Advertisement

Main Ad

Lunzer See i szlak trzech jezior

Austria Lunzer See
Lunzer See położone w Dolnej Austrii, jakieś 150 km od Wiednia, mijaliśmy wielokrotnie na trasie z Hieflau. Kiedyś nawet zajechaliśmy tu zimą i trochę pospacerowaliśmy po okolicy, ale zalegający gdzieniegdzie śnieg z lodem nieco uniemożliwił wędrówkę szlakiem do góry, w kierunku kolejnych jezior. A ja jakoś o tym miejscu potem zapomniałam, w końcu w okolicy było tyle pięknych miejscówek, zawsze było gdzie się wybrać na spacer... Jednak kiedy w czerwcu odwiedzili mnie rodzice, znów tamtędy przejeżdżaliśmy i Lunzer See wpadło mi w oko. Wtedy było już zbyt późno, by się zatrzymywać, ale gdy szykował się kolejny słoneczny weekend, zaproponowałam wypad właśnie nad to jezioro. A M. natychmiast popatrzył na startujący stamtąd szlak trzech jezior ;).
Wyglądało na to, że podobny pomysł, by spędzić dzień nad Lunzer See, miało wtedy więcej osób. Dojechaliśmy na miejsce po 10 i niemal cały parking ciągnący się wzdłuż północnego brzegu jeziora był już zapełniony (cena parkingu: 6€ za dzień). Kąpielisko było pełne, a po wodzie pływały liczne rowery wodne, kajaki i deski SUP. Stąd też można wyruszyć na szlak trzech jezior - jest to prawie 10-kilometrowa trasa, na której przejście internet przewiduje ok. 4 godzin. A potem trzeba wrócić tą samą drogą, choć w dół na szczęście szybciej... ;) Samo Lunzer See położone jest na wysokości 608 m n.p.m., a jego powierzchnia wynosi 68 ha - niespełna 5-kilometrowe kółko wokół jezioro wyliczono na mniej więcej 1,5-godzinny spacer.
Tak się jednak złożyło, że tego dnia, kiedy wybieraliśmy się nad Lunzer See, był przejazdem w Wiedniu znajomy z Polski i jeszcze chciałam się z nim spotkać wieczorem na piwo. Jeśli chcielibyśmy wystartować z parkingu na północnym brzegu jeziora i przejść całą trasę, nie miałabym szans, by zdążyć na wieczorne spotkanie. Postanowiliśmy więc skrócić drogę o spacer wzdłuż samego Lunzer See i zaparkowaliśmy po jego południowo-wschodniej stronie, kawałek przed pałacykiem Seehof. Ku mojemu zaskoczeniu, pałacyk szczyci się niezłą historią - pierwsze wzmianki o tym miejscu, podlegającym wtedy klasztorowi kartuzów w Gaming, pochodzą jeszcze z XV wieku! Budowa obecnego pałacu rozpoczęła się na przełomie XVI i XVII wieku, a potem były różne przebudowy i rozbudowy, inicjowane przez kolejnych właścicieli. Obecnie Seehof znajduje się na liście zabytków - do środka wejść nie można, ale udało się zajrzeć na dziedziniec :).
Trasa z parkingu przed Seehofem jest już odpowiednio krótsza - telefon podsumował, że łącznie w obie strony przeszliśmy 14,6 km z przewyższeniem 590 m i zajęło to łącznie 3:40 godz. marszu. Oczywiście nie oznacza to, że po tych niespełna 4 godzinach byliśmy już z powrotem w aucie - spacer ze mną oznacza sporo postojów na zdjęcia... a i przy ostatnim z jezior usiedliśmy na dłużej, by coś zjeść. Choć M. śmiał się, że jestem jak niemiecki turysta w górach: doszłam do końca zaplanowanej trasy, więc zdjęcia, jedzenie, zaliczone, wracamy! ;)
Po przejściu ok. 3,5 km wyłoniło się między drzewami drugie, środkowe jezioro: Mittersee, położone na wysokości 766 m n.p.m. Wchodzić do wody nie próbowałam, bo podobno ma ona ok. 7 stopni, co zdecydowanie nie jest moją temperaturą ;). Jezioro jest jednak pięknie otoczone górami, woda niesamowicie czysta i przejrzysta, więc z przyjemnością zatrzymałam się tu na chwilę, by porobić zdjęcia i złapać oddech po pierwszej godzinie spaceru.
Kolejny odcinek był bardziej wymagający, bo choć odległość do przejścia była zbliżona, to już przewyższenie trochę większe ;). Wysiłek wynagradzają widoki, bo mija się po drodze parę fajnie odsłoniętych punktów widokowych. No i wodospady! Chętni na dodatkowe spacery, mogą odbić ścieżką w bok i zobaczyć - jak to reklamują w internecie - romantyczny Ludwigsfall czy źródełko Rainerquelle. My trzymaliśmy się głównego szlaku, choć zastanawiałam się, czy w drodze powrotnej nie odbić do wodospadu. Niestety, strzałka dobrze widoczna, jak się idzie do góry, okazała się zaskakująco łatwa do przegapienia z drugiej strony...
No i wreszcie, po prawie 7,5 km spaceru, dotarliśmy do ostatniego, górnego jeziora: Obersee. Położone na wysokości 1.113 m n.p.m. nie jest aż tak pięknie otoczone górami jak dwa poprzednie, co nie znaczy, że nie natrafimy tu na ładne widoki ;). Wokół jeziora ciągną się szerokie pola pokryte torfowcem, po którym nie można chodzić, więc zrezygnowałam z pierwotnego planu spaceru dookoła Obersee. Znajdujące się tutaj ławeczki i stolik piknikowy były już pozajmowane, więc własny piknik urządziliśmy na starym pniu ściętego drzewa. A potem spokojnie zeszliśmy z powrotem... ;)
Myślę, że szlak trzech jezior z Lunzer See to naprawdę fajna trasa, zapewniająca ładne widoki, a jeśli komuś niestraszne tłumy na kąpielisku, spacer może zwieńczyć zanurzeniem się w pierwszym - i nie da się ukryć, najpiękniejszym - jeziorze. Czy szlak jest wymagający? Rok temu powiedziałabym, że nie, wcale ;). Ale w tym roku mniej łażę po górach i jednak się zmęczyłam, a gdy źle stanęłam, naciągnięty mięsień bolał mnie przez dwa kolejne dni... No ale w góry zawsze warto! ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze