dla dobra samych ruin, wśród których wciąż trwają prace archeologiczne.
Po zejściu ze wzgórza skierowaliśmy się do kolejnej lokalnej ciekawostki historycznej - położonych tuż przy głównej drodze katakumb Agia Solomoni. Ciężko przegapić to miejsce, bo przed wejściem stoi ozdobione wstążkami wotywnymi drzewo. Wystarczy zejść nieco w dół po schodach i już znajdziemy się na dziedzińcu przy katakumbach. Grobowce zbudowano oryginalnie w epoce hellenistycznej, w IX wieku powstał tu chrześcijański kościółek, a w średniowieczu miejsce to stało się popularnym celem pielgrzymek. W wykutych w skale katakumbach wciąż można zobaczyć średniowieczne freski, choć same pomieszczenia są odgrodzone kratami - ciekawe, czy cały czas, czy jedynie poza sezonem...
Zaledwie kawałek dalej znajduje się jeden z najważniejszych zabytków Pafos - kościół św. Pawła, od którego nazwę wzięła biegnąca obok główna ulica. Pierwsza bazylika stanęła w tym miejscu jeszcze w IV wieku, jednak liczne trzęsienia ziemi i wojny sprawiły, że kilkakrotnie była niszczona i odbudowywana. Obecny kościół pochodzi z XVI wieku, a wokół niego znajduje się spore stanowisko archeologiczne pełne ruin oraz mozaik. Biegną przez nie drewniane kładki, umożliwiające przyjrzenie się zabytkom z bliska - niestety, znów ten pech, choć tym razem to nie kwestia zwiedzania poza sezonem... Akurat trafiliśmy na informację, że kładki są w złym stanie i wstęp na nie jest zabroniony (i zagrodzony) - zakładam, że do wakacji się z tym uporają, ale po co coś naprawiać zimą...? Na szczęście słynny filar św. Pawła, do którego wedle legendy był przywiązany podczas chłosty (bo generalnie apostoł był z misją na wyspie i stąd wszystkie te wszystkie nawiązania w Pafos do jego postaci), stoi na tyle blisko barierek, że dało się go zobaczyć nawet przy zamkniętych kładkach.
Zwiedziliśmy (albo przynajmniej zobaczyliśmy z zewnątrz ;) ) chyba wszystkie najważniejsze atrakcje Pafos na wybrzeżu. Przy krótkim, okołoweekendowym wypadzie odpuściłam sobie jednak stare miasto w Pafos, położone kawałek od portu i starożytnych zabytków. Wszystkie przewodniki internetowe sugerowały, że poza muzeami niewiele jest w centrum do zobaczenia i uznałam, że wolę wykorzystać resztę czasu wolnego na spacer wzdłuż wybrzeża i łapanie słońca pod palmami, a nie robienie kilometrów w tę i z powrotem, by zobaczyć parę wąskich uliczek... ;) Samo Pafos wpadło mi jednak w oko - to był dobry kierunek w styczniu :).
0 Komentarze