Advertisement

Main Ad

Lindos - rodyjska perełka

Na Rodos to właśnie miasteczko Lindos ciągnęło mnie najbardziej - no, może poza samą stolicą wyspy ;). Położone na wschodnim brzegu Rodos miasteczko rybackie dziś opiera się w dużej mierze na turystyce - a to dzięki świetnym stanowiskom archeologicznym oraz popularnym kąpieliskom. Nic więc dziwnego, że Lindos stało się jedną z najpopularniejszych atrakcji turystycznych wyspy i nawet na przełomie maja i czerwca było tu sporo ludzi. Na teren starego miasta nie można wjechać autem, co akurat jest zaletą - zresztą, jakby tu jeździć po tych wąskich uliczkach... Na szczęście na obrzeżach Lindos znajdziemy kilka parkingów - my zatrzymaliśmy się na P3, skąd mieliśmy blisko zarówno do zabytków, jak i do zatoki, a za całodniowy parking zapłaciliśmy 7 €. Swoją drogą, Lindos i miasto Rodos to jedyne miejscówki na wyspie, gdzie przyszło nam płacić za parkingi ;).
Lindos jest niemal całe w bieli, tak bardzo mi się to kojarzy właśnie z greckimi wysepkami i cóż, naprawdę to uwielbiam :) Zapuściliśmy się w labirynt wąskich uliczek, szukając drogi na akropol - niby była oznaczona strzałkami, ale nie zawsze szło je wypatrzeć wśród licznych stoisk z pamiątkami i innymi drobiazgami. W wielu miejscach reklamowały się też restauracje z tarasami na górnych poziomach, oferujące lunch lub drinki z widokiem na wzgórze.
W drodze na wzgórze zahaczyliśmy też o dziedziniec kościoła maryjnego (Panagia), ale wyjątkowo - jak na mnie - nie zajrzałam do środka. M. nie był szczególnie chętny, zwłaszcza, że wstęp biletowany (nie to, że przy ponad 30-stopniowych upałach jego ciągnęło głównie na plażę... ;) ), a i mnie bardziej kusił akropol... Jednak, patrząc po zdjęciach, myślę, że do świątyni w Lindos też warto zajrzeć, bo te grekokatolickie cerkwie potrafią być pięknie zdobione, nawet jeśli z zewnątrz budynek wydaje się dość prosty. Wśród sklepików z pamiątkami wypatrzyłam też fajne pocztówki, ale co z tego, gdy poczta rodyjska działa bardzo wybiórczo... Ze wszystkich wysłanych kartek doszła tylko jedna, reszta zaginęła w czasoprzestrzeni :(
Na akropol w Lindos podobno można wjechać na osiołku, co stanowi popularną atrakcję turystyczną... Na szczęście my tego nie widzieliśmy, bo po prostu szkoda zwierząt. Wzgórze nie jest wysokie i wejście na górę zajmuje zaledwie kilka minut, a po drodze z każdym krokiem mamy coraz lepsze widoki na nowszą część miasteczka. Wstęp na teren stanowiska archeologicznego kosztuje 12 €, więc zapłaciliśmy, a potem ruszyliśmy na zwiedzanie :). Już na start rzucił nam się w oczy wykuty w skale statek wojenny, a to był dopiero początek atrakcji...
Dla osób, którym na hasło akropol przed oczami stają Ateny, wzgórze w Lindos może stanowić niemałe zaskoczenie. Ateńczycy zadbali o to, żeby usunąć ze swojego Akropolu wszystkie późniejsze zabudowania i przywrócić wzgórzu jak najoryginalniejszy charakter. Lindos to z kolei mieszanka budowli i stylów architektonicznych, a starożytność przeplata się tu z późniejszymi okresami. Jeszcze w VI w. p.n.e. powstała świątynia Ateny, której pozostałości stanowią jeden z najważniejszych zabytków akropolu. Za czasów bizantyjskich na wzgórzu zbudowano cerkiew oraz liczne fortyfikacje, rozbudowane w XIV w. przez joannitów. W rezultacie na akropolu w Lindos mamy starożytne kolumny otoczone średniowiecznymi murami... i nikogo to już nie dziwi ;).
Wykopaliska na akropolu rozpoczęli na początku XII wieku Duńczycy, a od 1912 roku, gdy wyspa trafiła w ręce Włochów, to oni zajęli się tutejszą archeologią... i wielu Greków ma im to do dziś za złe. Wykopaliska przeprowadzano niestarannie, część zabytków próbowano zrekonstruować, obficie używając do tego betonu, zmieniono położenie niektórych zachowanych fragmentów... Współcześnie greccy archeolodzy próbują nie tylko przywrócić stan zabytków zniszczonych upływem czasu, ale też wrócić do stanu sprzed Włochów ;). Poza ruinami, akropol w Lindos oferuje też świetne widoki - zarówno na samo miasteczko, jak i otaczające je plaże i zatoki.
Akropol to nie jedyne stanowisko archeologiczne ze starożytnymi zabytkami w Lindos - jeśli zejdziemy z powrotem do centrum miasteczka, szybko natrafimy też na strzałki kierujące do starożytnego teatru. Położony na zachodnim zboczu wzgórza, zbudowany został w IV w. p.n.e. Scena miała rozmiary ok. 19 x 5 m, a ponad nią wznosiło się 19 rzędów siedzeń. Współcześnie teatr został ogrodzony i nie można wejść na jego teren, przyglądaliśmy się więc zza ogrodzenia. Nie da się zaprzeczyć, że jest w dużo gorszym stanie niż wiele innych starożytnych teatrów wciąż zachowanych w Europie...
Gdy zjedliśmy obiad, a ja stwierdziłam, że już zobaczyłam w Lindos to, co zobaczyć chciałam, M. jakoś odżył ;). Ostatni punkt programu obejmował zatokę św. Pawła. Błękitna i ciepła woda, niewielkie plaże... tłumy były tu całkiem spore. W sumie więcej na plaży niż w samej wodzie, więc dało się zrobić parę zdjęć. Miło było tu zajechać i schłodzić się po spacerze i zwiedzaniu w upalny dzień, ale na dłuższe plażowanie myślę, że lepiej nadawałaby się większa plaża po drugiej stronie miasteczka. Większa szansa na jakieś wolne miejsce siedząco-leżące ;).

Prześlij komentarz

0 Komentarze